Należę do ludzi, którzy wychowali się na Doomie. Tytuł ten należy do bardzo wąskiej grupy produkcji do których można zawsze powracać. Śmiem nawet powiedzieć, że jest to najlepsza gra FPS jaka kiedykolwiek powstała. Dlatego też nowa gra o tym samym tytule ma przed sobą niełatwe zadanie. Czy id Software potrafi jeszcze tworzyć genialne gry? Czy Doom 2016 będzie chociaż w połowie tak dobry jak jego pierwowzór?
Pisanie o fabule gry, gdzie piłą spalinową rozcinamy potworowi brzuch i patrzymy jak wylatują z niego flaki jest trochę dziwne. Nowy Doom ma niby jakąś historię i teoretycznie jest to quasi remake staroszkolnego tytułu. Fabuła którą znają chyba wszyscy sprowadza się do tego, że w przyszłości w trakcie podboju kosmosu ludzkość znajduje coś na Marsie. Tajemniczy artefakt pozwala na otwarcie bram do innych wymiarów i staje się drogą do źródła nieskończonych pokładów energii. Problemem jest to, że tajemnicze cacuszko otwiera wrota do piekła. Nasz gatunek może uratować tylko jeden osobnik – Doomguy. Nikt nie liczył na jakąś ambitną fabułę i lepsze poznanie naszego bohatera. Tym razem nie zdecydowano się na powtórzenie sztuczki z Wolfensteina. Mamy więc prostą do bólu historię z niemym bohaterem. 90% fabuły poznamy poprzez przeczytanie opcjonalnych znajdziek. Niestety pozostałe 10% to sekcje gameplayu, gdzie stoimy i wysłuchujemy monologów innych postaci. Fragmenty te to wielka starta czasu i udawanie, że ktoś na poważnie potraktował budowanie świata. Na szczęście nie ma tych momentów zbyt wiele i szybko mozemy wracać do radosnego mordowania wszystkiego co napotkamy na swojej drodze.
Gameplay tej produkcji przypomina każdego innego doomowca. Rozwalamy masę demonicznych bestii, zbieramy kolorowe klucze i szukamy wyjścia z danego poziomu. O masę rozwałki zadbano poprzez dodanie sekcji, gdzie na środku pomieszczenia znajduje się jakiś dziwny demoniczny artefakt którego zniszczenie przywołuje na nas piekielne armie. Przeciwnicy to klasyka podana w wersji HD. Każdego z wrogów od razu rozpoznamy. Demoniczne bestie zachowały swoje charakterystyczne elementy. Tak dla porządku powiem że wszystko od impów poprzez pinky aż do cacodemonów pojawia się w grze. Brzydale robią imponujące wrażenie zwłaszcza jeśli chodzi o ich rozmiar. Pierwsze spotkanie z baronami piekła sprawiło, że powiedziałem wow i brałem się za robienie screenshotów.
Większość gry to takie mini areny, gdzie musimy rozwalić wszystkich przeciwników nim pójdziemy dalej. Sprawdzają się one całkiem dobrze bo większość z nich pozwala na wykrecanie fajnych sztuczek. Na tych arenach pojawiają się jump pady by polatać trochę w powietrzu, power upy takie jak berserk czy quad damege i masa wrogów. W dalszej części gry jest tak praktycznie pokój za pokojem i przebijamy się przez jakąś setkę brzydali w ciągu 10 minut.
Doom to ojciec wszystkich gier FPS, który dał nam klasyczne pukawki. Dlatego też poświecę trochę miejsca na arsenał jaki zdobędziemy podczas gry. Po pierwsze w grze pojawia się wszystko czego człowiek potrzebuje do szczęścia. BFG, piła spalinowa i mój faworyt Super Shotgun. Mamy praktycznie wszystko co znamy z oryginalnych gier wydanych w latach 90. Dorzucono do tego odnawiające się granaty, które możemy wykorzystać do atakowania wrogów, tworzenia sobowtórów naszej postaci lub wysysania z bestii ich esencji życiowej. Jakby tego wszystkiego było mało to dostajemy też system modyfikacji naszego uzbrojenia. Prawie każdy z gnatów ma odstęp do dwóch modyfikacji pozwalających nam na alternatywne tryby strzelania. Dzięki temu shotgun może stać się wyrzutnią granatów a plasma rifle wystrzeliwuje co jakiś czas falę energii. Dodatkowo mamy jeszcze prosty system ulepszania dodatkowych funkcji naszych broni. Za zabijanie wrogów, wykonywanie zadań i odnajdowanie ukrytych przedmiotów nagradzani jesteśmy punktami służącymi do wzmacniania naszego arsenału. Nasze uzbrojenie jest naprawdę pokaźne i każdy powinien znaleźć coś co przypadnie mu do gustu. Pomiędzy modami pukawek możemy przełączać się w dowolnym momencie gry. Modyfikacje podobnie jak praktycznie wszystkie ulepszenia i dodatkowe bajery poukrywane są na mapach. To zachęca nas do dokładnego eksplorowania poziomów.
Sekretów jest cała masa. Począwszy od fragmentów klasycznych poziomów z Doom I i II, przez ulepszenia naszego pancerza aż po figurki Doomguya odblokowujące modele broni i wrogów. Obok tego są jeszcze wyzwania, gdzie przenosimy się na osobną mapkę i wykonujemy ograniczone czasowo zadania typu zabija x przecinków bronią y podczas skakania. Za wykonanie tych misji odblokowujemy runy pozwalające nam jeszcze bardziej wzmocnić naszego bohatera. Jestem wielkim fanem tego jak rozwiązano tutaj system sekretów. Zostajemy naprawdę zachęceni do tego by sprawdzać dokładnie każdy kawałek mapy. Jednocześnie zostajemy za nasz wysiłek nagrodzeni czymś lepszym niż jakaś notatka czy nagranie audio.
Kiedy oglądałem pierwsze materiały z gry system egzekucji wydawał mi się trochę dziwnym rozwiązaniem. Strata kilku sekund na oglądanie jak Doomguy rozprawia się z demonem przez wyrwanie ręki albo rozprucie głowy jakoś nie pasowała mi do rzekomo szybkiego tempa rozgrywki. Do tego podświetlanie się wrogów odpowiednio na niebiesko i pomarańczowo wydawało się czymś co wybije mnie z klimatu. Na szczęście obawy te okazały się bezpodstawne. Potraktowanie wroga jako pinaty wypełnionej amunicją i apteczkami jest całkiem ciekawym rozwiązaniem. Do tego komicznie brutalne metody wykańczania armii piekła potrafią zrobić wrażenie. Wyrywamy rogi, kły, ręce naszych wrogów i używamy ich jako broni. Szkoda tylko trochę, że liczba animacji podczas egzekucji jest dość ograniczona. Sposób rozprawienia się z wrogiem zależy od tego gdzie stoimy. Większość przeciwników ma jakieś 3 może 4 unikalne animacje podczas egzekucji. Szybko zauważymy, że powtarzamy w kółko te same manewry. Fajnym jest też to, że element ten na wyższych poziomach trudności dodaje do gry trochę strategii. Możemy ryzykować podbiegnięcie do wroga by uzyskać trochę dodatkowej amunicji. Na tym opiera się cała zabawa z piłą spalinową. Ten bajerek to tak zwane „one hit kill” ale aby go użyć musimy stać przy bestii, z którą chcemy się rozprawić. Co do kolorków to w ferworze walki nie przeszkadzają one już tak bardzo. Dodatkowo możemy ten element wyłączyć. Podobnie zrzeszą jest z HUDem, gdzie możemy dostosować które elementy interfejsu chcemy widzieć na ekranie.
Jak jestem już przy takich rzeczach to muszę wspomnieć o oprawie graficznej. Na ustawieniach Ultra gra wygląda naprawdę dobrze. Doom śmiga praktycznie bez jakichkolwiek zwolnień w liczbie klatek wyświetlanych na sekundę. Bestie które przyjdzie nam eksterminować wyglądają powalająco a nasz arsenał został wykonany bardzo szczegółowo. Widać to zwłaszcza podczas animacji modyfikowania naszych pukawek. Lokacje też są pierwsza klasa. Zarówno powierzchnia Marsa, laboratoria jak i samo piekło wyglądają świetnie. Można się przyczepić, że przez większość czasu przemierzamy podobne do siebie miejsca
Z kronikarskiego obowiązku wspomnę jeszcze o trybie multiplayer i Snapmap. Do gry dołączono edytor poziomów działający na zasadzie podobnej do tego z Time Splitters. Korzystamy z klocków do budowania map i potem rozstawiamy power upy i inne bajery. Z tego co widziałem daje to całkiem sporo możliwości jednak jak na razie nie widziałem niczego powalającego. Wątpię, że ten bajer posłuży do stworzenia czegoś na miarę najlepszych wadów z pierwszego i drugiego Dooma. O miltiplayerze nie chce mi się specjalnie pisać bo trudno mi uwierzyć żeby ktoś kupował ten tytuł właśnie dla tej opcji. Jakoś rozgrywka online nie przypadła mi do gustu tak bardzo jak tryb dla pojedynczego gracza. Rozegrałem kilka partyjek i powiedziałem „ ok”. Nie ma jakiejś tragedii ale nie wyobrażam sobie zrezygnowania z katowania w znacznie lepsze shootery po to by nawalać w Dooma MP. Dlatego też zdziwiło mnie, że Season Pass do tej produkcji to tylko dodatki do multi. Radzę się wstrzymać z wydawaniem tych 40 euro bo jakiś nie widzi mi się żeby zbyt wiele osób grało w przyszłości online.
Słyszałem, że z grą jest całkiem sporo problemów. Dużo doniesień o wywalaniu do pulpitu i innych akacjach tego typu. Osobiście padłem ofiarą tego, że gra uruchamia się w trybie deweloperskim. Oznacza to, że nie mogę zdobywać achievementów i po wyłączeniu Dooma resetują się moje ustawienia. Podobno jest to wina tego, że podczas gry naciśniemy tyldę i wejdziemy do linii komend lub mamy na Windowsie tylko jeden profil ale kilka kont Steam.
Doom 2016 obok Wolfensteina i Rise of the Triad pokazuje, że można zrobić naprawdę dobre wersje starszych gier. Każda z tych produkcji oddaje ducha klasyków i jest nieziemsko grywalna. Doom idealnie miesza to co kochaliśmy w latach 90. z nowocześniejszymi rozwiązaniami. Dzięki temu powstał niezwykle mocny tytuł. Może trochę wcześnie by o tym mówić ale mam przeuczcie, że będzie to mój kandydat na najlepszego FPS 2016. Jest to o tyle zabawne, że kilka tygodni temu kompletnie skreślałem tą pozycję/
Nowy Doom zaskoczył mnie. Nie miałem w stosunku do tej produkcji zbyt wielkich oczekiwań. Nawet nie planowałem kupować tego tytułu na premierę. Jednak już od pierwszych chwil po odpaleniu Dooma byłem zadowolony z zakupu. Podczas gry cały czas miałem uśmiech od ucha do ucha i czułem się prawie tak samo jak te ponad 20 lat temu kiedy grałem w oryginalnego Dooma po raz pierwszy. W ten tytuł naprawdę warto zagrać. Zwłaszcza jeśli brakuje nam staroszkolnych strzelanek, gdzie nasze życie się nie regeneruje i nie chowamy się za jakimiś osłonami przed wrogim ostrzałem.