Pizza, pizza, pizza… Ach, ilu z nas w tym momencie nie chciałoby w tym momencie otwierać ogromnego kartonu z pachnącą „Margheritą” w środku? Jako, że to potrawa niezbyt świąteczna, a zajadanie pachnącej pizzuni może wprawić w szewską pasję zapracowanych domowników, może by tak samemu przyrządzić własną pizzę – na przykład na ekranie komputera?
Siec własnych pizzerii – czy to nie marzenie wielu domorosłych biznesmenów? Taką perspektywę otwiera przed nami Pizza Syndicate – wyjątkowa ekonomia w sposób kompleksowy traktująca o prowadzeniu swojego własnego, gastronomicznego biznesu. Prowadzimy naszą ekspansję poprzez wynajem kolejnych lokali dostępnych w kilkunastu miastach ulokowanych na całym świecie. Każdą pizzerię dekorujemy wg naszego widzimisię, biorąc pod uwagę obłożenie miejsc przez potencjalnych klientów i lokalizację naszego punktu. Stopniowo poszerzamy menu dostępne dla zjadaczy pizzy, ustalamy odpowiednią strategię rynkową celując w najbardziej dochodowe grupy konsumenckie i rozpoczynamy zaawansowane działania reklamowe. Jeśli nie uda nam się wykurzyć konkurencji w sposób czysto pacyfistyczny, możemy się uciec także do nieczystych zagrań. Korzystamy z arsenału zgniłych produktów, stadka szczurów czy zużytych artykułów higienicznych, sabotując magazyny i kuchnie w lokalach przeciwników. Możecie być pewni, że nasłana przez nas inspekcja sanepidu nie będzie zadowolona z faktycznego stanu sanitarnego konkurujących pizzerii. Oprócz tego mamy do dyspozycji całkiem rozbudowane narzędzie do tworzenie własnych przepisów - korzystając z kilkudziesięciu składników robimy z tym wspaniałym ciastem co tylko dusza zapragnie.
Pizza Syndicate posiada także swoje drugie, bardziej mroczne oblicze. Myślisz: pizza, oczyma wyobraźni widzisz majestatyczne uliczki włoskich starówek. Mówisz: Włochy, a w myśli natychmiast pojawia się wizja mafijnych porachunków. Jak się okaże, korzystania z usług „chłopców” okaże się fundamentalną bronią w stosunku do zaciekle atakującej konkurencji. Wynajmujemy doświadczonych gangsterów, zaopatrzamy ich w potrzebne rekwizyty i zaczynamy szereg misji podnoszących nasz prestiż w mafijnym światku. Zaczynamy od prostych akcji, jak sabotowanie magazynów czy ucieczka przed policją, by skończyć na rabowaniu banków i wyciąganiu swoich przyjaciół z kicia, pacyfikując niczego niespodziewających się strażników. Kontakty z mafiosami wykorzystujemy także do pomnażania naszego majątku, piorąc „brudne” pieniądze.
Może to dziwne, ale ten schemat sprawdza się jak nigdy. Kierowanie własną siecią lokali z pomocą gangsterskich porachunków smakuje niczym przepyszna „Funghi”, a zwariowany klimat świata gry wciąga bez reszty. Mimo swojego dość sędziwego wieku (za niedługo minie dziesięć lat od wydania w Polsce!) to jeden z najlepszych tycoonów, w jakie dane mi było grać. Polecam – bez popity i nadmiaru papryczki chili.