Złota epoka horrorów minęła bezpowrotnie. Niestety taki stan rzeczy jest oczywisty i dostrzeże, go każdy miłośnik grozy. Dawno minęły czasy gdy najwięksi wydawcy inwestowali, w gry które miały straszyć i przyprawiać graczy o ciarki. Horrory nie są zbytnio opłacalne i dlatego obecnie to scena gier niezależnych bawi się w mrożenie krwi w żyłach. Nie wrócimy już do epoki PlayStation 2, gdy wiele z najlepszych gier na rynku specjalizowało się w przyśpieszaniu bicia serca. Możemy jednak powspominać stare, dobre czasy, gdy człowiek kostniał przed konsolą i miał nadzieję, że kątem oka nie widzi jakiegoś potwora. Do wspominek jest świetna okazja, bo jeden z najlepszych horrorów świętuje w tym roku swoje 20. lecie. Mowa oczywiście o najstraszniejszej serii z aparatem w roli głównej, czyli Project Zero.
Stworzenie dobrego horroru psychologicznego nie jest łatwą sztuką. W przeciwieństwie do wielu typowych straszaków jump scare, gore albo brzydkie potworki nie są najważniejsze. Liczy się atmosfera fabuła i zdolność wciągnika gracza w udrękę obserwowanych postaci. Dlatego przez lata pojawiło się tak niewiele godnych uwagi horrorów psychologicznych a gier o zombie mamy na pęczki. Teraz kolejna gra z segmentu indie próbuje swoich sił. Czy In Sound Mind będzie godnym następcą produkcji takich jak Silent Hill, czy Sanitarium?
Survival horror jest gatunkiem w śpiączce. Popularny niegdyś typ gier praktycznie wyparował z rynku dwie generacje konsol temu. Od tego czasu straszaki tego typu praktycznie wyginęły i zostały zastąpione przez inne typy horrorów. Gatunek jednak od czasu do czasu budzie się ze snu i fani zostają uraczeni jakimś tytułem. Takim tytułem jest właśnie Tormented Souls. Nowy survival horror w klasycznym stylu. Ciekawe czy ten horror będzie w stanie przestraszyć nas czymś poza archaiczną mechaniką?
Cześć. Mamy przed sobą kolejny weekend. To świetny pretekst, by w coś pograć, bez względu na to czy to jakaś nowość, klasyk, albo tytuł, do którego zawsze z chęcią wracamy. Tak jak obiecywałem w ostatnim odcinku, tym razem zajmę się produkcją z jednej z moich ulubionych serii gier. Resident Evil 4 debiutował na rynku ponad piętnaście lat temu. O tym jak wypada jego odświeżona wersja dowiecie się w dalszej części tekstu.
Śnieg pada, śnieg pada, cieszą się dzieci, tu płatek, tam płatek, dużo ich leci…
Uwielbiam zimę, więc wpadłem na pomysł, żeby napisać tekst o grach wideo, w których odgrywa ona znaczącą rolę w kwestii kreacji świata gry, czyniąc wybrane tytuły przygodami jedynymi w swoim rodzaju. Po więcej zapraszam do dalszej części tekstu.
Horrory zostały praktycznie kompletnie porzucone przez dużych wydawców. Na ten moment tylko Capcom atakuje nas swoim cyklem o potwornym wirusie. Natura nie znosi próżni, więc scena indie zajmującą się straszakami wyrosła i ciągle oferuje nam różnego rodzaju projekty. Jednym z ciekawszych i ambitniejszych straszaków z małym budżetem było Remothered. Teraz na rynek trafia kontynuacja o podtytule Broken Porcelain. Czy możemy liczyć na kolejną solidną, dawkę grozy?
Fantazyjny i mocno niebezpieczny świat, rewelacyjni ponadprzeciętni bohaterowie, mrok i szaleństwo wylewające się każdej kolejnej strony mangi oraz niesztampowy i na długo zapadający w pamięć klimat. The Promised Neverland to zdecydowanie jedna z topowych mangowych serii, jakie w ostatnich latach pojawiły się na światowym runku. Każdy kolejny tomik komiksu pochłania się nieukrywaną przyjemnością i ciągle się chce więcej i więcej…
Horror to gatunek, który najlepiej obrazuje rozwój branży gier wideo. Badając kolejne tytuły grozy możemy obserwować zarówno postęp technologiczny jak i kwestie kulturowe. Poznamy co i w jaki sposób straszyło graczy w danym przedziale czasu. Z tego samego powodu straszaki ciągle się zmieniają i „ewoluują”. Formuła i styl rozgrywki ulegają nieustannym przeobrażeniom by iść z duchem czasu. Nie każdy jest jednak zadowolony z takie stanu rzeczy. W końcu istnieje spora grupa graczy, którzy uwielbiają klasyczny survival horror. Z myślą o nich powstało Song of Horror.
Witam wszystkich graczy. Tydzień temu zrobiłem sobie wolne od naszego cotygodniowego cyklu. Doprowadziłem do końca niedokończone sprawy z The Last of Us i doszedłem do wniosku, że recenzja lepiej wyrazi moje odczucia w tej kwestii niż kolejny wpis blogowy. Gram oczywiście dalej w opisywane ostatnio tytuły. Uznałem jednak, że warto od nich odpocząć choć na krótką chwilę. Dlatego też w dzisiejszym odcinku skupię się na ostatniej części jednej z najlepszych kosmicznych trylogii, czyli na Dead Space 3.
Nadszedł moment pożegnania się z jedną z najlepszych gier mijającej dekady. Z tej też okazji postanowiłem podziękować w kilku słowach Naughty Dog za piękne pięć lat spędzone z jedną z najlepszych produkcji studia tworzącego dla Sony tytuły, które od ponad dwudziestu lat niemal zawsze znajdują się w światowej czołówce elektronicznej rozrywki.