Coś tu nie Gra - Pokemon Detective Pikachu - Danteveli - 22 maja 2019

Coś tu nie Gra - Pokemon Detective Pikachu

Pokemon to jeden z tych kulturowych fenomenów, które przenikają bariery i stają się czymś międzynarodowym. Ludzie z każdego zakątka świata mają jakiś kontakt z cudacznymi, kieszonkowymi potworami. Studenci z afrykańskich państw, chińskie dzieciaki, ładne Koreanki, amerykanie z Teksasu i cebulowi Polacy wiedzą co to Pokemon. Możemy się różnić w tym jak nazywamy konkretne stworki, ale każdy wie o co chodzi i można się dogadać (sprawdzone na własnej skórze). To sprawia, że Detective Pikachu ma szansę stać się najpopularniejszą adaptacją gry wideo w historii. Czy możemy też liczyć na coś co w końcu udowodni, że da się zrobić dobry film bazujący na grze wideo?

Pokemon: Detective Pikachu to pierwszy aktorski film osadzony w świecie znanym z mega popularnych gier wideo. Na przestrzeni lat powstała masa seriali i filmów animowanych lecz teraz po raz pierwszy oglądamy to jak kieszonkowe stworki wdają się interakcje z żywymi ludźmi. Detective Pikachu to adaptacja gry wideo o tym samym tytule, która pojawiła się na Nintendo 3DS w 2018 roku.

Film podobnie jak i gra opowiada o dochodzeniu prowadzonym przez Tima Goodmana i tytułowego detektywa. Tim rozpoczyna śledztwo w sprawie wypadku swojego ojca i z pomocą Pikachu odkrywa poważny spisek, który zagraża przyszłości świata. Fabuła jest tutaj stosunkowo prosta i przewidywalna, ale mamy do czynienia z filmem familijnym nastawionym na gagi, więc nie należy liczyć na Drabinę Jakubową z Pokemonami w roli głównej. Warto zwrócić uwagę, że film pożycza trochę elementów z gry, ale występują spore różnice w opowiadanej historii.

 

Detective Pikachu rozpoczyna się jak każdy dobry kryminał. Mamy sekwencję podczas, której Mewtwo ucieka z jakiegoś laboratorium a samochód odjeżdżający z miejsca zdarzenia praktycznie eksploduje na jakimś moście. Pierwsze minuty filmu o kieszonkowych potworach a wszystko jest ciemne, mroczne i trup ściele się gęsto. Czy za tą produkcje odpowiadał Zack Snyder?

Chwilę później mamy przeskok w kompletnie inne miejsce i poznajemy naszego głównego bohatera. Tim Goodman to młody koleś, który za namową swojego kumpla stara się upolować Cubone. Dowiadujemy się, że nasz bohater to jedna z nielicznych osób, które nie posiadają, żadnego Pokemona. A w tym świecie to jest prawie tak obciachowe jak nie posiadanie Airpodów (lel). A może jest odwrotnie i to posiadanie tych szkaradnych i kosmicznie drogich słuchawek jest odpustowe? Tak czy siak z naszym Timem nie jest za dobrze.

Nieudana próba schwytania kieszonkowego stworka to jedynie początek problemów naszego bohatera. Tim zostaje poinformowany, że zmarł jego ojciec i bohater udaje się do Ryme City żeby dowiedzieć się dokładnie co i jak się stało z tatusiem. Jako bonus mamy dziwną scenkę w pociągu podczas, której Tim zostaje zaatakowany/napastowany przez Lickitunga. Swoją drogą z jakiegoś powodu przyszło mi do głowy, że Pokoemony mogą mieć coś wspólnego z Resident Evil. Stworek liżący naszego bohatera z jakiegoś powodu przypomina słodką wersję Lickera. Może Lickitung ewoluuje w Lickery z serii Biohazard?

Pociąg daje nam także możliwość lepszego poznania świata, w którym dzieje się film. Okazuje się, że jesteśmy w alternatywnej wersji Niebieskiej planety, gdzie kieszonkowe potworki towarzyszyły człowiekowi od zarania dziejów. Później mamy rzut oka na miasto, w którym dzieje się akcja filmu. Jest to miejsce gdzie Pokoemony i ludzie są na równi i nie ma pokeballi ani bitew pomiędzy stworkami. Efektem tego musi być piekło na ziemi, które na 1000% śmierdzi i jest tam niezwykle głośno. Setki tysięcy stworków nieustannie wykrzykujących swoje imię – to musi być koszmarne.

Krótka scenka na komisariacie informuje nas o trudnych relacjach pomiędzy ojcem a synem po czym Tim wybiera się do mieszkania swojego taty. Na miejscu nasz bohater natrafia na atrakcyjną dziennikarkę i jej pupila, gwiazdę całego filmu – Psyducka. Żółta kaczka pojawia się zaledwie w kilku scenach, jednak są to najlepsze i najzabawniejsze momenty całej produkcji. W każdym razie pseudo-dziennikarka Lucy Stevens czuje, że sprawa śmierci ojca jest podejrzana i ma nadzieję wykorzystać to sytuację do stania się prawdziwa reporterką.

Dlaej mamy jeszcze coś o przeszłości naszego bohatera i jego relacjach rodzinnych. Ja jednak skupiony jestem na czymś kompletnie innym. Ryme City podobno zostało tworze z myślą zarówno o ludziach jak i Pokemonach. Jednak w mieście nie ma żadnych udogodnień dla przeróżnych stworków. Nasze milusińskie potworki są zbyt niskie by sięgnąć do klamki co sprawia, ze drzwi stają się niezwykła przeszkodą dla stworzeń takich jak Psyduck.

Ok, mniej więcej w 20 minut po rozpoczęciu filmu do akcji wkracza tytułowy bohater. Okazuje się, że Detektyw Pikachu był partnerem taty Tima. Ojciec chyba nie umarł i ogólnie jest jakaś większa afera związana z dziwnym narkotykiem, który nasz bohater znalazł w mieszkaniu taty. Pogadanka zostaje przerwana sceną akcji z udziałem Aipom, czyli okropnych wersji małpek. Przy okazji Pikachu cierpi na amnezję i uwielbia kawę. Pora rozpocząć dochodzenie.

 

Nasza para trafia do studia telewizyjnego by pogadać z Lucy o tym co ona wie na temat całego zmieszania. Na sekundę filmidło staje się horrorem bo mamy Ditto, które zamienia się w człowieka i pracuje dla niepełnosprawnego założyciela miasta. Dalej mamy kilka żartów na temat seksu i tego, że Psyduck to chodząca maszyna do zabijania i jest w stanie rozsadzać głowy jak postacie z pewnego kultowego horroru.

Para detektywów postanawia podążać śladami ojca Tima i trafiają na MR. Mime, który to był informatorem policyjnym. Mamy zabawną scenę ucieczki i pojedynku mimów. Jest śmiesznie do momentu, w którym nie zaczynają się tortury. Nigdy bym nie wpadła na to, ze w filmie skierowanym dla dzieci ze słodziutkimi potworkami roli głównej zobaczymy polewanie kogoś benzyną i podpalanie. No ale w końcu podobno najlepsze filmy dla dzieci mają tez coś dla rodziców.

Nasi nietypowi śledczy trafiają do nocnego klubu, gdzie organizowane są nielegalne walki Pokemonów. Pikachu musi stanąć na przeciwko Charlizarda po to by uzyskać informacje na temat całej afery. Charlizard dostaje ten narkotyk i wpada w szał. Nasz gadający Pikachu (tak Ryan Reynolds wciela się w gadatliwą żółtą mysz, ale tylko Tim słyszy to co Pikachu wygaduje) nie potrafi walczyć. Mamy zamieszanie podczas którego klub się opróżnia i na pewno zginęło z 10 osób zdeptanych przez innych uciekających. W każdym razie Tim zostaje na moment zatrzymany przez policję. Nikt nie wierzy w jego teorie spiskową. Nagle pojawia się jakaś babka i zabiera naszych bohaterów do twórcy miasta, który wyjawia im sekret o laboratorium z Mewtwo, narkotyku i tym, ze jego syn jest odpowiedzialny za cala aferę. Ojciec Tima żyje ale dorwał go ciekły Mewtwo i to ten Pokemon jest kluczem do całej zagadki.

Pikachu i Tim wraz z dziennikarką i jej wspaniałym kaczkowatym partnerem wybierają się sprawdzić laboratorium. Okazuje się, że ktoś wykonuje eksperymenty genetyczne na Pokemonach i ogólnie coś jest nie tak. Laboratorium sprawia, że po raz kolejny myślę o Resident Evil i tym, ze oba światy mogą być ze sobą powiązane.

Okazuje się, ze narkotyk pochodzi od Mewtwo i jest częścią jakiegoś większego eksperymentu związanego z urządzeniem znanym jako neurolink. Nasi bohaterowie zostają zaatakowani przez bandę zmutowanych Greninja. Na szczęście Psyduck wykazuje się swoimi umiejętnościami i jest po sprawie. Nie do końca bo dalej mamy strasznie długą i nudną scenę akcji z zapacającą się ziemią i olbrzymim Torterra.

W trakcie całego zamieszania Pikachu zostaje ciężko ranny. Wygląda na to, że już po naszej myszy. Jednak Tim prosi przypadkowo napotkanego Bulbasaura o pomoc. Ten wraz z masą innych Pokemonów prowadzi parę bohaterów do kogoś kto może ich uratować. Tym kimś okazuje się być Mewtwo. Pikachu współpracował z Mewtwo i to dzięki niemu potężny potworek by w stanie uciec z laboratorium. Nagle pojawiają się jakieś roboty i Mewtwo zostaje ponownie schwytany,

Pikachu jest smutny, że zdradził ojca Tima i decyduje się odejść we wstydzie. Tim wyrusza do założyciela miasta zdać sprawozdanie z całego zamieszania. Dowiadujemy się także, ze w mieście organizowana jest olbrzymia parada z gigantycznymi balonami w kształcie Pokemonów.

Smutny Pikachu śpiewa motyw przewodni z bajki. Ja jestem usatysfakcjonowany i nagle ten tytuł staje się jedną z lepszych adaptacji gier wideo. Najwyraźniej nie potrzeba zbyt wiele by mnie uszczęśliwić. Przy okazji nasz mini detektyw rozwiązuje całą sprawę. Okazuje się, ze niepełnosprawny założyciel miasta jest tym złym i planuje coś okropnego.

W balonach znajduje się masa narkotyku, który połączony z umiejętnościami Mewtwo pozwala wciągnąć ludzką świadomość wewnątrz Pokeomonów. Nasz bad guy planuje zamienić wszystkich ludzi w stworki tak aby świat był lepszy cy coś w tym stylu. Koleś łączy się z Mewtwo i rozpoczyna swój atak terrorystyczny.

Długa sekwencja akcji z masa walki i pojedynkiem Mewtwo kontra Pikachu. Najlepszym i zarazem najokropniejszym momentem całego filmu jest Ditto zmieniający się w koszmarne wersje różnych ludzi, w tym Lucy. Oczywiście źli zostają pokonani dzięki mocy przyjaźni i wszystko wraca do normy.

Na koniec dowiadujemy się, że Pikachu był w stanie mówić bo wewnątrz niego znajdowała się dusza ojca Tima. Okazuje się, że Ryan Reynolds jest tatą naszego bohatera i odzyskał swoje ciało. To sprawia wiele problemów nad którymi nie powinienem się przesadnie rozwodzić. Jednak gdzie przez cały ten czas było ciało ojca Tima i dlaczego nasz bohater nie rozpoznał, że Pikachu mówi głosem jego taty?

Nie ma czasu zastanawiać się nad tym wszystkim bo to już koniec naszej przygody. The End

Ogólnie nie jest tragicznie, ale jeśli zatrzymamy się na sekundę i zaczniemy myśleć nad fabuła i masa nielogicznych rzeczy jakie pojawiają się w tej produkcji to całość się sypie. Jednak to jest raczej produkcja skierowana do fanów, osób, które maja frajdę z oglądania ulubionych stworków na wielkim ekranie. Trochę szkoda, że element śledztwa jest potraktowany po macoszemu i nie ma tutaj żadnego dochodzenia tylko seria powiązanych ze sobą scenek, których finałem jest wielka bitwa a rozwiązanie zagadki pojawia się znikąd. No ale pewnie nikt nie liczył na solidną historię i interesujące postacie. W końcu to film o Pokeomonach

Jeśli chodzi o ciekawostki związane z tym filmem to pierwsze co rzuca się w oczy to zakończenie. W grze los ojca głównego bohatera pozostaje tajemnicą co pozwala na powstanie potencjalnego sequelu. W przypadku filmu nie ma takiej możliwości bo otrzymujemy definitywne zakończenie. Nie tylko sprawa zaginięcia ojca została rozwiązana, ale tytułowy Pikachu stracił umiejętność mówienia. Potencjalny sequel musiałby skupić się na jakiejś innej postaci lub z jakiegoś powodu Pikachu musiałby odzyskać umiejętność mówienia.

Detective Pikachu nawiązuje do kultowego filmu Kevin sam w domu. W jednej ze scen widzimy fragment czarno-białego filmu o gangsterach. Jest to urywek z jednej ze scen z gagu jaki pojawia się w obu filmach z Kevinem w roli głównej. Chodzi o fragment, gdzie Kevin wykorzystuje gangsterską egzekucję z filmu do przestraszenia swoich wrogów.

W jednej ze scen filmu pojawia się śpiewający Jigglypuff, który w ręce trzyma coś co wygląda jak marker. Jest to bez wątpienia nawiązanie do stworka, który pojawia się w bajce i słynie z usypiania słuchaczy i malowania ich twarzy.

Mewtwo odgrywa prominentną role w tym filmie. Podobnie było w przypadku pierwszego kinowego filmu z uniwersum Pokemon, który trafił do kin 20 lat temu. Co ciekawe w trakcie filmu jedna z postaci wspomina o Mewtwo, który 20 lat wcześniej uciekł z laboratorium. Czy oznacza to, że aktorski film dzieje się w tej samej wersji świata z filmy i czy mieliśmy do czynienia z tym samym Mewtwo?

Pokemon Detektyw Pikachu to produkcja skazana na sukces . Po części jest to zasłużone bo mamy film, który nie jest zły. Z perspektywy dotychczasowego poziomu adaptacji gier wideo jest to spory sukces. Fani stworków powinni być zadowoleni bo fajnie jest patrzeć na ekran i widzieć nasze ulubione Pokemony. Jednak przeciętna fabuła z masą przestojów i dłużyzn psuje trochę efekt końcowy. Do tego sceny akcji w CGI nie robią już chyba na nikim najmniejszego wrażenia. Szkoda, że ostatnie minuty filmu to masa eksplozji i typowe nawalanie się pomiędzy dobrymi i złymi. To tylko sprawia, że jeszcze bardziej czuć, że Detective Pikachu to produkcja robiona pod hollywoodzką formułkę. Wychodzi to tutaj jednak znacznie lepiej niż w przypadku innych  filmów, przez które muszę się przebijać w Coś tu nie gra.

W ramach bonusu, króciutka i głupiutka historyjka o tym jak dowiedziałem się, że Poksy noszą rożne imiona w rożnych częściach świata. Otóż podczas szału na Gangnam Style postanowiłem pokazać mojej dziewczynie ( Koreance) zabawnego mema znanego jako Psyduck, czyli połączenie Pokemona o tej nazwie z koreańskim piosenkarzem Psy. Dziewczyna kompletnie nie kapowała żartu. Kiedy starałem się jej wytłumaczyć o co tutaj chodzi, ona powiedziała, że żółty Pokemon wyglądający jak kaczka nazywa się „Korpaduck”. Pomyślałem WTF! Co ona bredzi. Wdaliśmy się w długą dyskusję i okazało się, że wiele kieszonkowych stworków posiada unikatowe nazwy. Później dowiedziałem się, że w wielu krajach jest podobnie i mamy sytuacje, gdzie obok japońskiej i angielskiej nazwy występują też lokalne, które czasami są tłumaczeniami a czasami kompletnie nowymi kombinacjami słów. Mój świat już nigdy nie był taki sam.

Danteveli
22 maja 2019 - 10:02