Recenzja Iron Maiden: Legacy of the Beast - Danteveli - 24 lipca 2016

Recenzja Iron Maiden: Legacy of the Beast

Danteveli ocenia: Iron Maiden: Legacy of the Beast
67

Iron Maiden jest zespołem, który chyba najbardziej zaangażował się w medium jakim są gry wideo. Zespół w ten czy inny sposób powiązany jest z całą gamą tytułów począwszy od dziwacznego Ed Hunter aż po obecność Eddiego w Tony Hawk Pro Skater 4. teraz do tych produkcji dołączą także Iron Maiden Legacy of the Beast. Czy oznacza to, że możemy liczyć na heavy metalowy klimat na swoich telefonach komórkowych?

Fabuła gry opiera się na tym, że dusza maskotki zespołu – Eddiego rozpadła się na wiele części, które rozsiane zostały po świecie. Naszym zadaniem jest zebranie tych wszystkich elementów i sprawienie by bohater, który przez lata uzyskał wiele różnych tożsamości, stał się całością. Jest to więc typowy quest oparty na zbieraniu rzeczy i wydawałoby się że nikogo to specjalnie nie zainteresuje. Twórcy gry zdecydowali się jednak na położenie całkiem sporego nacisku na opowiadaną historię. Praktycznie pomiędzy każda walką z wrogami uraczeni jesteśmy scenką przerywnikową przedstawiającą dialog pomiędzy Eddiem a kobietą pełniąca rolę przewodnika w tej wyprawie.

 

Gameplay tej produkcji to na pierwszy rzut oka kalka każdego innego telefonowego RPG zaprezentowanego nam w modelu free to play. Mamy więc typowe walki w formie turowej, gdzie możemy wykonać atak albo użyć umiejętności specjalnej danego bohatera jeśli posiadamy odpowiednią ilość punktów gromadzonych podczas walki. Nie jest tak jednak do końca bo mimo dobrze znanej bazy dorzucono do gameplayu elementy wyróżniające tą pozycję spośród innych mobilnych RPG. System opiera się tutaj na tym, że naraz wystawiamy trzech zawodników. Jest to kombinacja Eddie plus dwie inne postacie pełniące trochę rolę supportu dla tego trupiaka. Wynika to z tego, że nasz bohater posiada dodatkowy pasek wściekłości pozwalający po napełnieniu wykonać potężny atak. Dodatkowo Eddie może zmieniać swoją formę. Polega to na tym, że w trakcie rozgrywki wraz z zbieraniem fragmentów duszy Eddiego zdobędziemy też jego inne wersje. Każdy z wariantów posiada swój własny wygląd i zestaw umiejętności. Podczas misji możemy przełączać się pomiędzy trzema wariantami Eddiego. Ma to zastosowanie głównie ze względu na obecny w grze system oparty na zasadzie kamień, papier, nożyce. Wszystkie jednostki mają do siebie przypisany jeden z trzech kolorów powiązany z ich funkcją. Kolor ten daje im przewagę nad jednym kolorem i słabość do innego. Dlatego też jako Eddie z czerwonymi mocami będziemy pogromem dla zielonych ale niebieskim nie zadamy zbyt wielu obrażeń. Wtedy też najlepiej skorzystać z możliwości przełączenia się do innego wariantu naszego nieumarłego bohatera.

Najbardziej interesującym elementem walk jest jednak zastosowany w nich system quick time event. Wypada to w podobny sposób jak przy nowszych tytułach z serii Mario RPG. Musimy w odpowiednim momencie kliknąć w ekran by zadać większe obrażenia. Czary ładujemy poprzez szybkie stukanie w ekran. Sprawia to, że jesteśmy trochę bardziej zaangażowani w same walki. Na szczęście do gry dorzucono możliwość auto-atakowania co zdecydowanie ułatwi nam grind na zaliczonych już wcześniej planszach.

 

Struktura gry sprowadza się do serii walk pomiędzy którymi oglądamy dialogi eksponujące nam fabułę. Rozwiązanie to sprawdzałoby się całkiem dobrze gdyby nie największa wada tego tytułu. Chodzi tu o koszmarne czasy wczytywania się poziomów. Najgorzej jest na samym początku bo odpalenie tytułu wiąże się z dobrymi dwiema minutami wpatrywania się w ekran tytułowy kiedy gra się wczytuje. Pomiędzy misjami ten czas skraca się do przedziału pomiędzy kilkudziesięcioma sekundami a minutą. Nie wiem czy jest to tak olbrzymia gra czy też produkt nie został dobrze zoptymalizowany ale nawet na moim nowym HTC 10 czekanie było nie do zniesienia. Kilka razy zdarzyło się, że zmęczony wyczekiwaniem po prostu odpuszczałem sobie Iron Maiden Legacy of the Beast i odpalałem jakiś inny tytuł. Jest to trochę dziwne bo normalnie raczej miałbym problemy ze wszystkimi systemami free to play spowalniającymi postępy w grze. Jednak system energii z timerami przestaje być problemem jeśli wczytanie się poziomu zajmuje tyle samo czasu co jej odnowienie. Ten skutek uboczny okropnych loadingów sprawił, że Iron Maiden Legacy of the Beast może pochwalić się bardzo nieinwazyjnymi mechanizmami free to play.

 

 

Niepodważalnym atutem gry jest muzyka. Od momentu odpalenia Iron Maiden Legacy of the Beast słyszymy świetne kawałki, które idealnie pasują do metalowego klimatu gierki. Coś takiego spotkałem wcześniej tylko w Brutal Legend. W obu przypadkach brzmienia idealnie oddają ducha tytułu.

 

Moje ogólne wrażenia po czasie spędzonym z Iron Maiden Legacy of the Beast są naprawdę pozytywne. Gra ma sporo zalet i naprawdę może się podobać. Szkoda tylko, że loadingi potrafią skutecznie zniszczyć moją chęć do grania

 

Iron Maiden Legacy of the Beast to całkiem fajny tytuł, który powinien zadowolić fanów legendarnego zespołu muzycznego. Wyróżnia się on na tle podobnych tytułów poprzez zastosowanie QTE. Niestety gra traci wiele przez horrendalnie długie czasy wczytywania się kolejnych misji. Dlatego też poleciłbym aby osoby niecierpliwe unikały tej produkcji jak ognia.  

Danteveli
24 lipca 2016 - 19:29