Podczas ostatniego naszego spotkania w zasadzie nie poruszyliśmy żadnego konkretnego tematu. Skupiliśmy się na tym, że o grach można i warto rozmawiać - nawet poważnie - i rzuciliśmy kilkoma pomysłami. W czasie jaki minął od poprzedniej publikacji powstało kilka koncepcji o czym można by napisać i dość spontanicznie stanęło na dzisiejszym temacie - cenach gier. Dlaczego kosztują tyle ile kosztują, dlaczego dystrybucja cyfrowa nie jest tak tania jak wydaje się mogła by być i tak dalej. Nadal jest to spokojna dyskusja, zdalna, ale marzy mi się, żeby przed rozpoczęciem roku akademickiego pogadać o grach w warunkach bardziej pubowych, na pewno będzie ciekawie.
Gry komputerowe zostały tak zaprojektowane, aby przenosić nas z rzeczywistości w świat wirtualny. Wszyscy chcemy odreagować! Choć na chwilę uciec w świat nierzeczywisty. Sposoby są różne. Taka jest brutalna i… aksamitna prawda. Paradoksalnie, czy chcemy, czy nie, multimedialna rozrywka, coraz częściej, zaczyna tę niechcianą nam rzeczywistość przypominać! Celem rozrywkowego programu multimedialnego, jakim są gry elektroniczne, jest zaoferowanie swojemu użytkownikowi zabawy w wirtualnym świecie. Przeniesienie go do alternatywnego uniwersum, zaprogramowanego miejsca, po drugiej stronie monitora – rzeczywistości - w obrębie, której można być kimś, którym się zechce i dokonywać rzeczy niepojętych w życiu realnym. A gdyby tak, wykorzystać gry komputerowe w innym celu? Użyć ich, by zmodernizować zabiegi znane nam z rzeczywistości, jaką znamy? Urealnić wirtual? Zapraszam do lektury tekstu, w którym dowiecie się jak można zamienić grę w interaktywne narzędzie przynoszące określone korzyści, nie rozstając się z ulubionym, komputerowym siedliskiem...
Pizza, pizza, pizza… Ach, ilu z nas w tym momencie nie chciałoby w tym momencie otwierać ogromnego kartonu z pachnącą „Margheritą” w środku? Jako, że to potrawa niezbyt świąteczna, a zajadanie pachnącej pizzuni może wprawić w szewską pasję zapracowanych domowników, może by tak samemu przyrządzić własną pizzę – na przykład na ekranie komputera?
No właśnie, gdzie? Jeszcze kilka lat temu komputerowi ekonomiści mieli pełne ręce roboty, a teraz, szczerze powiedziawszy, nie mamy (bo i ja się do nich zaliczam) zbyt wielu sposobności, by pewnie ulokować wirtualną mamonę
Aby przekonać się, w jak fatalnej kondycji znajduje się obecnie ten gatunek, wystarczy powędrować myślami 7-8 lat wstecz. Wirtualni burmistrzowie zarywali wtedy nocki projektując miasta w genialnym Sim City 4 – teraz musimy zadowolić się podróbką niezbyt wysokich lotów, Cities XL. Przyszli maklerzy z kolei robili furorę na parkiecie w Capitalism II, osiągając kolejne szczyty notowań giełdowych, wyprzedzając konkurencję pod względem technologicznym i dokonując nieustannej analizy setek słupków, tabel i wykresów. Domorosłym przedsiębiorcom również wiodło się wspaniale – mieliśmy przecież nieskrywaną przyjemność zagrywać się w Industry Giant II. Posiadanie wirtualnej firmy transportowej również nie stanowiło żadnego problemu – do dyspozycji mieliśmy przecież genialnego i wciąż żywego wśród fanów Transport Tycoon czy równie wciągającą trylogię Railroad Tycoon. Na dyskach wielu z nas zawitał także Traffic Giant – symulacja przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej czy – już mniej znane – Rails Across America, czyli 140 lat amerykańskiej kolei na jednym krążku CD. A przecież mieliśmy też troszkę młodsze, ale równie znakomite The Movies od Petera Molyneux, Pizza Syndicate, trzy części RollerCoaster Tycoon, Tycoon City: New York, Hotel Giant, Zoo Tycoon… Ech, naprawdę muszę dalej wymieniać?