Igrzyska Olimpijskie w Rio są już praktycznie za rogiem. Za około miesiąc cały świat będzie żył zmaganiami sportowców i ekscytował się dyscyplinami, które na co dzień olewamy. Atmosfera tego podniosłego wydarzenia udziela się także bohaterom gier wideo. Dlatego też Mario i Sonic organizują swoją wersję tegorocznej Olimpiady. Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games w wersji na Nintendo 3DS okazało się daleki od ideału ale całkiem przyjemnym tytułem. Ciekawe czy niedawno wydana wersja gry na WiiU poprawia błędy kieszkonsolowego tytułu? Czy może po raz kolejny najnowsza stacjonarna konsola Nintedno doczekała się kolejnej słabej gry sportowej z Mario?
Przygodę z Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games zaczynamy na plaży, gdzie trwają przygotowania do startu Igrzysk Olimpijskich. Mamy okazję potrenować w dyscyplinach które pojawią się w „głównym” trybie rozgrywki. Tym razem podobnie jak w przenośnej wersji tytułu mamy dostęp do 14 dyscyplin sportowych. Nie pokrywają się one jednak w pełni z tym co dostępne było na 3DSie. Możemy zagrać w piłkę nożną, rugby siedem, siatkówkę plażową, zawody BMX, bieg na 100 metrów, trójskok, pływanie boks, jazdę konną, gimnastykę, sztafetę 4x100 metrów, rzut oszczepem, łucznictwo i tennis stołowy. Oznacza to, że golf, bieg na 110 metrów z przeszkodami i skok w dal zostały zastąpione przez rugby, trójskok i sztafetę. Pozostałe gierki są mniej więcej takie same w przypadku obu systemów. W przypadku WiiU nie mamy jednak dostępu do tych bardziej zwariowanych wersji dyscyplin olimpijskich, gdzie reguły zostają zmienione tak by móc korzystać ze specjalnych umiejętności i przedmiotów charakterystycznych dla Sonica i wąsatego hydraulika. Zamiast tego mamy piłkę, rugby siedem i siatkówkę plażową w wersji duel. Ten wariant polega na tym, że walczymy na specjalnych arenach, gdzie pojawiają się power upy i inne drobne udziwnienia rozgrywki. W gruncie rzeczy nie ma większej różnicy pomiędzy trybem duel z WiiU a trybem Plus z 3DSa. No może poza tym, że tam mieliśmy łącznie 28 minigierek a tutaj wychodzi na to, że jest ich tylko 17. Miałem też wrażenie, że wszystkie gry z tej kolekcji są zdecydowanie prostsze od swoich przenośnych odpowiedników. Najlepszym przykładem tego jest chyba gimnastyka. W obu wersjach jest to rytmiczna produkcja w stylu Guitar Hero, Parappa the Rapper i innych produkcji, gdzie musimy w odpowiednim momencie nacisnąć przycisk. W wersji na 3DSa korzystamy praktycznie z wszystkich przycisków naszej kieszkonsolki. WiiU to tylko dwa przyciski co zdecydowanie zmniejsza stawiane przed nami wyzwanie. Podobnie jest w przypadku pozostały dyscyplin. Jest to tak jakby ta wersja Rio 2016 Olympic Game została stworzona z myślą o młodszych graczach.
O tym fakcie przekonuje mnie także aspekt edukacyjny gry. Wraz z naszymi postępami w zawodach odblokujemy informacje o krajach uczestniczących w Igrzyskach Olimpijskich. Kilka zdań na temat państwa od jego reprezentanta pozwala nam dowiedzieć się ciekawostek na ich temat. Możemy na przykład usłyszeć o tym, że Hongkong startuje na Olimpiadzie nie w ramach reprezentacji Chińskiej Republiki Ludowej lecz jako osobny zawodnik. Element ten może posłużyć do nauki najmłodszych na temat różnorodności i tego jak olbrzymi jest świat.
Recenzowana produkcja jest dość uboga pod względem trybów rozgrywki. Mamy do wyboru pojedyncze mecze w danych dyscyplinach w wersji da jednego lub wielu graczy i udział w turnieju Rio 2016 dla pojedynczego gracza lub w trybie kooperacji. Tryby olimpijski od normalnej gry różni się tym, ze sami nie możemy decydować w którą dyscyplinę chcemy grać bo mamy odgórnie przydzielone trzy typy. Musimy także przechodzić trzy rundy danego sportu by zostać nagrodzonym medalem. Jeśli idzie nam dostatecznie dobrze to będziemy mogli wyzwać na pojedynek „mistrza” danego sportu. Jeśli go pokonamy do odblokujemy specjalny strój dający bonusy do statystyk naszego Mii. Odblokujemy tą postać także jako gościa, którym możemy grać w pojedynczych meczach. Jest to zdecydowanie mniej interesujące rozwiązanie od kampanii z Nintendo 3DS, gdzie wybieraliśmy jedną z dwóch stron po której chcemy stanąć. Rywalizacja Sonica z Mario wydaje się lepszym patentem od suchych zawodów.
Oprawa graficzna produkcji stoi na dość wysokim poziomie. Jest to w główniej mierze rezultat świetnego designu postaci z uniwersum Mario. Pasują one idealnie do kolorowych lokacji i wyglądają bardzo przyzwoicie na ekranie telewizora. Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games przekonało mnie o zdecydowanej wyższości Nintendo nad Segą. Większość postaci z gier o niebieskim jeżu wygląda prawie tak samo. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Silvera z uniwersum Sonica to pomyślałem, ze jest to jakiś żart. Niestety nie to jest po prostu biały Shadow the Hedgehog. Nie mam oczywiście o to pretensji do twórców tej kolekcji gierek sportowych. Moim problemem jest raczej to jak Sega przez lata marnowała potencjał Sonica i stworzyła uniwersum pełne nieciekawych postaci. Pomijając tą kwestię wszystko jest na naprawdę wysokim jak na grę tego typu poziomie.
Spośród całego pakietu gier najlepiej będziemy bawić się przy tenisie stołowym, rugby, boksie i piłce nożnej. Te dyscypliny nie opierają się jedynie na prostackim klepaniu jednego przycisku i zostały zrobione w całkiem fajny sposób dający im ten arcadeowy klimat. Nawet w trybie dla pojedynczego gracza dadzą one nam spora dawkę frajdy. Reszta gierek jest raczej czymś co ma sens tylko w przypadku mulitplayerowej rozgrywki.
Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games w wersji na WiiU to kolejny przykład olewania konsoli stacjonarnej Nintendo. Nie rozumiem jak można zdecydować się na to, żeby konsolowa wersja jakiegoś tytułu była uboższa od swojego mobilnego odpowiednika. Podobna sytuacja miała miejsce przy ostatnim Mario Tenis. Tutaj efekt końcowy jest jeszcze gorszy niż w przypadku tamtej pozycji. Wynika to z tego, że znaczna część z minigierek, w które mamy okazje zagrać nie jest zbyt interesująca i nie będzie chciało się nam do nich wracać. Te najciekawsze jak piłka nożna czy rugby siedem to trochę za mało by zrekompensować nam wszystkie braki.
Najnowszy pojedynek pomiędzy maskotkami Nintendo a Segi to totalny średniak. Zbiór kilkunastu mini gierek bez trybu kampanii czy jakichś fajnych dodatków. Uboga oferta skierowana do fanatyków kanapowego multiplayera wypada jednak znacznie gorzej kiedy porównamy ją z wersją tytułu na Nintendo 3DS. Niezrozumiałe dla mnie jest to jak można traktować Mario & Sonic at the Rio 2016 Olympic Games jako pełnoprawny produkt. Można się przy tej pozycji prze chwilę dobrze pobawić ale na dłuższą metę lepiej trzymać się od tego tytuły z daleka.