Alita: Battle Angel. Miasto Złomu - recenzja książki - Froszti - 22 maja 2019

Alita: Battle Angel. Miasto Złomu - recenzja książki

W lutym tego roku na ekranach kin zadebiutował Hollywoodzki film - Alita: Battle Angel. Ekranizacja kultowej, aczkolwiek już odrobinę zapomnianej mangi autorstwa Yukito Kishiro. Zanim jednak widzowie zobaczyli dzieło Roberta Rodrigueza, na czytelniczym rynku pojawił się książkowy prequel, mający przygotować widzów do wizyty w kinie.

Wielka Wojna, która przyniosła Ziemi zniszczenie a jej mieszkańcom wiele cierpienia, stała się już zamierzchłą przeszłością. Świat, w którym na niebie unosiły się podniebne miasta pełne przepychu, stał się tylko legendą. Obecnie przetrwało tylko jedne z nich – Zalem. W jego cieniu na wyniszczonej ziemi powstała inna ogromna metropolia. Będąca zarówno dostarczycielem dóbr do unoszącego się „niedostępnego raju”, jak i miejscem, do którego zrzucane są odpadki z trzewi podniebnej konstrukcji. W „Mieście Złomu” mieszka samotny lekarz Dyson Ido, specjalista od cyberchirurgi, który stara się pomagać każdemu cyborgowi, który się do niego zgłosi, nawet jak nie ma on czym zapłacić za jego usługi. Chęć niesienia pomocy mieszkańców miasta to tylko część jego zajęć, jego druga praca jest o wiele bardziej niebezpieczna, wymagająca poruszania się po ciemnych i niebezpiecznych zaułkach. W tym postapokaliptycznym przyziemnym świecie rządzi Vector – człowiek, który dzięki swojemu sprytowi i brutalności, stał się niekwestionowanym władcom „Miasta złomu”. Jego główne zadanie to dbanie o terminowość dostaw dóbr luksusowych do Zalemu (z których od czasu do czasu, podbierze coś dla siebie). Obok tego jest on organizatorem zawodów motorballa, brutalnego sportu, który ma zapewnić tłumowi chwilę rozrywki i zapomnienia.

Spodziewałem się, że książka wzorem filmu, będzie powieścią pełną wartkiej akcji, dedykowaną raczej nastoletniemu odbiorcy. Jednak już pierwszy rozdział, przypomniał mi o powiedzeniu „nie należy oceniać książki po okładce”.  Książka autorstwa Pat Cadigan naprawdę mnie pozytywnie zaskoczyła.

Już na samym początku warto sobie powiedzieć jedno: jeśli liczy ktoś na literaturę, w której akcja odgrywa najważniejszą rolę, będzie mocno zawiedziony. W całej powieści może są dwa bardziej dynamiczne momenty (łącznie kilka zdań). Alita: Battle Angel. Miasto Złomu to dzieło przepełnione sugestywnymi opisami. Książka zgodnie ze swoim celem staje się świetnym wstępem zarówno do filmu, jak i do leciwego już anime (jeśli jeszcze ktoś nie miał okazji obejrzeć). Każdy z najważniejszych bohaterów otrzymuje tutaj swój kawałek opowieści, dzięki czemu można dokładniej poznać ich wcześniejsze losy i pobudki, którymi się kierują.

Ido – lekarz, który stopniowo coraz mocniej zatraca się w swoim cierpieniu. Poświęca się on dla innych, całkowicie zapominając o sobie.

 Chiren – była partnerka doktora, niemogąca pogodzić się ze swoim nowym losem, popadająca w coraz większe szaleństwo i odrętwienie.

 Vector – człowiek, który marzy tylko o jednym nieograniczonej władzy i zrobi wszystko, aby to osiągnąć.

Hugo (zastanawia mnie, dlaczego zrezygnowano z oryginalnego nazewnicza Yugo)  - nastolatek, którego los nie oszczędzał, ale dzięki temu potrafi odnaleźć się on w mrocznej metropolii, jednocześnie jednak gdzieś głęboko w nim drzemią nierealne dziecinne marzenia.

Tej czwórce autorka poświęciła najwięcej czasu, starają się jak najdokładniej przedstawić ich czytelnikowi. Reszta mieszkańców jest niestety tylko mało znaczącym tłem. Wielka szkoda, bo posiadają oni w sobie pewien całkiem niezły potencjał. Próba przedstawienia ich beznadziejnej sytuacji, w której nigdy nie wiesz który dzień będzie twoim ostatnim i kto cię zdradzi (wróg, przyjaciel czy może rodzina), byłaby bardzo ciekawa. Oczywiście ze względu na objętość książki, wymuszone są tutaj pewne uproszczenia i niedopowiedzenia (związane nawet z głównymi bohaterami). W pewnym momencie pojawia się mały niedosyt tym, że coś zostało pominięte albo zbyt słabo wyjaśnione. Należy jednak się pogodzić z faktem, że pewnych narzuconych ograniczeń nie było można przeskoczyć.

Tak jak wspomniałem wcześniej, książkę w większości stanowią rozbudowane opisy, pozwalające z wizualizować czytelnikowi wygląd Miasta Złomu. Ogromnego wysypiska lub ujmując to jeszcze bardziej dosadnie, miejsca stanowiącego „przysłowiowy” ściek dla podniebnego Zalemu. Opisy są ciekawe, dzięki czemu bardzo miło się je czyta, chociaż momentami jest ich stanowczo za dużo, powodując znużenie i nudę. Podobnie jak w filmie, przyziemny świat jest tutaj odrobinę za bardzo ugrzeczniony. Z jednej strony autorka opisuje niebezpieczeństwa czyhające w mroku, z drugiej zaś na przykład grasujące po mieści bandy (nastolatków) starają się nie zrobić nikomu poważniejszej krzywdy. Dość mocno odbiega to od tego, co zostało zaprezentowane w materiale źródłowym (czyli mandze). Dzieło Yukito Kishiro było pełne brutalnej przemocy, może nawet czasem nazbyt krwawej. Tutaj zaś z kolei tego kompletnie brakuje, co nie bardzo wpasowuje się stworzony klimat.

Nie jest to literatura najwyższych lotów, posiada ona swoje wzloty i upadki, ale i tak całość czyta się bardzo przyjemnie. Pozycja doskonale sprawdzi się w przypadku osób, które mają seans filmu już za sobą i spodobał się on im na tyle, że chciałyby poznać wcześniejsze losy bohaterów. Nic nie stoi również na przeszkodzie, aby po książkę sięgnęli czytelnicy, którzy obejrzeli animowaną adaptację. Nie dla każdego będzie on tytułem dobrym, ale na pewno zapewni szerszy kontekst tego, co zobaczyło się na ekranie telewizora/kina.

Radosław „Froszti” Frosztęga

Froszti
22 maja 2019 - 11:30