Na co dzień pracuje jako informatyk/serwisant w firmie, która oferuje kompleksowe usługi informatyczne dla innych firm z różnego sektora. W skrócie ta praca polega na tym, że jak zadzwoni któryś z klientów i zgłosi, że Pani Krysia z Księgowości nie ma Internetu, to trzeba się udać na miejsce i to naprawić. I nie ważne co zrobimy, co wymyślimy, jak będziemy postępować. Pani Krysia musi mieć swój Internet.
Przeciętny Zjadacz Chleba w dobie nadchodzącej coraz większymi krokami nowej generacji ma wielki orzech do zgryzienia. Nie zna się zupełnie na tych wszystkich gierkach, komputerach, konsolach i laptopach, a syn/córka już jest w takim wieku, że nie da rady wymigać się od kupna nowego sprzętu.
Gdybyście spytali mnie siedem, a nawet pięć lat temu jak rozwinie się rynek informatyczny, dziś prawdopodobnie zostałbym wyśmiany. Jak sądzę, większość z Was, podobnie jak ja, byłaby w błędzie. Jak się wielokrotnie okazywało, nie raz byliśmy zaskoczeni jakimiś rewolucyjnymi zmianami. Kto jeszcze kilka lat temu, kiedy tablety wchodziły dopiero na rynek, myślał o tym, że zmienią nasze myślenie o mobilnym świecie? Kto przypuszczał, że palmptopy umrą śmiercią naturalną (jako skutek ewolucji)? Właśnie jesteśmy świadkami kolejnych zmian: netbooki, które na rynek masowy weszły ledwo kilka lat temu, pożegnają się z nim w podobnych okolicznościach. Czyżby dosłownie chwilę?
Czasami okazuję się hipokrytą, ale na szczęście zawsze zauważam moje faux pas i przepraszam. Przepraszam więc w tym miejscu za to, że kiedyś byłem przeciwnikiem tabletów. Przepraszam, że nie dawałem im szansy. Nie lubiłem ich i uważałem za zbędny gadżet aż do wczoraj.