Chwytając za „Morta Cindera” właściwie nie wiedziałem czego się spodziewać. Zdarzało mi się słyszeć, że Alberto Breccia to dotychczasowy „wielki nieobecny” polskiego rynku komiksowego. Mówi się też, że tytuł praktycznie się nie zestarzał, choć publikowano go w latach 1962-64. Dodajmy do tego przewrócony krzyż na okładce sugerujący około cmentarną tematykę i jest tego aż nadto, bym w końcu zagłębił się w lekturze.
Edgar Allan Poe, poza zapisaniem się w historii amerykańskiej literatury swoją niepokojącą twórczością, miał również okazję bawić się w krytyka literackiego. Jak to krytyk, równając z ziemią część dzieł i wychwalając inne, rozkładał te utwory na czynniki pierwsze i szukał elementów, które decydowały o ich wartości. Opierając się na wynikach tych analiz, a także na doświadczeniach wyniesionych z klecenia własnych tekstów, Poe napisał esej „ The Philosophy of Composition”, w którym to wykładał, jego zdaniem, najwłaściwszy sposób kreacji utworów. Był rok 1846. Ponad półtora wieku później w czytnikach konsol wylądowało Dishonored 2 i gdyby ktoś wyrwał Edgara Allana Poego z grobu i pokazałby mu grę, zakrzyknąłby on niechybnie “cóż za bliska mojej filozofia projektowania!”.
Wybitna literatura rzadko traci na swoim ogromnym znaczeniu, bowiem wraz z upływem lat najczęściej staje się coraz istotniejsza. Doskonałym tego przykładem są dzieła Edgara Allana Poe, które – w obliczu dzisiejszej, często tandetnej oraz pozbawionej siły wyrazu prozy – stanowią niesamowicie piękną i ponadczasową literacką perłę.
Bez wątpienia Poe nadal pozostaje pisarzem i poetą o ujmującym, nietuzinkowym i niepowtarzalnym stylu. Do takiego stopnia wspaniałym, że przede wszystkim dzięki niemu liczne prace jego autorstwa zasługują na miano arcydzieł. Co więcej, pomimo oczywistej specyfiki wynikającej z tworzenia w pierwszej połowie XIX wieku, wygrywają one w konfrontacji z wieloma najlepszymi i zarazem zdecydowanie nowszymi utworami literackimi, jakkolwiek nie zniechęcając dzisiejszego czytelnika, wręcz odwrotnie – powodując, iż – parafrazując Thomasa Whartona – godzina czytania autentycznie nabiera wymiaru godziny skradzionej z raju.