Gry przygodowe typu Point & Click wydawały się martwym gatunkiem. Sytuacja ta jednak uległa w ostatnich latach zmianie. Z jednej strony scena indie a z drugiej działalność Teltalle i innych deweloperów przywróciły ten typ gier do życia. Teraz ten podgatunek ma się na tyle dobrze, że ktoś zdecydował sprawdzić się na konsolach. Takim to sposobem The Book of Unwritten Tales 2 wylądowało na WiiU.
The Book of Unwritten Tales 2 to kontynuacja ciepło przyjętej gry niemieckiego studia King Art Games. Gra pojawiła się kilka miesięcy temu na komputerach osobistych. Teraz premierę ma wersja konsolowa tego Point & Clicka.
Jeśli chodzi o kwestię fabuły to mamy do czynienia z kontynuacją poprzedniego tytułu. Jest to o tyle dziwne, że część pierwsza nie była dostępna na konsolach. W każdym razie obserwujemy dalsze perypetie bandy bohaterów z magicznej krainy Aventasia. Nasza czwórka powracających z poprzedniej gry herosów to elfia księżniczka Ivo, gnom Wilbur, człowiek imieniem Nathaniel i przypominający mi trochę Ciasteczkowego potwora Critter. Opowiadana w grze historia jest całkiem fajna. Jest to w głównej mierze efekt masy interesujących i zabawnych postaci. Mamy trochę standardowych elementów ale dzięki dobremu scenariuszowi poznawanie ich jest przyjemnością.
Dwiema największymi zaletami The Book of Unwritten Tales 2 są bez wątpienia zagadki i elementy humorystyczne. Mamy różnego rodzaju puzzle. Zarówno to niespecjalnie skomplikowane jak i klasyczne przygodówkowe łamigłówki. Jest to na pewno inna liga niż popularne gry od Telltale. Osoby które miały styczność ze starszymi grami typu Point & Click powinny jednak czuć się tutaj jak w domu. Oczywistym jest przecież, że trochę ziarna słonecznika i lustro są w stanie pomóc nam w wykręceniu się z aresztu domowego. Puzzle w znacznym stopniu opierają się na eksperymentowaniu z przedmiotami Fajnie że mamy trochę zagadek pobocznych, które nie wydają się być niezbędnymi do pchnięcia fabuły do przodu. Sprawia to, że osoby lubujące się w szperaniu i majstrowaniu mogą odkryć dodatkowe elementy wydłużające rozgrywkę. Najlepszym elementem całości jest jednak humor. Gra pełna jest mniejszych i większych nawiązań do popkultury. Mamy teksty uderzające w nuty klasycznych linijek z filmów i seriali. Dodatkowo w otoczeniu znajdziemy przedmioty z najpopularniejszych gier. Przyglądanie się każdemu nowemu ekranowi w poszukiwaniu tego typu smaczków zachęcało mnie do parcia dalej w grze. No bo w jakim innym tytule obok smoczych jajek z Gry o Tron znajdziemy miecz z Final Fantasy i Companion Cube z Portala? Ważne jest jednak to, że humor nie opiera się wyłącznie na nawiązaniach do bardziej znanych produkcji. Mamy masę naprawdę dobrych żartów które sprawdzają się bez znajomości muzyki, filmów czy gier.
Najważniejszą kwestią w przypadku konsolowego portu jest sterowanie. Gry typu Poin & Click sprawdzają się idealnie przy użyciu myszki, która nie jest standardowym wyposażeniem maszynki Sony. Dlatego też kontrolę naszymi bohaterami dostosowano do padów. Nie jest to najgorsze rozwiązanie ale trzeba się do niego przyzwyczaić. Lewa gałka służy do poruszania naszym bohaterem. X pozwala nam na zobaczenie wszystkich przedmiotów z którymi możemy mieć jakiekolwiek interakcje. B służy do spoglądania na rzeczy a „A” daje możliwość wykonywania kontekstowych akcji. Y z kolei pozwala nam na zerknięcie do naszego ekwipunku. Prawa gałka pozwala nam na wybór który przedmiot z otoczenia jest celem naszej akcji. Ten element był jedyną kwestią jaka sprawiła mi jakiekolwiek problemy z grą. Kilkukrotnie zdarzyło mi się przez przypadek wybrać do interakcji zły obiekt otoczenia. Sterowanie samo w sobie nie jest takie złe Po prostu trochę dziwne, że nie wykorzystano specyfiki padleta Nintendo. Mamy dotykowy ekran i stylusa, które świetnie nadawałyby się do tego typu gry. Niestety w przypadku tego portu nie zdecydowano się na wykorszytanie tego bajeru.
Patrzę na ten tytuł z perspektywy osoby, która nie jest olbrzymim fanem gier typu Point & Click. Mimo mojego ograniczonego doświadczenia z tym podgatunkiem bawiłem się przy grze studia King Art Games naprawdę dobrze. W znacznej mierze jest to efekt solidnych elementów humorystycznych i nawiązań do elementów popkultury. Nie często zdarza się, że żarty z gier trafiają do mnie. Tym razem muszę jednak pochwalić twórców i przyznać, że dawno się tak nie uśmiałem jak przy tej grze.
Oprawa graficzna i dźwiękowa tego tytułu stoją na dość wysokim poziomie. Nie przepadam za stylistyką zastosowaną w The Book of Unwritten Tales 2. Nie przeszkodziło mi to jednak w docenieniu kunsztu twórców. Kolorowy, bajkowy świat pełen jest detali i bajerów. O ile sfera wizualna nie powaliła mnie na kolana to kwestia audio bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Świetnie dobrane głosy postaci połączone z naprawdę dobrymi tekstami robią wrażenie. Dodatkowo wszystkie postacie są gadatliwe i będziemy mieli okazję się ich nasłuchać. Nie często zdarza mi się wysłuchiwanie wszystkich kwestii bez pomijania tego co uznaję za przynudzanie. Tym razem z chęcią słuchałem zarówno pogadanek naszych postaci jak i ich monologów.
The Book of Unwritten Tales 2 to bardzo przyjemny tytuł którym warto się zainteresować. Mamy do czynienia z jedną z lepszych gier tego typu jakie powstały w przeciągu ostatnich kilku lat. Osobiście poleciłbym jednak sięgnąć po cześć pierwszą nim zagramy w ten produkt. Ten zabawny cykl zasługuje na poświęcenie mu należytej uwagi. The Book of Unwritten Tales 2 oferuje ponad 20 godzin dobrej zabawy sprawiają, że mamy pozycję godną polecenia.