Recenzja Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games na Nintendo 3DS - Danteveli - 3 lipca 2016

Recenzja Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games na Nintendo 3DS

Danteveli ocenia: Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games
60

Mniej więcej 16 lat temu popełniłem jeden z w większych błędów w kategorii growe zakupy. Namówiony przez członków rodziny i otoczkę związaną z Igrzyskami Olimpijskimi zdecydowałem się wydać ciężko wyżebraną od rodziny kasę na Sydney 2000. Ten błąd nęka mnie do dzisiaj kiedy tylko pomyślę, że za tą samą kasę mogłem nabyć coś zdecydowanie lepszego. Od tamtego momentu jestem trochę ostrożny w przypadku gier sportowych. Zwłaszcza tych o tematyce olimpijskiej. Od czasu do czasu mam jednak ochotę sprawdzić czy coś zmieniło się w kwestii produkcji tego typu. Szkoda mi jednak marnować kasę na tytuły, które prawdopodobnie okażą się crapami. Na szczęście w sezonie komunijnym dzieciaki z mojej rodziny nie mają na co wydawać kasy i mogę je naciągnąć na zakupy gierek pokroju Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games. Mam nadzieję, że ten tytuł okaże się dobrą grą i nie będę miał wyrzutów sumienia.

Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games prezentuje nam koncepcje, w której zarówno wąsaty hydraulik jak i superszybki jeż są najlepszymi trenerami sportu na świecie. Nasze Mii przyjeżdża do Rio by wsiąść udział w Igrzyskach Olimpijskich, więc decydujemy się na dołączenie do szkoły sportowej jednego z tytułowych bohaterów gry. Wybór uzależnia to kto będzie w naszym składzie i w jakich dyscyplinach weźmiemy udział. Przyłączenie się do jednej ze stron to 7 dni walki o medale. Tryb kampanii został wzbogacony o rozwój naszej postaci. Pomiędzy zawodami możemy brać udział w treningach poprawiających poziom naszego Mii. Im wyższy poziom tym lepsze czapki i ubrania możemy na sobie nosić. Różne ciuchy dają nam bonusy do statystyk. Trening niezbędny do levelowania naszej postaci to minigierki z poprzednich gier olimpijskich z tego cyklu. Mamy więc (niepełny) dostęp do 30 minigierek reprezentujących różne dyscyplin olimpijskie od badmintona aż po wiosłowanie. Główna część rozgrywki to jednak nie ćwiczenia lecz udział w Igrzyskach Olimpijskich w Rio. Przechodzimy kwalifikacje i walczymy o medal. Mamy także okazję ścierać się z mistrzami danej dyscypliny z uniwersum Sonica i Mario. Po pokonaniu ich odblokowujemy te postaci do rozgrywki poza kampanią w trybie pojedynczych meczy.

 

Jak już wspomniałem w Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games pojawia się 30 zadań powstałych na bazie dyscyplin z poprzednich odsłon cyklu. Daniem głównym jest jednak to co powstało specjalnie na potrzeby tego tytułu. W grze możemy zagrać 14 dyscyplin olimpijskich. Udostępniono nam zawody w piłce nożnej, golfie, bieg na 100 metrów, bieg na 110 metrów z przeszkodami, skok w dal, rzut oszczepem, pływanie, łucznictwo, boks, tenis stołowy, siatkówkę plażową, jeździectwo konne, zawody BMX i gimnastykę. 12 z tych dyscyplin to raczej króciutkie minigierki sterczące nam zaledwie na kilka chwil. Na przykład bieg na sto metrów to 10 sekund szybkiego naciskania A. Piłka nożna i golf są zdecydowanie bardziej rozbudowane i przypominają pełnoprawne produkcje.

 

14 gierek nie wydaje się zbyt olbrzymią ilością. Sytuację poprawia jednak wersja plus każdego ze sportów. Mamy wtedy te same dyscypliny olimpijskie w trochę bardziej szalonej wersji z dodatkami z gier z Mario i niebieskim jeżem. Każda z dyscyplin ma swój całkiem ciekawy twist. Na przykład przy tenisie stołowym, blat na którym gramy podzielony jest na sekcje których wartość punktowa zwiększa się po każdym odbiciu piłeczki. Ten kto wygra stracie zyska ilość punktów odpowiadająca wynikowi na części stołu po stronie przeciwnika.

 

Trochę dziwnym rozwiązaniem wydaje się być to, że w danym evencie może brać jedynie kilka z całej gamy postaci dostępnych w tym tytule. Oznacza to, że jesteśmy zmuszeni do grania postaciami wydelegowanymi do danego sportu przez twórców. Sprawia to, że fani księżniczki Daisy będą mogli nią zagrać jedynie w 2 z 14 dyscyplin. Jest to chyba przykładem lenistwa twórców Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games. Innego wytłumaczenia na odstawienie takiego numeru nie mam.

 

 

Sprawa z dyscyplinami wygląda tak, że z 14 sportów jakie znajdują się w pakiecie mniej więcej połowa nadaje się do zagrania tylko jeden raz i nie oferuje nam nic interesującego. Za to golf, gimnastyka, ping-pong czy nawet łucznictwo gdzie, celujemy za pomocą wymachiwania konsolą wciągnęły mnie na zdecydowanie dłużej niż się tego spodziewałem.

 

Jednym z bajerów mających zachęcić nas do ćwiczeń jest tryb maratonu. Polega to na tym, że gra liczy ilość kroków wykonanych przez nas wtedy gdy konsola jest uśpiona. Ich ilość zostaje przeliczona na odległość i sumowana tak byśmy pokonali te ponad 42 kilometry. Za nasze wysiłki otrzymujemy różne bonusy pozwalające na odblokowanie nowych strojów i innych bzdetów. Do wysiłku ma nas zachęcić także aspekt socjalny tego trybu. Ścigamy się bowiem z innymi graczami z całego świata. Możemy zobaczyć jak wypadamy na ich tle a także sprawdzić swoje statystyki. Opcja ta nie jest niczym nadzwyczajnym ale muszę przyznać, że jako dodatek do gry i coś zachęcającego ludzi do ruszenia się tryb maratonu jest fajnym pomysłem.

 

Oprawa graficzna Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games stoi na akceptowalnym poziomie. Zarówno lokacje jak i modele postaci wyglądają przyzwoicie ale nic nie wybija się ponad przeciętność. Po części jest to wina tego, że większość postaci biorących udział w zawodach to Mii w dziwacznych kostiumach.

 

Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games to całkiem spoko pozycja, która na tle innych „olimpijskich” gierek wypada zaskakująco dobrze. Nie jest to bardzo dobra gra ale ma swoje momenty. Jeśli komuś nie przeszkadza kilka kiepskich minigierek to może spokojnie sięgnąć po ten tytuł. Jednak w porównaniu z innymi sportowymi perypetiami Mario jest to raczej przeciętniak. Osobiście preferowałbym 3DSowe odsłony Mario Tenis i Mario Golf.

Danteveli
3 lipca 2016 - 18:04