Bryan Fuller, twórca małoekranowego wcielenia Hannibala Lectera, instruuje reżyserów kolejnych odcinków serialu, że nie mają nakręcić prostego telewizyjnego epizodu, ale mały, pretensjonalny artystyczny film. No i wszyscy, kurczę, słuchają! Trzeci sezon Hannibala doczekał się już trzech odcinków, które dają jako-taki wgląd w najnowszy rozdział tej znanej (po części) z kart książek i ekranów kin historii. Pozwólcie zatem, że znowu pokuszę się o taką jakby recenzję tej produkcji.
Uwaga, będą małe spoilery dotyczące poprzednich sezonów!
Nazwiska telewizyjnych twórców od pewnego czasu są prawdziwymi markami w świecie rozrywki. Wielu świadomych widzów już teraz interesuje się danym serialem nie dlatego, że gra w nim Pan X lub Pani Y, ale dlatego, że znają nazwisko pomysłodawcy i tzw. showrunnera. J.J. Abrams już wyszedł poza mały ekran, Eric Kripke radzi sobie całkiem nieźle, Vince Gilligan również. Do grona najlepszych dołączył w mym odczuciu także Bryan Fuller - uznanie zdobył dzięki m.in. przedwcześnie skasowanemu, ślicznemu i bajkowemu Gdzie pachną stokrotki, a teraz umacnia swoją pozycję serialem Hannibal. Serialem, który w drugim sezonie pewnie stanął na nogach i z każdym odcinkiem zaciekawia coraz bardziej.
uwaga - w tekście będą delikatne spoilery dotyczące sezonu 1
Jak wielu z Was, lubię seriale, choć zdecydowanie nie należę do obsesyjnych telewizyjnych obżartuchów, jakich można spotkać na forum GOL. Staram się wybierać propozycje uznane za najlepsze, lub takie które mnie rzeczywiście zainteresują czy to tematyką, czy klimatem i w danym "sezonie" nie pochłaniam więcej niż 4-5 propozycji. W 2013 roku, w moim grafiku widza wygodnie rozsiadł się serial Hannibal, o którym teraz chętnie napiszę małe co nieco (mlask!).
Pierwsza i dosyć ważna rzecz to fakt, że Hannibal jest pokazywany w polskiej telewizji bez specjalnych opóźnień (początkowo był to zaledwie tydzień od premiery w USA, ale w związku z usunięciem jednego z odcinków z ramówki stacji NBC, przesunięcie zwiększyło się do 2 tygodni) i do tego na kanale zdecydowanie nie należącym do segmentu premium (AXN - oznacza to reklamy, ale do tego wielu się chyba już przyzwyczaiło). Miła odmiana od korzystania z różnego rodzaju metod "alternatywnych", szczególnie że Hannibal konsekwentnie prezentuje całkiem wysoki poziom.
Produkcji amerykańskiej wersji The Office podjęła się telewizja NBC. Adaptacją istniejących scenariuszy do amerykańskich realiów zajął się Greg Daniels, doświadczony scenarzysta, pracujący przedtem również nad King Of The Hill (Billy kontra wapniaki) czy Saturday Night Live.
Amerykańskim odpowiednikiem Slough został Scranton w stanie Pennsylvania. Jest to równie prowincjonalne miasto. Tutaj mamy również oddział firmy sprzedającej papier, o nazwie Dunder Mufflin. Postanowiono kręcić z jednej kamery, bez ścieżki ze śmiechem ze studia, po to aby podobnie jak w wersji brytyjskiej, zasymulować wygląd programu dokumentalnego.