Recenzja Uncharted: Fortune Hunter - Danteveli - 5 lipca 2016

Recenzja Uncharted: Fortune Hunter

Danteveli ocenia: Uncharted: Fortune Hunter
77

Przebijanie się przez masę produkcji wydawanych na telefony jest bardzo męczące. Człowiek musi przebić się przez masę śmieci zanim trafi na coś godnego uwagi. Często poświęcenie swojego czasu na pobieranie szmelców zostaje nam zrekompensowane z nawiązką w chwili gdy natrafimy na jakaś perełkę, o której nigdy wcześniej nie słyszeliśmy. Uncharted: Fortune Hunter jest przykładem tego, że na Google Play Store można przez przypadek trafić na coś dobrego. Tylko czy ja przez przypadek nie przesadzam? Może masa crapów sprawiła, że średniaka traktuję jak mannę z nieba?

 

 

Uncharted: Fortune Hunter to produkcja służąca jako element promocyjny i tak zwany companion app dla Uncharted 4: A Thief's End. Oznacza to, że gra logiczna służy nam głównie do odblokowywania dodatkowej zawartości w konsolowym tytule. Szybko przekonałem się jednak, że Fortune Hunter ma nam do zaoferowania znacznie więcej niż typowa produkcja wydana do promocji jakiejś gry. Spędziłem przy tym tytule kilka godzin i naprawdę zostałem wciągnięty przez zagadki pasujące tematycznie do serii przygód Nathana Drake'a.

 

 

Fabuła tej produkcji praktycznie nie istnieje. Wszystko sprowadza się do serii wypraw po całym świecie podczas których Nathan Drake wraz ze swoim starym kumplem znanym jako Sully szuka przeróżnych skarbów. Nie ma to jakiejś większej osi fabularnej i po prostu skaczemy z miejsca na miejsce w poszukiwaniu skarbów. Nie oznacza to jednak, że postacie zostały kompletnie pozbawione swojej charakteryzacji. W trakcie rozwiązywania kolejnych zagadek możemy poczytać komentarze obu panów na temat tego co się dzieje. Mamy więc trochę narzekania na życie poszukiwacza skarbów i odrobinę przyjaznych docinek. Nie jesteśmy jednak przytłoczeni tym elementem bo twórcy zdali sobie sprawę, że w grze o rozwiązywaniu puzzli właśnie ten element jest najważniejszy.

 

Fortune Hunter to gra polegajaca na zbieraniu skarbów. Swoją mechaniką produkcja ta przypomina trochę Hamilton's Great Adventure. Mamy puzzle polegające na odpowiednim pokonywaniu mini labiryntów tak by odblokować „szkatułkę” ze złotem i złapać upragniony przedmiot. My wyznaczamy trasę jako Nathan Drake ma pokonać a także sprawiamy, że dochodzi do interakcji z różnymi przedmiotami. Całość rozgrywka się w trybie turowaym. Po każdym naszym ruchu akcja zamiera do momentu aż wydamy kolejną komendę. Kiedy to już zrobimy wszystko działa w czasie rzeczywistym. Oznacza to, że wraz z krokiem naszego bohatera poruszają się także inne rzeczy. Z początku zabawa polega na szybkim pokonywaniu labiryntu i naciskaniu przycisków otwierających dalsza drogę. Szybko jednak musimy przenosić przedmioty, popychać głazy, strzelać do rożnych tarcz i unikać działek. Zagadki sprowadzają się do znalezienia optymalnej trasy pokonania poziomu a także znalezienia sposobu na czyhające na nas pułapki. Zazwyczaj wiąże się to z odrobiną eksperymentowania bo różne dźwignie i inne panel dotykowe ze sobą współdziałają. Wszystkie nowe elementy zostają powoli wprowadzane i mamy czas by nauczyć się dodawanych do rozgrywki zasad.

 

Interesującą rzeczą jest system kluczy przyznawanych nam na zakończenie levelu. Jeśli uda nam się pokonać poziom używając jedynie określonej ilości ruchów to w nagrodę dostaniemy klucz do skrzynki z drobnymi bonusami. Nie jesteśmy do tego jednak zmuszeni i możemy pokonywać mapy w swoim własnym tempie. Klucze świetnie pełnią rolę marchewki na kiju i zachęcają nas do wysiłku umysłowego.

 

 

Oprawa graficzna tej produkcji jest naprawdę solidna. Nie mamy tu jakiejś zniewalającej grafiki i pomysłowej stylistyki. Musze jednak przyznać, że kreskówkowe proporcje młodszego Nathana Drake'a sprawdzają się całkiem fajnie. Lokacje nie są specjalnie zróżnicowane no bo przez większość czasu oglądamy szara i brunatną podłogę. Mamy jednak tła pozwalające nam odróżnić Szkocję od jakiejś innej miejscówki.

 

Chyba pierwszy raz mogę powiedzieć, że gra z systemem mikropłatności robi coś idealnie. Za pobranie Uncharted Fortune Hunter nie płacimy ani grosza. Produkcja ta nie ma liczników, ograniczonej liczby żyć, reklam wyskakujących na każdym kroku. Po prostu zero uprzykrzających nam życie elementów. Możemy wydać kasę na kryształki pozwalające nam na zakup monet albo za dolca kupić mapę z lokacjami wszystkich skarbów. Nie są to jednak rzeczy niezbędne do cieszenia się z gry. Monety służą nam do zakupów innych wariantów stroju Nathana i poza kilkoma przypadkami nie mają żadnego wpływu na gameplay. Dodatki do trybu multiplayer w Uncharted 4 odblokowujemy poprzez ukończenie kolejnych polowań na skarby, zebranie poukrywanych na mapach reliktów lub ze skrzynek otwieranych za pomocą kluczy nagradzanych za szybkie pokonywanie leveli. Wszystko możemy odblokować przez przechodzenie gry i jakakolwiek płatność pełni tutaj raczej funkcję rzucenia groszem w stronę twórców w ramach podziękowania za ich pracę.

 

Oczywiście nie obyło się bez kilku mniejszych i większych problemów. Jedną z trochę bardziej problematycznych kwestii jest sterowanie. Rysowanie palcem trasy którą ma pokonać Drake wydaje się być dobrym pomysłem. Niestety od czasu do czasu pojawiają się z tym problemy. Ga nie zawsze łapała moją trasę i zdarzało się, że Nathan kończył nie w tym miejscu gdzie chciałem lecz tam gdzie mu się spodobało. Jest to denerwujące zwłaszcza gdy stanie się pod koniec jakiejś mapy i jesteśmy zmuszeni powtarzać cały cykl akcji by zdobyć upragniony kluczyk. Wiele osób może mieć także problem z poziomem trudności gry. Na początku Fortune Hunter wydaje się być zbyt łatwą produkcją. W pewnym momencie tytuł ten staje się jednak diabelnie trudny i wymaga od nas główkowania. Nie ma w tym nic złego ale przeskok z prostackiej gry do wyzwania jest takim małym szokiem i musimy przestawić się na trochę inny tryb myślenia. Lepiej byłoby stopniowo wprowadzać graczy na głębsza wodę albo ograniczyć liczbę poziomów pełniących rolę łatwizny do odbębnienia.

 

 

Uncharted Fortune Hunter może śmiało może dołączyć do produkcji takich jak Hitman Go czy lara Croft Go. Jest to kolejna gra udowadniająca, że da się zrobić coś ciekawego z mobilnych odsłon dużych konsolowych/komputerowych gier. Nie jest to produkcja idealna ale można przy niej bardzo miło spędzić kawałek czasu.

Danteveli
5 lipca 2016 - 21:34