Tradycyjne CCG znane mi są wyłącznie z incydentalnych styczności, za to od pewnego czasu odczuwam nieodpartą pokusę wypróbowywania kolejnych komputerowych pozycji z tego gatunku, i muszę przyznać, że jak do tej pory nie był to czas stracony. Dziwna sprawa, ze Scrolls bawiłem się okazjonalnie od momentu pojawienia się płatnej wersji beta, wrażenia zarówno przed jak i po premierze mam w gruncie rzeczy pozytywne, jednak powoli dochodzę do wniosku, że jeden osobliwy mankament nie pozwala mi dłużej cieszyć się niewątpliwym bogactwem oferowanej rozgrywki.
Muszę tylko zaznaczyć, że w żadnym wypadku nie czuję się na tyle kompetentny, by wypowiadać się o aspektach szeroko pojętej metagry. Najwyższa wiedza tajemna Scrolls, a więc obecny stan karcianego (zwojowego?) balansu, jest niestety poza moim horyzontem poznawczym. Wobec tego powstrzymuję się od wydawania ostatecznych werdyktów, co do jakości zaprojektowanego systemu i wolałbym by tekst służył raczej każdemu, kto, podobnie jak ja, w komputerowych CCG widzi interesujące, ale niezobowiązujące urozmaicenie gamingowych nawyków, nie czując przy tym potrzeby angażowania się na poziomie wymagającym pilnego studiowania aktualnie najsilniejszych synergii i najmodniejszych zagrywek.
Raz na jakiś czas przychodzi taki moment, iż biadolę, jakom żyw, że branża gier video zatrzymała się w miejscu i w ogóle 2012 is coming. Dlatego moją ostoją stały się swego czasu planszówki, gdzie odnalazłem swoją niszę, po cichu marząc, by przenieść ich elementy na ekran monitora. Zdaje się więc, że jakaś siła wyższa postanowiła wysłuchać prośby i uraczyła mnie, aż dwoma tytułami - są to kolejno Scrolls oraz Card Hunter.
Jakiś czas temu prawnicy Bethesdy pozwali twórcę Minecrafta w sprawie zbieżności nazwy jego nowej gry – Scrolls z serią The Elder Scrolls (o szczegółach przeczytać możecie tutaj).
Sam Notch zdawał się być całą sprawą raczej rozbawiony, a dziś na swoim koncie tumblr wyzwał twórców Skyrima na rozstrzygnięcie sporu poprzez… Pojedynek w Quake’a 3.