Resident Evil: Revelations 2 - Danteveli - 1 października 2016

Resident Evil: Revelations 2

Danteveli ocenia: Resident Evil: Revelations 2
78

Gatunek wysokobudżetowych horrorów jest praktycznie martwy, dlatego też Capcom zadecydował się spróbować zaserwować nam swój najpopularniejszy tytuł w trochę innej formie. Resident Evil Revelations 2 to interesujący eksperyment na umiarkowanie radzącym sobie cyklu. Pozostaje tylko pytanie: czy jest to udany eksperyment, czy skalane poczęcie zakończone narodzinami potworka?

Resident Evil Revelations 2 to zaprezentowany nam w czterech częściach „serial”. Mamy powrót dwóch znanych bohaterów, a także wprowadzenie nowych postaci do uniwersum Biohazard. Claire Redfield i Barry Burton znani odpowiednio z drugiej i pierwszej odsłony cyklu, wracają po jakiejś dekadzie milczenia. Fabuła wygląda następująco: Claire i córka Barry’ego – Moira zostają porwane podczas przyjęcia. Dziewczyny lądują na tajemniczej wyspie z dziwnymi opaskami zamontowanymi na rękach. Okazuje się, że wraz z innymi porwanymi zostają one poddane dziwnemu eksperymentowi. Bohaterki postanawiają dowiedzieć się kto za tym wszystkim stoi i uciec z wyspy.
W drugiej części każdego odcinka obserwujemy misję ratunkową zorganizowaną przez Burtona. Twistem jest tutaj, to że akcja tej części gry dzieje się pół roku później. Na miejscu dawny członek S.T.A.R.S. spotyka tajemniczą małą dziewczynkę i masę potworów. Takie prowadzenie fabuły daje dość ciekawy efekt, który ma budować napięcie. Pasuje to świetnie do serialowej formy w jakiej otrzymaliśmy grę. Taki zabieg prowadzi do tego, że fabuła sprawia ważnie dużo lepszej niż jest w rzeczywistości. Trochę szkoda, że odcinki różnią się między sobą jakością i niektóre fragmenty są trochę sztucznie wydłużone lub dodane na siłę, żeby równo rozłożyć czas gry pomiędzy stronę Claire i Barry’ego.


Moira i jej latarka.

Jeśli chodzi o tą kwestię, kampania Resident Evil Revelations 2 podzielona jest na 4 epizody, które oryginalnie pojawiały się co tydzień. Dodatkowo każdy z nich to dwie odrębne sekwencje. Jedna w której sterujemy duetem Claire i Moira. Druga z kolei to Barry i Natalia. Patrząc od strony gameplayu obie części są do siebie podobne. Mamy jedną „silną” postać będąca w stanie władać bronią i pomocnika, który potrafi wyszukiwać przedmioty. Różnicą jest tutaj to, że posiadające latarkę Moira może oślepiać na chwilę wrogów a Natalia jest w stanie wykrywać przeciwników i ich słabe punkty. Umiejętności te są bardzo przydatne jeśli chcemy sprawnie eksterminować wrogów i znaleźć wszystkie sekrety. Implementacja Moiry i Natalii jest świetnym zabiegiem urozmaicającym rozgrywkę.

Szkoda tylko, że nowe bohaterki nie wydają się specjalnie interesujące. Jedna zachowuje się jak gimnazjalistka i bez przerwy przeklina. Choć w trakcie gry i dodatkowym epizodzie starano się ją trochę bardziej uczłowieczyć, to i tak Moira wypada średnio. Zwłaszcza gdy porówna się ją z bohaterką The Last of Us – Ellie, na której to starano się ją wzorować. Druga nowa protagonistka to sztampowe dziecko z horrorów. Natalia, gdyż tak jej na imię, posiada nadprzyrodzone zdolności i kryje olbrzymią tajemnicę. Wolałbym coś trochę ciekawszego, ale z drugiej strony lepsze to niż kolejny klon Chrisa. Szkoda tylko, że praktycznie całą jej historię da się przewidzieć już w pierwszym epizodzie i to, co miało być twistem gry okazuje się być boleśnie przewidywalne.


Zabawa z ekwipunkiem.

Gameplayowo mamy do czynienia z typowym TPS-em. Za plecami bohatera jest kamera, a my możemy poruszać się w trakcie celowania. Ogólnie gra przypomina pod tym względem Resident Evil 6. Zrezygnowano jednak ze wślizgów i czołgania się, czy strzelania z pozycji leżącej. Mamy za to system uników w różnych kierunkach. Jest także kucanie, które ma być przydatne w opcjonalnych sekwencjach skradankowych, gdzie możemy jednym atakiem wyeliminować wroga. Jeśli gramy samemu, za pomocą jednego przycisku możemy przełączać się pomiędzy postaciami. Ze względu na różnice pomiędzy uzbrojeniem i umiejętnościami jest to bardzo przydatna funkcja. Na przykład jako Moira możemy oślepić wroga, po czym go przewrócić jako Claire i dokończyć łomem grając ponownie jako Moira. Z kolei Natalia może „wyczuć” przeciwników niewidzialnych dla Barrego a także wskazywać słabe punkty potworów. Dzięki temu zabiegowi nie wcielamy się bez przerwy w postać z wielkim działem rozwalającym bezproblemowo mutanty. Sprawia to, że gameplay jest znacznie bardziej interesujący. Grę urozmaica także to, że niektóre akcje wykonane w części Claire odbijają się na stanie świata pół roku później, gdy jesteśmy w tym samym miejscu jako Barry i Natalia. Przykładowo użycie stacjonarnego miotacza ognia w pierwszym epizodzie jako Claire sprawia, że jako Burton musimy nadrobić kawałek drogi i go wyłączyć. Podobne bajerki znajdują się w każdym odcinku i podobnie jak dwa zakończenia zachęcają do ponownego przechodzenia kampanii. Taką samą rolę pełni całkiem spora ilość rzeczy do odblokowania. Nowe kostiumy, filtry grafiki czy specjalne bronie wpływają na długą żywotność tego tytułu.

Jeśli chodzi o przeciwników występujących w grze to mamy mieszankę starego i nowego. Są powolne zombiaki, ale też i dziwaczne mutanty. Ogólnie ich design nie jest najgorszy, ale przydałoby się trochę większe zróżnicowanie. Niestety jedynie niewidzialne „muchy” nie opierają swych ataków na zasadzie pędzenia w naszym kierunku. Jakby tego było mało walka z częścią przeciwników ogranicza się do celowania w pomarańczowe punkty na ich ciele. To sprawia, że że maszkary wydają się zrobione trochę na odwal się.


Atmosfera grozy?

Poza trybem fabularnym mamy jeszcze dwie wariacje epozodów z kampani. Countdown Mode przypomina trochę oryginalne Mercenaries z Resident Evil 3. Przechodzimy normalnie dany odcinek, ale nałożony na nas jest limit czasowy. Zabijanie przeciwników i rozbijanie olbrzymich klepsydr dodaje nam cenne sekundy. Pomysł całkiem fajny, ale niestety byle jakie wykonanie sprawia, że nie warto się męczyć z tym sposobem rozgrywki. Winę ponoszą za to skopane checkpointy i to, że rozgrywka kompletnie nie została dostosowana do tego trybu. Musimy więc tracić czas słuchając głupich pogadanek podczas powolnego poruszania się niczym w Gears of War. Tutaj jest to sto razy bardziej frustrujące. Jest jeszcze Invisible mode, gdzie przeciwnicy są niewidzialni i jedynie skorzystanie z umiejętności bezbronnego partnera pozwala nam na zobaczenie ich przez chwilkę. Fajny bajer, który jednak nie ma startu do powracającego w trochę zmienionej formie trybu Raid.

Pojawiamy się w nim na małej mapce i zabijamy potwory w drodze do wyjścia. Od czasu do czasu mamy jeszcze dodatkowe wyzwania w stylu limitu czasowego czy ochrony konkretnego punktu przed potworami. Niby wszystko to nie jest niczym specjalnym, ale muszę przyznać, że wciąga strasznie. Misje zalicza się w jakieś 6 czy 7 minut załatwiając po drodze kilkadziesiąt maszkar. Dodatkowo chęć do gry napędza zdobywanie poziomów przez bohaterów. W ten sposób odblokowujemy nowe umiejętności i sloty na nie. Podczas misji zdobywamy także nowe bronie i modyfikacje do naszego arsenału. Możemy na przykład zwiększyć siłę ostatniego pocisku w magazynku i dodać naszej amunicji lodowy, ogniowy czy elektryczny efekt. Sprawdza się to bardzo fajnie i zachęca do eksperymentowania z całkiem pokaźną ilością skilli, broni i ich modyfikacji.

W trybie tym mamy do wyboru kilku bohaterów. Różniące między nimi jest jednak minimalna i ogranicza się do ilości odblokowanych początkowo slotów na broń i dostępnych umiejętności. Wraz z kolejnymi poziomami doświadczenia i możliwością dziedziczenia skilli różnice pomiędzy postaciami znikają.
Co ciekawe, w trybie tym nasi przeciwnicy także mają levele. Dodatkowo cześć z nich posiada specjalne zdolności. Może to być zwiększona szybkość, przywracanie zdrowia towarzyszom, pancerz ochronny, czy też większy lub mniejszy rozmiar wroga. Jest to interesujące urozmaicenie tego trybu gry. Jakby tego było mało, mamy także większą różnorodność przeciwników niż w kampanii. Pojawiają się brzydale z Resident Evil 6 i Resident Evil Revalations. Podobnie jest z mapami, na których będziemy walczyć. Większość z nich pochodzi wprost z Biohazard 6. Ta różnorodność jest wielką zaletą trybu Raid. Szkoda trochę, że nie pokuszono się o masę map z pozostałych gier.

Jeśli chodzi o oprawę graficzną, Revelations 2 to typowy średniak, który wygląda porównywalnie do, albo nawet trochę gorzej od Resident Evil 6. Lokacje nie są bogate w detale, a na dodatek nie są zbyt zróżnicowane. Postacie wyglądają tak sobie i też nie powalają ilością szczegółów. Najgorszy jest jednak pseudo filmowy filtr nałożony na wszystko. Dzięki niemu każdy element wygląda zdecydowanie gorzej. Sprawia on, że wszystko wydaje się trochę rdzawe co jeszcze bardziej podkreśla wrażenie „past-genowości” tego tytułu.


OMG! Ta butelka.

Resident Evil Revalations 2 to dobra gra, która w interesujący sposób podchodzi do koncepcji kooperacji w horrorach. Dodatkowo stosunek ceny do zawartości przemawia zdecydowanie za nowym Biohazard. Szkoda trochę, że nie wykorzystano w pełni potencjału jaki drzemał w tej produkcji. Revelations 2 powinno jednak dostarczyć całkiem sporo dobrej zabawy każdemu kto zdecyduje się sprawdzić ten tytuł.

Danteveli
1 października 2016 - 17:16