Czasami zdarzy mi się powiedzieć coś bez pomyślenia o tym jakie będą skutki moich słów. Czasem przynosi to dobre rezultaty a innym razem kończę gdzieś na chińskiej wsi z wizytą u rodziny znajomej jako kandydat na jej przyszłego męża. Wiedziałem że podjęcie się zrecenzowania Gal*Gun: Double Peace było nieprzemyślaną decyzją. Nie miałem jednak pojęcia jakie będą tego skutki. Czy po zagraniu w ten tytuł stałem się zboczeńcem?
Gal*Gun: Double Peace to sequel dziwacznego shootera wydanego tylko w Japonii na Xboksa 360 i PlayStation 3. Teraz dzięki brytyjskiemu wydawcy PQube mamy w końcu okazję zagrać w symulator fantazji japońskiego licealisty. Gra wylądowała zarówno na PlayStation 4 jak i na PS Vita. Obie wersje tytułu w znacznej części są do siebie podobne. Jednak zmieniono tyle elementów, że koniec końców nasze doświadczenie różnić się będzie w zależności od wybranej przez nas wersji gry.
Gal*Gun: Double Peace to produkcja w której wcielamy się w typowego licealistę, który nie ma zbyt wielkiego szczęścia w życiu miłosnym. W wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności (lub przeznaczenia) zostajemy trafieni przeładowaną strzałą kupida. Efektem tego jest to, że każda kobieta która nas zboczy od razu się w nas zakocha. Sytuacja ta nie jest jednak tak pozytywna jakby to się wielu wydawało. Jak tłumaczy nam anioł o imieniu Ekoro, rezultatem zbytniego przeładowania seksapilem jest to, że po 24 godzinach już nikt nigdy więcej nas nie pokocha. Musimy więc w przeciągu dnia odnaleźć swoją drugą połówkę. Zbiegiem okoliczności jest to, że tego samego dnia spotykamy dwie siostry, które kiedyś były nam bardzo bliskie ale z tych czy innych względów oddaliliśmy się od siebie. Jakby tego wszystkiego było mało to po kampusie naszej szkoły biega demon odstawiający dziwne sztuczki. Całość ma więc fabułę dość nietypową jak na gry. Jednocześnie jest to mieszanka elementów popularnych a japońskiej animacji. Motyw tak zwanego haremu (jeden chłopak w którym zakochuje się masa dziewczyn) w ekstremalnym wariancie. Historia jest oczywiście tylko wymówką by móc pobawić się w symulator zboczeńca. Przyznać trzeba jednak że włożono w nią trochę roboty. Mamy kilka ścieżek fabularnych prowadzących do różnych zakończeń. Wydaje mi się też że chciano dodać głównym postaciom odrobinę głębi. W rezultacie otrzymujemy coś całkiem znośnego i z odrobiną humoru. Nie brzmi to może jako super pozytywnie ale w przypadku gry opierającej się na pomyśle strzelaniu do dziewczyn wzrokiem by wywołać u nich coś w rodzaju orgazmu jest to dość niespodziewane.
Gal*Gun: Double Peace jest tak zwanym shooteream na szynach, czyli wariantem gry FPP, gdzie nasza postać porusza się automatycznie a my musimy jedynie strzelać do wrogów pojawiających się na ekranie. Jako że w tym tytule nie korzystamy z karabinów tylko (wzrokiem) wystrzeliwujemy feromonowe pociski wprawiające dziewczyny w stan ekstazy to do gameplayu dodano tutaj pewne elementy. Nie mamy więc odstrzeliwania głów naszym przeciwnikom ale inne metody na wyłącznie ich z walki. Lewa gałka analogowa służy nam do poruszania się naszym celowniczkiem. Kwadrat pozwala na strzelanie i wykonywanie naładowanych strzałów bardziej podniecających dziewczyny. Poza tym mamy także tryb zoom, który to pozwala nam na dokładniejsze celowanie w określone partie ciała i daje nam możliwość podglądania dziewczyn przez ubrania. Możemy wtedy sprawdzić ich wymiary co zostanie zapisane w bazie danych na temat potencjalnych kandydatek na drugą połówkę naszego bohatera. Zoom pozwala nam też na dokładniejsze celowanie w określone cześć ciała kobiet. Każda z uczennic i nauczycielek ma bowiem przypisane do siebie konkretne strefy erogenne pozwalające na zadanie potężnych obrażeń/rozkoszy w dany punkt. Mamy także dostęp do specjalnego ataku Doki-Doki, który dostępny jest po naładowaniu pasku energii. Po odpaleniu go przenosimy się z wybranymi dziewczynami w jakieś tajemnicze różowe miejsce, gdzie oglądamy je z perspektywy ruszającej się kamery i mamy pocieraniem doprowadzić je do ekstazy. W przypadku wersji na PlayStation Vita odbywa się to poprzez macanie, klepanie i pocieranie przedniego ekranu konsolki. Nasze „przeciwniczki” nie są jednak kompletnie bezbronne. Dziewczyny atakują nas poprzez wykrzykiwanie, że nas kochają, wręczanie nam listów miłosnych czy próby pocałowania nas. Wszystko to z jakiegoś względu zadaje nam obrażenia i może doprowadzić nas do przegranej. Obok absolutnie zakochanych przedstawicielek płci przeciwnej są także te pod wpływem demona. Rozpoznamy je po czarnej aurze otaczającej ich ciała a także tym, że lata wokół nich mały stworek. One są stworzone bardziej dla masochistów bo ich ataki sprowadzają się do przewracania nas i zgniatania butem naszej męskości. Aby się z nimi rozprawić musimy pierw zestrzelić mini demona.
Całość jest nieziemsko absurdalna co może się podobać. Sam byłem zaskoczony pomysłami zastosowanymi w grze. Nie chodzi nawet o sam fakt doprowadzania kobiet do orgazmu poprzez intensywne patrzenie na nie ale scenariusze jakie zostają nam zaprezentowane. Tym najbardziej zapadającym w pamięć jest zadanie poboczne związane z duchami. Na jednej z map możemy w tle zobaczyć duchy dziewczyn, które z jakiegoś powodu też nas pożądają i mamy możliwość wpatrywania się w ich niematerialne krągłości. Wszystko jest niezwykle zwariowane do potęgi dziesiątej. Dlatego tez nie mogło zabraknąć sekcji z dziewczynami i obleśnymi mackami.
Pomiędzy kolejnymi poziomami możemy odwiedzić sklep pozwalający nam na zakup ulepszeń statystyk dla naszego bohatera. Wiąże się z tym element parametrów jakie są przypisane naszej postaci. Mamy poziom inteligencji, atletyzmu czy też to jak wielkim zboczeńcem jesteśmy. W trakcie gry współczynniki te ulegają zmianie i mają jakiś wpływ na nasze zakończenie. Trudno mi jednak stwierdzić jak to dokładnie działa bo ten element nie został wytłumaczony w grze i nie zauważyłem by jakoś specjalnie przekładał się na gameplay.
Poza trybem Story mamy także Score Attack pozwalający na przechodzenie poziomów bez potrzeby męczenia się ze wstawkami fabularnymi. Galeria daje nam dostęp do zbieranych podczas rozgrywki danych o dziewczynach. Możemy też zabawić się tam w odpalenie trybu Doki-Doki na wybranej kandydatce na partnerkę. Jest też kilka obrazków z gry i informację na temat naszych statystyk. Dowiemy się dzięki temu ile dziewczyn wprowadziliśmy w stan ekstazy, jaka jest nasza ulubiona cześć kobiecego ciała czy też jak wielkim zboczeńcem jesteśmy. Ostatnią znaczącą rzeczą jest dostęp do przebieralnia pozwalający na ubieranie bohaterek według naszych upodobań.
Jednokrotne przejście Gal*Gun to jakieś 3 może 4 godziny gry. Zaliczenie wszystkich ścieżek i przypisanych im dziewczyn wydłuży ten czas kilkukrotnie. Dodatkowo zaliczenie tytułu na 100% zajmie nam jakieś 25 a może nawet 30 godzin. Wiąże się z tym zbieranie znajdzie poukrywanych w levelach a także perfekcyjne zaliczanie walk z bossami. Daje to więc całkiem niezły wynik jak na shootera na szynach.
Oprawa graficzna tej produkcji to standardowe anime byle co w jakości pasującej do konsol poprzedniej generacji. Nic nie wygląda specjalnie źle ale nie ma też powodu by czymkolwiek się zachwycać. Oprawa muzyczna może dość szybko stać się frustrująca. Może to tylko moje wrażenie ale przez całą grę przygrywa nam tylko jedna męcząca melodia. Warto też nadmienić, że postacie gadają po japońsku z napisami w języku angielskim. Jednak nie wszystkie sekcje zostały przetłumaczone. Dlatego też jeśli ktoś nie zna języka Kraju Kwitnącej Wiśni to umkną mu odrobiny krzyków podnieconych dziewczyn albo wydzieranie się o tym jak bardzo jesteśmy kochani.
W przypadku wersji gry na PS Vita dochodzi jeszcze kilka minusów. Po pierwsze chodzi o czas ładowania się gry. Pierwsze wczytywanie trwa ponad 3 minuty co jest koszmarnie długim czasem. Samo wczytywanie się kolejnych poziomów też trwa bardzo długo. Dodatkowo gra nie jest w stanie utrzymać nawet tych marnych 30 FPS i bardzo często jesteśmy uraczeni spowolnieniami. Trudno mi powiedzieć czy bajer z macaniem ekranu rekompensuje nam te niedociągnięcia.
Jestem na tysiąc procent przekonany, że Gal*Gun: Double Peace to produkcja jedynie dla garstki graczy w Europie. Fajnie jednak że tego typu niszowe tytuły mogą pojawić się na Starym Kontynencie. Przyznam też że poza sferą fanservice ta gierka ma też duszę i nie jest pustą wydmuszką serwującą nam jedynie substytut porno. Tylko czy ma to jakieś większe znaczenie kiedy to pojękujące dziewczyny są największym „atutem” gry? Nikt kto wcześniej nie był zdecydowany na zakup Gal*Gun: Double Peace nie powinien sięgać po ten tytuł. Jestem jednak zadowolony, że miałem okazję zagrać w tą grę i zrozumieć trochę lepiej coś bardzo dziwacznego.