Pisałem o tym z milion razy w wielu miejscach, ale powtórzę to po raz kolejny. Od lat jestem wielkim fanem cyklu Musou. Seria wciągnęła mnie jeszcze w czasach PlayStation 2 i do dzisiaj katuje w różne odsłony cyklu o rozwalaniu setek przeciwników. Większość odsłon Warriors mam już dawno za sobą, ale lubię od czasu do czasu odświeżać sobie zaliczone części. Dlatego ucieszyłem się na wieść, że Samurai Warriors 4 DX trafia właśnie na Steam. Czy jest to tytuł wart zakupu?
Pewne pomysły są tak wielkim niewypałem, że najlepiej o nich zapomnieć i udawać, że nie istnieją. Niestety niektóre porażki lubią o sobie przypominać. Dlatego do Dynasty Warriors 9 Empires podchodziłem niezwykle sceptycznie. Za bardzo przejechałem się na podstawowej wersji gry i po prostu wątpiłem, że Empires będzie czymś wartym uwagi. Czy miałem rację?
Musou uczy i bawi. Tak brzmiałoby hasło promujące gry z cyklu Warriors, gdyby Koei Tecmo raczyło odpowiedzieć na moje maile z propozycją współpracy. Jako oddany fan gier tego typu, mogę śmiało mówić o ich wkładzie w rozwój jednostki takiej jak ja. Poznawanie historii i kultury odległych krajów. Do tego sporo siepania i tłuczenia przeciwników. Jak tu nie kochać tych gier? Czy Samurai Warriors 5 dostarcza fanom Musou, tego, na co czekają?
Chiny mogą poszczycić się wyjątkowo interesującą historią oraz kulturą, która w większości przypadków jest kompletnie obca laowaiom (.老外- określenie obcokrajowców spoza Azji, dosłownie: ‚zawsze obcy’). Tak się złożyło, że w branży gier, historię i mitologię tego kraju serwują nam zazwyczaj obcokrajowcy. Prym w tym wiedzie Koei, które od ładnych paru lat serwuje światu swoją wizję tego, jak wyglądał konflikt pomiędzy trzema królestwami. Tylko czy kogoś to jeszcze obchodzi?
Koei Tecmo to dosyć ciekawy przypadek firmy zasypującej nas gierkami. Nigdy nie wiadomo czego można się po nich spodziewać. Nie jestem w stanie zrozumieć jak w trakcie tego samego roku można wydać dwie odsłony tej samej serii i jedna z nich jest najgorszą odsłoną danego cyklu podczas gdy druga to najlepszy przedstawiciel swojej marki. Muszę z wielkim zadowoleniem powiedzieć, że cykl Musou nie został zniszczony i Warriors Orochi 4 przywraca nadzieję na to, że marka będzie się rozwijała w dobrym kierunku. Co sprawiło, że w kilka miesięcy po fiasku jakim było Dynasty Warriors 9 otrzymujemy zaskakująco grywalną gierkę o siepaniu?
Jestem fanem cyklu Musou. Każdy kto rzuci okiem na listę tekstów mojego autorstwa zda sobie z tego sprawę. Nawet w wypocinach dla Gry-Online udało mi się przepchnąć recenzję o Berserk w wersji Musou. Nie ukrywam tego faktu i na serio lubię tego typu gierki jako formę odstresowania i moją wersje wiecznego grindowania rodem z Destiny. Dlatego zapowiedź Dynasty Warriors 9 była dla mnie sporym wydarzeniem. Obietnice Musou z większym naciskiem na elementy RPG i otwartym światem to potencjał na mojego kandydata do gry roku. Czy Omega Force udało się stworzyć produkcję, która łączy to co najlepsze w moich ulubionych gatunkach? Czy Dynasty Warriors zostanie w końcu zaakceptowane przez growy mainstream? Czy na serio zrobiło mi się smutno po pierwszej godzinie gry w Dynasty Warriors 9? Na te pytania znajdziecie odpowiedzi w poniższym tekście { nie,nie, tak}.
Nowe Dynasty Warriors oznacza, ze ja muszę zabrać się za pisanie. W końcu nikt inny nie interesuje się tą wybitną serią. Jestem zmuszony nieść kaganek oświaty pod strzechy polskich graczy. Może w końcu w naszym narodzie zbudzi się miłość do Dynasty Warriors? Sprawa robi się o tyle interesująca, że produkcja o podtytule Godseekrs nie jest typowym slasherem. Zamiast klepania jednego przycisku i oglądania ataków pokonujących setki przeciwników mamy do czynienia ze strategią RPG. Czy taka zmiana wyjdzie serii Dynasty Warriors na dobre?
Nisz-giercownia wita po długiej przerwie. Tym razem zajmiemy się dwoma arcy-ciekawymi tytułami od Koei, czyli po prostu serią Warriors, a na deser porozmawiamy o zapowiedziach.
Gdy stoisz na polu bitwy jako kilkunastometrowy robot uzbrojony w topór, mając przed sobą jakiś tysiąc wrogo nastawionych maszyn z małym arsenałem atomowym, a za sobą bezkresny kosmos to może oznaczać wiele. Dla mnie zazwyczaj oznacza udany pomysł na grę.
Zdarza się czasem, że przyjemność z gry czerpiemy zupełnie na przekór zdrowemu rozsądkowi, wiemy, że produkcja, którą właśnie uruchomiliśmy jest zdecydowanie z niższej półki niż te kilka innych, które czekają na swoją kolej, a i tak poświęcamy jej nieproporcjonalnie dużo czasu z tego tylko powodu, że daje nam trudną do sprecyzowania frajdę.