Choć sekretom i ciekawostkom związanym z trylogią Mass Effect poświęciłem trzy teksty, to temat zawartości wyciętej z serii zdążyłem ledwie napomknąć. W związku z powyższym w niniejszym tekście przyglądam się treściom, które ostatecznie w cyklu się nie znalazły, a które zdecydowanie zasługują na opisanie. Na samym początku pragnę wyraźnie zaznaczyć, że w swoim subiektywnym wyborze ograniczyłem się jedynie do najciekawszych elementów usuniętych bądź zarzuconych. Ponadto nie opisuję tych, których autentyczność jest z tego czy innego powodu wątpliwa bądź niemożliwa do zweryfikowania. Zapraszam zatem do lektury wszystkich fanów Mass Effect, którym niestraszne spoilery.
Minęło ponad 12 lat od premiery Star Wars: Knights of the Old Republic i prawie 11 lat od wypuszczenia na rynek drugiej części o podtytule The Sith Lords. Mimo upływu czasu wspomniane produkcje nadal gromadzą wokół siebie liczne grono fanów oraz moderów. O wciąż dużym zainteresowaniu graczy świadczy chociażby fakt, że wersja steamowa dwójki doczekała się niedawno sporej aktualizacji. Wydawałoby się, że po tylu latach, i w moim przypadku po kilkukrotnym przejściu każdej części, produkcje studia BioWare i Obsidian Entertainment oraz kulisy ich powstawania są już w pełni poznane. Niejednokrotnie przeszukując Internet, natrafiałem na wiele ciekawostek oraz sekretów dotyczących serii Knights of the Old Republic, którymi się z Wami podzielę. Co zrozumiałe, tekst zawiera olbrzymią dawkę spoilerów.
Happy Bungie Day!
7 lipca świętowano jako Bungie Day. Siódmy dzień siódmego miesiąca oznacza w kalendarzu Bungie dzień jej społeczności - wszystkich graczy skupionych wokół flagowego tytułu - Destiny. Brak polskiej wersji oraz słaba zawartość dla pojedynczego gracza sprawiły, że gra nie jest u nas zbyt popularna, dlatego warto przybliżyć trochę jak to wygląda gdzie indziej, jak bardzo Destiny zmieniło się na krótko przed premierą i czego możemy spodziewać się po najnowszym dodatku The Taken King.
Trylogia Mass Effect ma do zaoferowania znacznie więcej, niż przeciętny gracz jest w stanie odkryć – to fakt, z którym nie da się dyskutować. Tylko najbardziej dociekliwi i wytrwali fani serii są w stanie poznać każdy skrywany przez nią sekret. Bądźmy jednak szczerzy: kto ma czas i chęci na wielokrotne przechodzenie trzech gier? No właśnie, głównie absolutni fanboye (jak ja), którym granie w Mass Effect każdorazowo dostarcza sporo radości, dlatego też popełniam drugi tekst na temat sekretów trylogii Mass Effect. W pierwszym pisałem o kilku naprawdę interesujących kwestiach, choć w znakomitej większości dotyczących tego, co mogło być, a nie tego, co właściwie było. W niniejszej części „Sekretów trylogii Mass Effect” odwracam proporcje. Zapraszam zatem na (pełną spoilerów) wycieczkę do krainy rzeczy przeoczonych.
Kiedy trylogia Mass Effect została definitywnie zamknięta dodatkiem Citadel do Mass Effect 3, pewien epizod mojego życia również dobiegł końca. Trudno było mi się pogodzić z myślą, że to już koniec i że już nigdy nie będzie mi dane ratować galaktyki ramię w ramię z załogą fregaty Normandia. Zapoznawanie się z innymi mediami spod znaku Mass Effect co prawda łagodziło nieco ból, aczkolwiek tęskniłem przede wszystkim za interaktywnością gry komputerowej. W końcu zabrałem się za odkrywanie wszelkich smaczków związanych z oryginalną trylogią, w tym wyciętej zawartości, zarzuconych pomysłów czy nawet co bardziej interesujących detali, niekiedy powstałych przez przypadek. Nie skłamię, że momentami byłem naprawdę zaskoczony. Aby umilić Wam i sobie oczekiwanie na Mass Effect: Andromeda, które zapowiedziano podczas tegorocznych targów E3, proponuję niewielką wycieczkę w nieco słabiej udokumentowaną przeszłość. Niniejszy tekst zbiera najciekawsze w mojej ocenie „sekrety” trylogii Mass Effect (i oczywiście jest jednym wielkim spoilerem).
Oczywistością będzie stwierdzenie, że branża gier w znacznym stopniu inspiruje się kinematografią. Efektowne sceny akcji, różne ujęcia kamery, reżyserowane dialogi to tylko część zapożyczonych rozwiązań rodem z Hollywoodu, które studia developerskie wykorzystują z różnym skutkiem. Zastanawiając się nad owym kinowym pierwiastkiem w naszym hobby, zauważyłem, że wydawcy nie są skorzy do wykorzystania pewnego „filmowego” pomysłu. Czemu nie dostajemy „wyciętych scen” z gier?