Po genialnym, drugim tomie byłem pełen obaw czy trójka sprosta oczekiwaniom. Sprostała! Eric Powell po raz kolejny zabiera nas na ulicę Samotną, gdzie spod ziemi sączy się klątwa, cyganka rzuca czary, a stary zombie rozmyśla o ludzkiej naturze. Tu żarty o ekskrementach i fekaliach płynnie przechodzą w poemat ku chwale przyjaźni. Wszystko w przepięknej oprawie i narracji godnej samego Eisnera.
Wiecie co jest zabawne? Zapomniałem o Peaky Blinders. Mimo tego, że staram się śledzić na bieżąco premiery seriali, które miałem przyjemność oglądać, kompletnie wyleciało mi z głowy to dzieło kręcone dla kanału BBC Two, tak przecież zabawiające mnie przy okazji sezonu pierwszego. Drugi rozdział przygód cygańskiego gangu ozdabiającego szwami twarzyczki wielu szemranych przedsiębiorców z powojennej (przy czym mówimy tutaj o konflikcie z lat 1914-1918) Anglii, rysował się przecież jako rewolucyjny. Do regularnej obsady dołączył w nim bowiem nie kto inny, a fantastyczny Tom Hardy, znany z roli Bane’a w finalnej odsłonie trylogii Nolana o Batmanie, toteż to długotrwałe spięcie na łączach mojej pamięci było wyjątkowo rozczarowujące. Teraz jednak na stałe wsiąknąłem w rzeczywistość zarysowaną przez Stevena Knighta i muszę przyznać, że dawno nie miałem do czynienia z takim głodem nowych odcinków, jaki obecnie notuję przy oglądaniu Peaky Blinders.
Ulicami Birmingham kroczą chłopcy, których nie chcielibyście spotkać w ciemnym zaułku. Nie chcielibyście być im cokolwiek winni. Lecz z drugiej strony patrzylibyście na nich z niewytłumaczalnym zachwytem... Ci chłopcy to członkowie Peaky Blinders - niewielkiego, lecz nad wyraz ambitnego gangu, trzymającego władzę w Birmingham. Kradną, oszukują, wymuszają, ale przede wszystkim zajmują się bukmacherką. W daszkach swych czapek mają wszyte żyletki. Jeśli im podpadniesz - możesz zostać nieźle poharatany, stracić oko, a nawet życie...