Pani Krysia z Księgowości – Odcinek 4: Po godzinach… Zaufaj inżynierowi… - siwy - 20 lutego 2014

Pani Krysia z Księgowości – Odcinek 4: Po godzinach… Zaufaj inżynierowi…

Na co dzień pracuje jako informatyk/serwisant w firmie, która oferuje kompleksowe usługi informatyczne dla innych firm z różnego sektora. W skrócie ta praca polega na tym, że jak zadzwoni któryś z klientów i zgłosi, że Pani Krysia z Księgowości nie ma Internetu, to trzeba się udać na miejsce i to naprawić. I nie ważne co zrobimy, co wymyślimy, jak będziemy postępować. Pani Krysia musi mieć swój Internet.


Lada dzień miała wkroczyć do sklepów nowa wersja systemu Windows o numerze 8. Zatem wszystkie laptopy na półkach miały jeszcze na pokładzie siódemkę. Pewna kobieta postanowiła zakupić laptopa ze średniej półki dla swojego syna. Ale z jakiegoś powodu ten świetny system (jakim jest Win7) jej nie leżał. Co więc zrobiła sympatyczna kobieta? Wezwała informatyka. I to nie byle jakiego. Był to Pan magister-inżynier, który szczycił się osiągniętymi tytułami pod niebiosa.


Informatyk wykazał się taką skutecznością, że właścicielka laptopa zadzwoniła do mnie... Opis usterki wydawał się prosty: na laptopie nie działają gry i system się wiesza. Takie tam zwykłe zlecenie. Po całym dniu spędzonym na przygotowaniu dokumentacji dla Pani Krysi taki laptop od klienta indywidualnego będzie dobrym rozluźnieniem. Tak sobie wtedy pomyślałem. Ale to co zobaczyłem przeszło moje oczekiwania.


Po odebraniu sprzętu od właścicielki spisałem sobie mały protokół przyjęcia i zacząłem wstępne oględziny. Laptop był nowy, czysty, błyszczący, pachnący. Na spodzie obudowy widniała nalepka z kluczem do Windowsa 7 w wersji Home Premium. Kiedy wszystko na pierwszy rzut oka wydawało się ok., nacisnąłem przycisk uruchamiania. Nagle zaczął się uruchamiać Windows XP?! Co? Dlaczego?


Gdzie jest moja siódemka? Cóż może ktoś sobie zrobił małą zamiankę… Na pewno tak zrobił. Gdy system się załadował do końca od razu uderzyło mnie, że jest bardzo niestabilny. Brakowało w nim wielu sterowników, co chwilę był jakiś komunikat o błędzie. Ogólnie sytuacja była krytyczna. Tak z czystej ciekawości sprawdziłem sobie na stronie producenta czy udostępnia on w ogóle jakieś sterowniki pod dziadka XP. Otóż nie. I w sumie dobrze. Postanowiłem nieco rozjaśnić sprawę.


Skontaktowałem się więc z właścicielką laptopa i wypytałem o kilka nurtujących mnie spraw. Okazało się, że laptop po zakupie miał Windowsa 7, system był jakiś dziwny i nie działały na nim gry. Więc Pani postanowiła zgłosić się do informatyka aby uzyskać poradę. Bogato wykwalifikowany informatyk postawił diagnozę:

  • nie działa bo to Windows 7;
  • xp jest lepszy od 7, a do gier to już na pewno;
  • trzeba kupić nowy dysk bo tamtego nie da się sformatować;
  • trzeba też kupić licencje na Windowsa XP;

I na końcu zaproponował, że za 600zł będzie Pani zadowolona. Pani czyli właścicielka laptopa ufając ślepo zgodziła się na wszystko. Po wykonanej operacji i zapłacie wykwalifikowany informatyk zniknął w dziwnych okolicznościach. A problem został, chociaż przybrał nieco inną formę. Zatem trzeba było szukać nowego specjalisty i właśnie w ten oto sposób do zabawy dołączyłem ja. Po usłyszeniu tej historii musiałem naprostować właścicielce kilka spraw.


Jej sprzęt nadawał się tylko do przeglądania Internetu i do oglądania filmów, nowy system okazał się piracki, a także w szybki sposób pozbyła się gotówki. Już nie wspomnę o tym, że dysk twardy nie wyglądał na nówkę sztukę. Na szczęście mój poprzednik pozostawił oryginalny dysk z laptopa. Coś próbował z nim zrobić, ale nie zepsuł wszystkiego i partycja Recovery się uchowała. Więc nie pozostało mi nic innego jak przełożyć dysk, zainstalować system na nowo i wstępnie go skonfigurować (usunąć/zainstalować programy do codziennego użytku oraz ściągnąć łatki do Windowsa).


Właścicielka sprzętu była zadowolona z moich usług bo dostała działającego laptopa, krótki kurs jak obchodzić się z Windowsem 7 i kilka rad na przyszłość. Postanowiłem się jeszcze zabawić w zbawiciela i spróbować skontaktować się ze specjalistą, który próbował zepsuć sprzęt i okradł nieświadomą kobietę. Na początku Pan magister-inżynier był bardzo zawzięty i uparcie twierdził, że to co wykonał zrobił dobrze, jego pomysły były najlepsze, jego racja jest najważniejsza, a on sam jest nieomylny…


Kto tak robi? Gdzie tak się robi? Na jakiej planecie? Trzeba być głupkiem aby dokonać takich operacji. I po kilku rozmowach oraz po kilku mailach udało mi się przekonać specjalistę, że jednak się mylił. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Pan informatyk przyznał, że może i źle zrobił i teraz już się takich metod nie stosuje. Jak sam stwierdził mógł nie wiedzieć bo dawno się uczył... Oddał nawet większość gotówki (50 zł postanowił sobie zostawić za diagnozę). Co mnie jeszcze bardziej zaskoczyło.


Jak widać można być głupim, ale mieć honor. Klientka była podwójnie zadowolona. I chociaż świadomość, że mogła dołożyć i kupić lepszy sprzęt pozostawiała lekki niesmak to przynajmniej laptop został uratowany i można na nim robić kilka przydatnych rzeczy. Oprócz grania oczywiście, więc jej syn był tak trochę mniej zadowolony. Ale dla mnie interwencja była zakończona.


Ta kuriozalna historia wydarzyła się naprawdę.


Jakieś pytania uzupełniające?

siwy
20 lutego 2014 - 13:51