Recenzja Aragami na PC - Danteveli - 6 października 2016

Recenzja Aragami na PC

Danteveli ocenia: Aragami
69

Kiedy słyszę słowa skradanka i Feudalna Japonia to do głowy przychodzi mi od razu Tenchu i Shinobido. Wyśmienite produkcje o poruszaniu się jak cień i atakowaniu jak wąż. Niestety obie serie zostały porzucone przez swych twórców i od ładnych paru lat nie mieliśmy dobrego tytułu o ciężkiej robocie shinobi. Dlatego też z otwartymi rękoma przyjąłem Aragami. Czy produkcja hiszpańskiego studia Lince Works ma szansę dorównać tytułom od Acquire?

Akcja Aragami dzieje się w Feudalnej Japonii. Jeden z klanów samurajów wymordował konkurencyjny ród .W grze wcielamy się w tytułową postać – widmo, które zostało przywołane by dokonać zemsty w imieniu pewnej dziewczyny. Znajdująca się w uwięzi przedstawicielka zdradziecko zaatakowanego klanu przywołuje nas by uwolnić siebie a także dokonać zemsty na mordercach jej rodziców i opiekunów. W trakcie przechodzenia kolejnych misji natrafiamy na przedmioty ukazujące nam wcześniejsze wydarzenia. Całość jest dość interesująca ale nie gra pierwszych skrzypiec w grze.

 

Rozgrywka z trzecioosobowej perspektywy wiąże się ze docieraniem z punktu do punktu na kolejnych planszach. Po drodze musimy rozwalać lub zbierać określone przedmioty. Zadanie to zostaje utrudnione przez masę strażników, których musimy ominąć lub wyeliminować. Typowa skradanka dostaje tutaj jednak drobnego kopa w postaci mechaniki skrywania się w cieniu. Nasza postać jest bowiem widmem, które tak długo jak znajduje się w ciemności jest istną maszyną do zabijania. Naświetlenie osłabia jednak nasze zdolności. Przejawia się to prostym mechanizmem przypominającym szalik z Journey. Na plecach Aragami widzimy znak, który świeci się na biało lub czerwono. Tak długo jak jest on biały i w pełni naładowany tak długo jesteśmy w stanie wykonywać nasze sztuczki. Przebywanie w naświetlonych miejscach lub korzystanie z naszych super technik zużywa naszą energię. Dopiero pojawienie się w cieniu ładuje nasze skille. Jest to dość prosty ale interesujący mechanizm w teorii ograniczający nasze zdolności i zmuszający nas do planowania wykonywanych akcji.

 

Jeśli chodzi o umiejętności to mamy ich całkiem sporo. Podstawą jest poruszanie się pomiędzy cieniami. Jesteśmy w stanie szybko teleportować się pomiędzy znajdującymi się w pobliżu zaciemnionymi miejscami. Pozwala to na bardzo szybkie zakradanie się za plecy wrogów. Dodatkowo możemy tworzyć jeszcze chwilowe mini cienie pozwalające jeszcze bardziej zwiększyć zasięg naszej teleportacji. Obok tego mamy jeszcze gamę umiejętności odblokowywanych za znajdujące się na mapach zwoje. Skilli tego typu jest łącznie kilkanaście. Szybko jednak okazuje się, które maja uniwersalne zastosowanie i czynią nas istną maszynką do zabijania. Polecanym prze zemnie kombo jest zdolność przywoływania smoka cienia zabijającego wroga i zjadającego jego zwłoki z magicznym kunai. Sprawia to, ze możemy rozprawiać się z wrogami zarówno na odległość jak i z bliska plus nie pozostawiamy po sobie śladów, które mogą wykryć inni przeciwnicy. Te umiejętności czynią nas tak potężnym, że po odblokowaniu ich w trzeciej lub czwartej misji zbieranie zwojów i odblokowywanie pozostałych umiejętności stało się jedynie formalnością na potrzeby recenzji.

 

Z jednej strony rozwiązania czyniące nas tak potężnym są fajnym pomysłem. W końcu wcielamy się w nadprzyrodzone stworzenie istniejące tylko po to by wykańczać wrogów. Niestety sprawia to, ze charakterystyczny element składanek czyli unikanie wrogów przestaje mieć tak wielkie znaczenie. Po odblokowaniu wspomnianych wyżej skilli rozgrywka stała się bułką z masłem i miałem wrażenie jakbym grał w jakimś trybie new game plus i przechodził początkowe misje gry z zdolnościami z samego końca tytułu. Oczywiście to tylko moje wrażenie i może zbyt szybko trafiłem na tak destrukcyjne zestawienie umiejętności bohatera. Przyznam też, że jeśli chcemy przechodzić poziomy bez eliminowania ani jednego wroga musimy się trochę bardziej napracować ale nadal nie jest to nieludzkim wyzwaniem.

 

Musze odnieść się do pewnej bardzo ważnej kwestii. Chodzi mi o porównywanie tego tytułu do Tenchu. Jeśli ktoś uważa te gry za podobne to niech mu tak będzie. Ja widzę jednak jedynie powierzchowne podobieństwa i uważam, że nazywanie tej gry pecetowym Tenchu jest błędem. Sprawa sprowadza się w znacznym stopniu do naszego stylu rozgrywki. W moim wypadku to jak przechodzę kolejne poziomy Tenchu lub Shinobido przebiega w inny sposób niż w Aragami. Gra studia Lince Works oferuje mniej swobody w tym jak przechodzimy misję. Nie czułem także potrzeby planowania kolejnych ruchów bo przeciwnicy praktycznie nie stanowią dla nas zagrożenia. Nasze umiejętności są tak potężne, że nawet jeśli zostaniemy zauważeni, możemy w mgnieniu oka rozprawić się z patrolująca jednostką. Spokojnie można podbiec do widzącego nas wroga klepnąć przycisk ataku i zabić przeciwnika zanim zdąży zareagować. Sprawia to, że ukrywanie się w cieniu schodzi na drugi plan.

Zwracam uwagę na ten fakt tylko dlatego, że już dwóch moich znajomych, z którymi lata temu robiliśmy maratony przy Tenchu na pierwszego „plejka” odezwało się do mnie w sprawie Aragami. Rozumiem, że w chwili obecnej mamy do czynienia z sytuacją w stylu na bezrybiu rak też ryba. Nie chcę tylko by inni byli zawiedzeni albo mieli zbyt wysokie oczekiwania w stosunku do tej produkcji.

 

Jeśli kwestię tą mamy już za sobą to mogę skupić się na oprawie graficznej Aragami. Całość posługuje się tą samą sztuczką co Okami czy Yaiba: Ninja Gaiden Z. Chodzi tu o zastosowanie tradycyjnego chińskiego stylu malarstwa w oprawie graficznej. Niczym w obrazach techniką shuǐ mò huà mamy tutaj linie wykonane jakby tuszem. Sprawdza się to idealnie z tematyką gry bo malarstwo tego typu było popularne w Japonii w okresie, gdy mogłaby się toczyć akcja gry. Dodatkowo taki styl wygląda przepięknie i sprawia, że oprawa graficzna z poprzedniej generacji konsol wygląda całkiem dobrze. Oprawa dźwiękowa też jest całkiem klimatyczna. Melodie wpisują się w zabawę w shinobi. Interesujące jest też zastosowanie w dialogach niezrozumiałego bełkotu, który ma nam przywoływać na myśl język japoński. Parę razy złapałem się na tym, że nasłuchiwałem dialogów niezwykle uważnie by wyłapać jakieś słowo i sprawdzić czy jest to jakoś dziwnie zapętlony język czy po prostu sklejone ze sobą dźwięki. Oprawa audiowizualna jak na tytuł indie zaprezentowany w 3D wypada naprawdę nieżle i co najważniejsze pasuje klimatem do reszty.

 

Tym co działa na niekorzyść recenzowanego tytułu są kwestie techniczne. Niestety gra ma masę mniejszych i większych problemów utrudniających nam zabawę. Glitche, przenikające tekstury i wariująca czasem kamera to coś do czego człowiek może się przyzwyczaić. Niestety obok tego mamy nagłe zrywy ilości wyświetlanych klatek, sekundowe zwiechy podczas auto zapisywania gry i inne podobne bajery. Osobiście najbardziej byłem zdziwiony bugiem polegającym na tym, że podczas scenek przerywnikowych pad wibruje jak szalony.

 

Ciekawie zapowiadającym się elementem gry, którego to nie miałem jak przetestować jest tryb kooperacji. Wraz z innym graczem możemy przemierzać mapy i wspólnie pokonywać wrogów. Niestety rozgrywka online wiąże się z tym, że musimy znaleźć innych chętnych do zabawy. Nie wiem czy to jakiś problem z tym tytułem czy po prostu nikt nie jest zainteresowany co-opem ale nie udało mi się znaleźć żadnego innego gracza online. Zarówno próby przed premierą jak i przez ostatnie trzy dni nie dały żadnego skutku. Zdecydowałem się więc na odpuszczenie dalszych starań i publikację tekstu. Wspominam o tym głównie ze względu na to, że fajna tryb kooperacji mógłby podnieść ocenę gry. Do dzisiaj dobrze wspominam lipnawy co-op z Tenchu na PS2, więc dobrze zrobiona rozgrywka online byłaby solidnym argumentem za Aragami.

 

Pisanie tego tekstu było dość trudne. Miotałem się w tym jak oceniać Aragami. Jest to jedna z tych gier, które chciałbym lubić bardziej ale nie jestem w stanie przeoczyć pewnych wpadek. Dodatkowo muszę też oddzielić swoje oczekiwania następcy Tenchu od tego czym ten tytuł jest w rzeczywistości. Pomimo mojego czepialstwa bawiłem się przy tej gierce naprawdę dobrze. Najważniejsze jest to, że chciałem przechodzić kolejne misje i nawet myślałem przez chwilę o przejęciu gry jeszcze raz by zaliczyć wszystkie poziomy z zabiciem każdego przeciwnika.

 

 

Aragami to naprawdę ciekawy projekt debiutującego studia. Gra ma masę interesujących pomysłów, które niestety nie są w stanie wygrać starcia z wpadkami i problemami technicznymi. Lince Works udowadnia jednak, że w tym indie studiu tkwi olbrzymi potencjał. Aragami to „tylko” dobra gra ale jest to świetny pierwszy krok w stronę powrotu skradanek.

Danteveli
6 października 2016 - 11:42