Baśnie „Tysiąca i jednej nocy” w mangowej formie, z widowiskową akcją, mroczniejszymi fragmentami i świetnym humorem. Tytuł zapewniający masę dobrej zabawy, sporą dawkę relaksu i nieschodzący z twarzy uśmiech zadowolenia. Magi: The Labyrinth of Magic to shōnen który powinien znaleźć się w posiadaniu każdego miłośnika dobrego japońskiego komiksu.
Szejkowie wykupują europejskie kluby i coraz częściej bawią się w Football Managera na żywo. Nie zaniedbują jednak też swoich ojczyzn i rodaków i od lat ściągają do grających na Bliskim Wschodzie drużyn zawodników ze Starego Kontynentu, aby uatrakcyjnić nimi swoje ligi i podnieść poziom rozgrywek. Wielu znanych wyjechało w ostatnim czasie do Kataru i poszło w ślady Gabriela Batistuty, Sonny’ego Andersona i Carlosa Tenorio. Kogo dzisiaj (nie)możemy oglądać na katarskich boiskach?
Na trailerze wygląda jak prosta gra w Javie. Postacie wycięte z papieru biegają po dwuwymiarowych planszach. W tle przygrywa dziwaczna muzyka: bębny, szarpnięcia strun wiolonczeli, fałszujący jazgot. Jako, że lubię dziwną muzykę, nazwa Qasir al-Wasat utkwiła mi w pamięci. Gra o niewidzialnym bohaterze, który przemierza arabski pałac i stara się ominąć strażników. Brzmi ciekawie, ale w zalewie innych tytułów nawet takie perełki często przepadają.
Nie zamierzałem zagrać w Qasir al-Wasat, ale na szczęście pod wpływem impulsu, zamroczony dłuższą sesją z Mario Tennis gdzieś o drugiej w nocy, złożyłem pre-order na Desurze. Strona poinformowała mnie, że przysługuje mi dostęp do bety. Ściągnąłem, uruchomiłem i po kilkudziesięciominutowej sesji (tyle zabrało mi przejście dema) byłem pewien, że to jedna z tych gier, o których powinno mówić się więcej. Gier intrygujących i niesamowitych.
Uwaga w tekście znajduje się nieco drugorzędnych spojlerów!
Podczas gry w kampanię dla pojedynczego gracza w Battlefield 3 po raz pierwszy zetknąłem się z sytuacją, w której tak wyraźnie zetknęły się ze sobą świat polityki i gier wideo.