Dynasty Warriors 8: Xtreme Legends Definitive Edition - Danteveli - 28 grudnia 2018

Dynasty Warriors 8: Xtreme Legends Definitive Edition

Chiny mogą poszczycić się wyjątkowo interesującą historią oraz kulturą, która w większości przypadków jest kompletnie obca laowaiom (.老外- określenie obcokrajowców spoza Azji, dosłownie: ‚zawsze obcy’). Tak się złożyło, że w branży gier, historię i mitologię tego kraju serwują nam zazwyczaj obcokrajowcy. Prym w tym wiedzie Koei, które od ładnych paru lat serwuje światu swoją wizję tego, jak wyglądał konflikt pomiędzy trzema królestwami. Tylko czy kogoś to jeszcze obchodzi?

Nowe Dynasty Warriors, to patrząc po numerku przy logo, 8 odsłona cyklu. Licząc jednak wszystkie spin-offy i dodatki, będzie to jakaś część 20. Dynasty Warriors 8: Xtreme Legends Definitive Edition to switchowa wersja gry, która pojawiła się wcześniej na PS3i PC . Przydługi tytuł informuje nas, że otrzymujemy podstawową wersję gry wraz z dodatkiem Extreme Legends i całą masą DLC, które mogliśmy dokupić na PlayStation i komputerach. Są to dodatkowe plansze, nowe bronie i cała masa kostiumów dla bohaterów występujących w grze. Nie można jednak powiedzieć, że jest to kompletne wydanie Dynasty Warriors 8 bo fanom do pełnego szczęścia będzie brakowało specjalnych kostiumów powstałych w wyniku współpracy z innymi markami takimi jak 7UP.

Jeśli chodzi o gameplay, seria Dynasty Warriors kojarzona jest zazwyczaj z button-mashingiem. Klepanie jednego przycisku pozwala bez problemu rozwalać wszystkich przeciwników na niższych poziomach trudności. Później trzeba stosować bardziej zaawansowane techniki i wykonywać odpowiednie kombinacje, a także korzystać z pasujących w danej sytuacji broni. Zastosowano tu bowiem system typu kamień, papier, nożyce, gdzie broniom przypisany jest jeden z trzech żywiołów. Aby walki były zdecydowanie łatwiejsze, należy korzystać z tego, który daje nam przewagę nad wrogiem. Mamy też powrót ataków Rage, jakie pojawiły się w Dynasty Warriors 5. Po wypełnieniu paska furii możemy wejść w tryb spowalniający naszych wrogów i pozwalający na prawdziwą rzeź. Do naszego arsenału doszedł także trzeci potężny atak musou (każda postać posiada specjalne ataki przypisane do swojego ulubionego typu broni). Powiększono także nasz arsenał broni i, podobnie jak w poprzedniej odsłonie, umożliwiono każdemu bohaterowi korzystanie ze wszystkich typów oręża. Zmian nie ma przesadnie wiele i nie wywrócą one gameplay’u do góry nogami. Misje także w większości ograniczają się do pokonywania konkretnych oficerów. Czasem pojawią się jakieś inne zadania, w stylu pościgu czy ucieczki przed przeważającymi siłami wroga. Mi to nie przeszkadza i dalej wciąga na wiele godzin mimo, że większość scenariuszy czy map znam już na pamięć (powtarzają się od początku cyklu).

Jeśli ktoś polubił cykl Warriors to nowa odsłona zaoferuje mu naprawdę dużo. Zaliczenie tego tytułu w 100% to przynajmniej 70-80 godzin gry. Do tego tym razem fani dostają naprawdę dużo postaci i historii. Poza trybem fabularnym, dla królestw Wei, Wu i Shu, a także pozostałych sił, dostajemy też historię faworyta graczy – niepokonanego Lu Bu. Podobnie jak w Dynasty Warriors 7, po rozpoczęciu kampanii jednej ze stron nie wybieramy swojego oficera dla całej historii, a sterujemy konkretnymi bohaterami, którzy pasują do danego scenariusza. Zazwyczaj mamy wybór pomiędzy trzema postaciami, których zadania na danej mapie nieco różnią się między sobą. Poza „historyczną” wersją wydarzeń możemy także odblokować hipotetyczne scenariusze. Możemy na przykład dowiedzieć się, co by się stało gdyby Cao Cao oszczędził życie Lu Bu. Całkiem przyjemna rzecz dla fanów, która zawsze jest urozmaiceniem utartych schematów i rebelii żółtych turbanów.

 Nowością jest tryb Ambition, w którym staramy się zbudować pałac, by w godny sposób powitać i ugościć młodego cesarza. Zaczynamy w całkiem skromnej bazie, którą z czasem wypełniamy oficerami i sklepami, a także podnosimy własną sławę. Tryb ten jest całkiem ciekawy, ale pozbawiony elementów strategicznych jakie miały dodatki o podtytule Empires. Szkoda, bo w tym wypadku zabawa ogranicza się do posiedzenia w menu, by ulepszać naszych ludzi i sklepy, by potem walczyć na mapach z poważnym ograniczeniem czasowym. Mamy 7 minut by zaliczyć tyle scenariuszy, ile się da. Z każdą nową mapą jest trudniej, ale jednocześnie nagrody są większe. Nasz limit czasu zwiększamy pokonując wrogów i oficerów. Nowością tu jest to, że możemy brać ze sobą do 3 ochroniarzy, którzy wykonują proste zadania i mają przypisane umiejętności. Zarządzanie nimi ogranicza się do wybrania czy mają być aktywni, czy też jedynie nas bronić.

Cały tryb Ambition jest całkiem przyjemnym uzupełnieniem gry, który, wraz z rozbudową naszej bazy, daje nam jakieś uczucie postępu. Poza fabułą i wspomnianym wyżej trybem mamy jeszcze wyzwania, stworzone przez Koei, gdzie na przykład w kreślonym czasie musimy pokonać 1000 wrogów sterując konkretną postacią z określonym zestawem umiejętności i broni. Jest także towarzyszący cyklowi od samego początku Free Mode. Wybieramy dowolne scenariusz i postać, by siać postrach wśród wrogów. Dodatkowo mapy mają bonusowe zadania wydłużające grę i zachęcające nas do grania w konkretny sposób. Dynasty Warriors 8 jest naprawdę bogate jeśli chodzi o liczbę trybów gry. Oczywiście nie różnią się one przesadnie między sobą, lecz to samo można by powiedzieć na przykład o wszystkich bijatykach, czy grach FPS.

Od strony graficznej mamy grę, która wygląda jak średniak z Xboxa 360 czy PlayStation 3. Podbito tylko trochę rozdzielczość obrazu. Modele postaci wyglądają staro i nie dostały żadnego ulepszenia graficznego. Nie spodziewałem się cudów, ale liczyłem na trochę więcej Przynajmniej spowolnienia wynikające z olbrzymiej ilości postaci na ekranie są sporadyczne w porównaniu z tym co było wcześniej. Od strony dźwiękowej jest tak jak zawsze, czyli znośnie. Nie ma już kwiatków typu wymawianie Cao Cao jako ‚Kao Kao’, czy innych imion, kompletnie niezgodnie z oryginalną wersją. Wszystko jednak przypomina klimat azjatyckich filmów z dubbingiem lub lektorem. Taki już chyba urok tych gier.

Z grami z Warriors w tytule jest podobnie jak z tytułami sportowymi. Laik nie zauważy pomiędzy corocznymi odsłonami wielkiej różnicy. Fan dostrzeże wszelkie zmiany wpływające w jakiś sposób na gameplay oraz strategię. Baza nie zmieniła się zbyt wiele od Dynasty Warriors 2, ale dodane mechaniki i nowe systemy robią wielką różnice, jeśli chcemy się w nich babrać. Mam jednak pełną świadomość, że, podobnie jak wspomniane powyżej cykle sportowe typu Fifa czy Nba 2k, Dynasty Warriors 8 w rękach typowego gracza będzie praktycznie takie samo jak Dynasty Warriors 7. Co więcej, jeśli mieliśmy już kontakt z serią i nie przypadła ona nam do gustu to nie ma szans by ta sytuacja się odmieniła. Jest to więc raczej produkcja tylko dla fanów i ewentualnie osób, które chciałyby sprawdzić o co w tym masherze chodzi.

Trochę wstyd się przyznać, ale Dynasty Warriors 8: Xtreme Legends Definitive Edition to mój pierwszy kontakt z Musou na Nintendo Switch. W przeciągu niecałych 2 lat obecności hybrydowej konsolki na rynku wyszła cała masa produkcji tego typu. Część z nich to remastery jak Hyrule Warriors inne jak Fire Emblem Warriors to całkiem nowe tytuły. Ja w nie nie grałem, więc trudno mi porównywać stabilność produkcji i inne techniczne bajery ze Switchowych wersji gier. Powiem jednak, że jako osoba, która ograła całą masę gier z Warriors w tytule DW8 jest jedną z najlepszych odsłon serii i warto dać jej szansę. Osobiście w pierwszej kolejności wybrałbym wspomniane już Hyrule Warriors lub Warios Orochi 4 ale Dynasty Warriors 8 jest zaraz za nimi jeśli chodzi o frajdę jaką oferuje gatunek Musou.

Jestem bardzo zadowolony, że cykl Dynasty Warriors 8 trafiło na Switcha. Niby ten port jest daleki od ideału i nie powala pod względem graficznym. Koei Tecmo serwuje nam jednak produkcję na kilkadziesiąt godzin z masą poziomów, trybów rozgrywki i wszystkimi bajerami. Jedna z najlepszych odsłon serii Musou się trochę zestarzała ale pod warstwą kurzu z poprzedniej generacji konsol jest świetny tytuł, który na przenośnej konsoli Nintedno sprawdza się bardzo dobrze.


Danteveli
28 grudnia 2018 - 12:19