Coś tu nie Gra - Super Mario Bros.: The Great Mission to Rescue Princess Peach! - Danteveli - 16 kwietnia 2019

Coś tu nie Gra - Super Mario Bros.: The Great Mission to Rescue Princess Peach!

Mario to jedna z największych gwiazd w świecie gier wideo. Pocieszny hydraulik debiutował wiele lat temu i z miejsca stał się maskotką Nintendo. Ten dosyć nietypowy bohater był świadkiem i uczestnikiem wielu ważnych wydarzeń w branży gier wideo. Mario jest ikoną i ma status międzynarodowej gwiazdy. Dlatego nikogo nie powinno dziwić, że pierwszy film bazujący na grze wideo koncentrował się na przygodach wąsatego pana w ogrodniczkach. Nie mówię jednak o niesławnym filmie z 1993 roku. Mario debiutował na srebrnym ekranie już w 1986. Co to był za debiut!

Super Mario Bros.: The Great Mission to Rescue Princess Peach! to angielska nazwa filmu animowanego, który był początkiem przygody Mario na wielkim ekranie. Produkcja ta pojawiła się w 1986 roku w japońskich kinach po wybuchu manii związanej z premierą Super Mario Bros. Cała Japonia zakochała się w grze o hydrauliku i każdy miał ochotę na więcej. Skala sukcesu legendarnej platformówki była tak olbrzymia, że poradnik do niej Super Mario Bros.: The Complete Strategy Guide (スーパーマリオブラザーズ完全攻略本) był najlepiej sprzedającą się książką w Kraju Kwitnącej Wiśni w 1985 i 1986 roku. Nintendo postanowiło kuć żelazo puki gorące i dlatego w mniej niż rok po premierze Super Mario Bros. na rynku pojawił się sequel znany na zachodzie jako Lost Levels. W tym samym czasie do kin trafił film Sūpā Mario Burazāzu: Piichi-hime Kyūshutsu Dai Sakusen! (スーパーマリオブラザーズ ピーチ姫救出大作戦! ).

Fabuła jest tutaj raczej prosta i mamy do czynienia z tytułem, który mniej więcej oddaje nam historię z gier o przygodach Mario i Luigiego. Dwaj bracia trafiają do magicznej krainy pełnej potworów, grzybów, gwiazdek i monet ukrytych w różnych przedmiotach. Celem Mario jest uratowanie księżniczki porwanej przez potwornego Koopę, czyli krzyżówkę żółwia i smoka. Po drodze bracia muszą pokonać sporo potworów. Film animowany dorzuca do całości proroctwa, kilka nowych postaci i masę zakręconych sekwencji, które nie wydają się mieć większego sensu. Na dokładkę dostajemy tutaj naprawdę niecodzienne zakończenie, które może zszokować widza.

Pewnego pięknego wieczora Mario pogrywa sobie na Famicomie w gierkę o chłopaku walczącym z ołówkami, linijkami i innymi przyborami szkolnymi. Ta metafora trudności przystosowania się do rygoru życia zostaje przerwana przez spięcie i to, że księżniczka Peach wyskakuje z ekranu telewizora wraz z dziesiątkami stworków znanych z Super Mario Bros. Romans pomiędzy najsłynniejszym hydraulikiem a piękną księżniczką zostaje przerwany bo z ekranu wyskakuje również Koopa Trump, znaczy się Bowser z fryzurką stylizowaną na przywódcę wolnego świata. Zakochany Marian jest zdruzgotany podczas gdy jego młodszy brat Luigi naśmiewa się z całej sytuacji. Później słyszymy Mario Rock’n’Roll i oglądamy napisy tytułowe z naszym bohaterem przebranym w meksykański strój. Tak, „kontrowersyjny” kostium z Odyssey najprawdopodobniej debiutował w tym filmie.

Pierwsze 5 minut The Great Mission to Rescue Princess Peach! dobrze prezentuje fabułę serii gier o przygodach wąsatego hydraulika. Dalej jest już trochę gorzej bo twórcy tego filmu stawiają na kilka dosyć oryginalnych pomysłów. Luigi i Mario prowadzą osiedlowy sklepik ze wszystkim od kiełbasy i rzepy po stare buty. Jest to dosyć interesujące rozwiązanie zważywszy na to, że wszystko co wiemy o braciach z gier to to, że są wąsatymi hydraulikami, którzy czasem czasem dorabiają jako cieśla czy robotnik budowlany. Teraz odkrywamy kolejny biznes jaki Mario prowadzi na boku. Na dokładkę Luigi nie nosi swojego rozpoznawalnego stroju. Zielone ciuszki zostały zastąpione przez granatowo-żółte combo, które trochę rozprasza.

Dalej dowiadujemy się, że młodszy brat jest łasy na pieniądze i posiada spora wiedzę na temat kryształów. Luigi rozpoznaje kamyk zostawiony przez Peach jako połowę magicznego klucza pozwalającego dostać się do krainy pełnej skarbów. Nagle znikąd pojawia się pies gąsienica i kradnie kryształ. Mario rusza w pogoń za koszmarnym stworzeniem a my mamy okazję po raz kolejny posłuchać Mario Rock’n’Roll. Finałem tej sekwencji jest moment, w którym bracia wpadają do rury kanalizacyjnej i zostają przeniesieni do innej krainy. Ciekawostką jest tutaj to, ze dowiadujemy się jak okropny jest proces przemieszczania się rurami. Okazuje się, że rury nie są typowymi teleporterami i są pełne ścieków. Oznacza to, że każda podróż między światami w grach z Mario wiąże się z pływaniem w odchodach. Dowiadujemy się także, że Mistrz z serii Było sobie… jest również częścią uniwersum Super Mario Bros.

Dziwna pioseneczka wyjawia nam losy księżniczki Peach i jej relacji z Koopą aka Bowserem. Otóż zły potwór jest władcą sąsiadującego królestwa, który chce poślubić księżniczkę. Ta mu odmawia co prowadzi do porwania jej i rozpętania krwawej wojny. Tylko Mario i Luigi mogą uratować królestwo żyjących grzybków. Z jakiegoś powodu Mario nagle zamienia się w meksykańskiego rewolwerowca a my dowiadujemy się, ze kluczem do uratowania świata jest odnalezienie artefaktów – gwiazdki grzybka i kwiatka.

Kolejna sekwencja to piosenka po której dowiadujemy się, że Luigi jest na tyle głodny, że zjadłby nawet tego dziwacznego psa gąsienice. Sytuacje tą wykorzystuje Goomba częstujący młodszego brata podejrzanymi grzybkami. Nagle Mario zostaje porwany przez gigantycznego latającego żółwia, który chce nakarmić nim swoje pisklęta. Mario zostaje nagle potraktowany jako jedno z piskląt i zaczyna gryźć Luigiego, który został przyniesiony do gniazda jako przekąska. Ja leże rozwalony na podłodze i nie wiem co myśleć. Czy scenka z grzybkami miała być ostrzeżeniem przed narkotykami i tym jak potrafią one negatywnie wpłynąć na człowieka? Może było to nawiązanie do nowego przedmiotu z The Lost Levels. W grze pojawiają się bowiem trujące grzyby, które pozbawiają nas żyć. W każdym razie cały bieg wydarzeń nie ma większego sensu i wygląda na to, że tą scenkę stworzył ktoś pod wpływem grzybków.

Po tej niezwykłej sekwencji wydarzeń Mario odnajduje grzybek artefakt, który z jakiegoś powodu produkuje monety, które przywołują do życia ludki grzybki, które w przeciwieństwie do Toad i reszty są znacznie większe od Mario i Luigiego. Pora na kolejną piosenkę tak aby zachować schemat jeden utwór muzyczny co każde 5 minut filmu. Podczas muzycznej sekwencji Mario rozprawia się z Bullet Billami czyli wściekłymi pociskami a także rośnie do rozmiaru wieżowca po to by po 5 sekundach wrócić do normalnego rozmiaru. Bracia zostają niepodziewanie zaatakowani przez bandę Piranha Plant i dzięki swojemu niezwykłemu szczęściu wychodzą z groźnej sytuacji bez szwanku. Chwilę później Mario musi stawić czoła Lakitu czyli przeklętemu żółwiowi latającemu na chmurce. Ten drań nie raz pozbawił mnie życia podczas przechodzenia Mario, ale tutaj nie stanowi zbyt wielkiego problemu bo bracia pokonują go dzięki łodydze wznoszącej się do nieba. Za niezwykłe męstwo wąsaty hydraulik zostaje nagrodzony kolejnym artefaktem. Minęła połowa filmu i mamy już z głowy dwa z trzech przedmiotów niezbędnych do nakopania Koopie.

Pora na kolejną piosenkę i scenki, gdzie Marian rozprawia się z kolejnymi przeciwnikami znanymi z gry. Na dokładkę w środku tej sekwencji mamy reklamę zupki Mario, która w tamtym okresie dostępna była w japońskich sklepach. To dopiero przedsiębiorczość i product placement. Dlaej bracia trafiają do jaskini, gdzie zastawiono na nich pułapkę. Goomba i Hammer Bro mają Mario w potrzasku, dzięki czemu nie powstrzyma on ceremonii ślubnej.

Na chwilę przenosimy się do zamku, gdzie Bowser i Peach rozmawiają na temat przygotowań do ślubu. Okazuje się, że Koopa to całkiem spoko gość z duszą romantyka. Tylko te przeklęte włosy na Trumpa przeszkadzają mu w pozyskaniu serca ukochanej. Peach wykorzystuje słabość Bowsera i próbuje go wykończyć. Plan okazuje się wpadką a my możemy obejrzeć kolejny teledysk o miłości pomiędzy księżniczką a sklepikarzem.

Wielka ucieczka braci kończy się wizytą w podwodnym świecie, gdzie znajduje się ostatni z artefaktów niezbędnych do zwycięstwa. W filmie pojawia się sekwencja inspirowana najbardziej znienawidzonym elementem gier platformowych z tą różnicą, że tutaj nikt nie musi oddychać pod wodą. Mario z jakiegoś powodu przebiera się za baletnicę i zdobywa gwiazdkę, która umożliwi mu pokonanie Koopy. Dalej mamy starcie z kałamarnicą i latający statek. Czyżby ten film był inspiracją dla poziomów z Super Mario Bros. 3?

Kolejna japońska pop piosenka z lat 80. a my jesteśmy już bardzo blisko końca tej produkcji. Ślub Bowsera i Peach jest trochę przerażający bo rytuały odprawiane podczas tej ceremonii przypominają jakieś przywoływanie demonów a nie związek pomiędzy kochającymi się osobami. Zdałem sobie też sprawę, że Peach jest wielkości ręki Bowsera. Nie wiem jak ich związek ma wypalić. Nie myślę nawet o potencjalnych potomkach.

Na szczęście ceremonia zostaje przerwana przez naszego wąsatego bohatera. Mamy okazję obserwować sekwencję rodem z gry, gdzie Mario przedziera się przez zamek pełen pułapek by stawić czoło Koopie. Mario wykorzystuje artefakty by nakopać przeciwnikowi, ale nagle wskakuje kolejna reklama produktu dostępnego w sklepach. Tym razem jest to posypka do ryżu sygnowana przez samego Mariana. Jest to trochę dziwna reklama bo przez żarełko Mario niemalże ginie. Na szczęście Luigi przychodzi z pomocą i nasz nietypowy bohater pokonuje Bowsera.

Na koniec zostaje nam zapodany największy twist w historii kinematografii. Po całym filmie spodziewamy się, że Mario i księżniczka Peach będą żyli długo i szczęśliwie. Jednak twórcy tej bajki mają odmienne zdanie na ten temat. Okazuje się, że niezwykle szkaradny pies towarzyszący braciom podczas ich wyprawy jest księciem, który ożeni się z Peach. Mario zostaje ze swoim bratem i ręką ... w nocniku i w podziękowaniu za swoje bohaterstwo może obserwować jak jego ukochana obściskuje się z innym facetem, który prawdopodobnie kilka minut wcześniej lizał swój tyłek jako pies. Jakby tego było mało scena po napisach końcowych pokazuje, ze Bowser przejął sklep, którym zarządzał Mario. To dopiero pech. Nie dosyć że nasz bohater stracił ukochaną to musi wrócić do pracy jako hydraulik bo ktoś wykosił go z interesu.

Super Mario Bros.: The Great Mission to Rescue Princess Peach! to naprawdę niezwykle interesująca rzecz. Pierwsze co zauważyłem podczas oglądania to to, że praktycznie w każdej scenie bracia Mario wyglądają tak jakby byli po jakiejś solidnej porcji narkotyków. Dziwne miny i oczy latające na wszystkie strony połączone z tłami, które są czasami psychodeliczne tworzą mieszankę, której się nie spodziewałem w bajcie o pociesznej maskotce Nintendo. Całość nie jest specjalnie śmieszna i raczej wpisuje się do niezwykle dziwnych/głupich bajek, które nie mają większego sensu. Jednak trudno spodziewać się czegoś innego biorąc pod uwagę materiał źródłowy. Pioseneczki, dziwne reklamy i sekwencje, które nie mają większego sensu. Do tego brutalne, ale zaskakująco realistyczne zakończenie, gdzie pulchny bohater zostaje wykiwany przez księżniczkę. Całość wypada jednak dosyć dobrze i ogląda się to całkiem przyjemnie. Biorąc pod uwagę tematykę Super Mario Bros. mogło być znacznie gorzej.

Na sam koniec odrobina ciekawostek związanych z tą produkcją. The Great Mission to Rescue Princess Peach! trafiło do kin wraz z wideo poradnikiem jak przejść Super Mario Bros. 2 aka The Lost Levels. Całkiem ciekawy pomysł, który potencjalnie mógł przynieść korcie. W Końcu była to epoka przed wideo poradnikami i Let’s Playami dostępnymi w internecie. Jak ktoś chciał obejrzeć jak przejść dany pozioma arcytrudnej gry to musiał wybrać się do kina.

Kilka scenek z tego filmu prawdopodobnie zainspirowało elementy pojawiające się w kolejnych odsłonach cyklu o Mario. Mamy gigantycznego hydraulika, latający statek czy walkę pomiędzy Bowserem a Mario, która została odegrana w podobny sposób w Super Mario 64.

Co ciekawe to w tym filmie po raz pierwszy pojawił się watek ślubu pomiędzy Peach a Bowserem. Coś co wydaje nam się z jakiegoś powodu oczywiste, czyli wielki zielony potwór porywający księżniczkę by ją poślubić debiutowało właśnie tutaj.

Na początku filmu Mario gra na Famicomie, czyli japońskiej wersji NESa. Oznacza to, że w uniwersum filmu może istnieć, gra której bohaterem jest Mario. Ja wolę jednak teorię, gdzie Super Mario Bros. powstaje dopiero po wydarzeniach z tej bajki. Mario i Luigi tworzą grę na podstawie swojej niezwykłej przygody i zarabiają krocie po tym jak stracili swój sklep spożywczy.

Ten film to także jedna z pierwszych wersji Mario Bros. gdzie zarówno Luigi jak i Peach są wyżsi od Mariana. Na dokładkę jest to jeden z pierwszych razy, kiedy księżniczka jest blondynką. W samej grze z powodów ograniczeń technologicznych włosy Peach były czerwone.

Bardziej spostrzegawcze osoby mogły zauważyć, że kolory głównych bohaterów nie do końca zgadzają się z tym do czego jesteśmy przyzwyczajeni. W filmie Mario nosi czerwone ogrodniczki i niebieską koszulę co jest odwrotnością tego do czego przyzwyczaiły nas nowe gry z hydraulikiem w roli głównej. Może się to wydawać o tyle dziwne, że w Super Mario Bros. czyli tytule, który zainspirował ten film główny bohater miał co prawda czerwone spodnie, ale nosił oliwkową koszulę. Wdzianko takie jak w filmie pojawiło się w oryginalnej inkarnacji Mario znanej jako Jumpman z gry Donkey Kong. Co ciekawe ten sam strój co w filmie pojawił się na okładce japońskiej wersji Super Mario Bros. 2.

Jeśli chodzi o młodszego brata to sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Zacznijmy od tego, że Luigi jest nierozerwalnie powiązany z kolorem zielonym co samo w sobie jest zbiegiem okoliczności. Shigeru Miyamoto w wywiadzie dla magazynu The Rolling Stone przyznał, że kolorki młodszego brata to efekt skopiowania kolorów żółwi przeciwników z Mario Bros. czyli gry w której Luigi debiutował. Jeśli chodzi o żółtą koszulę i niebieskie spodnie z niebieską czapką to w takiej wersji Luigi pojawia się jedynie w porcie Mario Bros. stworzonym dla Atari XE. Mamy więc albo bardzo niszowe nawiązanie do portu jednej ze starszych gier w serii, albo ktoś przeoczył jak naprawdę powinien wyglądać młodszy brat Mariana.

Muszę przyznać, że ten film to całkiem interesujące przeżycie. Niby głupiutka animacja, która nie powala swoją jakością. Jednak z perspektywy czasu jest to jedna z wierniejszych i lepszych adaptacji gier wideo jakie powstały. Super Mario Bros.: The Great Mission to Rescue Princess Peach! wykorzystuje sporo elementów charakterystycznych dla gry o hydrauliku i na dokładkę dodaje pewne elementy, które pojawią się w kolejnych odsłonach. Po mojemu to całkiem sporo, zwłaszcza w porównaniu z filmem aktorskim, który pojawił się w kinach kilka lat po premierze tego tytułu. Fani Nintendo mogą sprawdzić tą zakręconą produkcję, ale należy się liczyć z tym że filmidło to szybki skok na kasę wykonany przez bandę kolesi na szprycowanych jakimiś mocnymi grzybkami.

Danteveli
16 kwietnia 2019 - 10:40