Jakieś trzy miesiące temu miałem okazję zrecenzować Earth Defense Force: Iron Rain. Miałem pewne zastrzeżenia co do tego spin-offa i narzekałem na zmiany w stosunku do podstawowej serii. Teraz mam okazje sprawdzić czy moje pozytywne odczucia w stosunku do gier takich jak EDF 4.1 The Shadow of New Despair były prawdziwe. Na Steam trafiła właśnie piata cześć gry o walce z wielkimi robalami. Czy Earth Defense Force 5 jest tytułem wartym uwagi?
Earth Defense Force 5 wylądowało na PlayStation 4 pod koniec zeszłego roku. Teraz na Steam trafia port tamtej gry i posiadacze komputerów osobistych będą mogli wrócić do walki z kosmitami robakami i wszelkiej maści potworami atakującymi Ziemię.
Najnowsza odsłona serii o obronie planety przed brzydalami to swego rodzaju (kolejny) reboot serii. Akcja gry rozgrywka się w 2022 roku a my wcielamy się w żołnierza walczącego w ramach EDF. Musimy odeprzeć inwazję kosmitów i pośpiewać z kompanami. W przeciwieństwie do Iron Rain warstwa fabularna jest tutaj praktycznie zerowa i najbardziej dramatycznym momentem całej gry jest śmierć naszego przełożonego podczas misji tutorialowej.
Rozgrywka jest tutaj banalnie prosta. Wybieramy klasę postaci i nasz ekwipunek po czym ładujemy na mapie i nawalamy do wszystkich potworów. Kiedy już rozwalimy wszystkie bestie kończymy plansze i wracamy do menu pozwalającego zmienić postać i ekwipunek. Czynności te powtarzamy około 100 razy po czym ukończymy grę. Misje trwają od kilku do kilkunastu minut w zależności od poziomu trudności i ilości graczy.
Cztery dostępne klasy to typowy żołnierz ze spluwą, latająca postać z jetpackiem, powolny opancerzony koleś z największymi giwerami i wojownik mogący przywoływać różne czołgi i pojazdy. Każdą z postaci gra się w trochę inny sposób i każda ma trochę inne zastosowanie. Moim faworytem jest Wingdiver – czyli najbardziej mobilna ale najgorzej opancerzona, latająca postać. Fajne jest to, że klasy świetnie ze sobą współgrają co można fajnie wykorzystać zarówno w trybie kooperacji online jak i grając na jednym komputerze.
Podstawą zabawy jest zabijanie rożnych robotów, mrówek, pająków i kosmitów. Z pokonanych przeciwników co jakiś czas wypadają skrzynki z pancerzem zwiększającym nasza pulę punktów życia lub z nową bronią. Sprzęt przydzielany jest losowo i dopiero po ukończeniu misji wiemy co otrzymaliśmy. Dzięki temu jesteśmy zachęcani do eksperymentowania z tym co zabieramy na misje. Niektóre spluwy mają bardzo konkretne zainteresowanie podczas gdy inne są znacznie bardziej uniwersalne. Tak naprawdę nigdy nie wiemy czy dana pukawka okaże się czymś genialnym czy też bezużyteczną zabawką. O dziwo nawet strzelanie ze słabych spluw może sprawiać frajdę choćby ze względu na fajne efekty wizualne.
Oprawa graficzna EDF 5 jest w najlepszym wypadku przeciętna. Mamy do czynienia z tytułem, który wygląda jak jakiś wczesny tytuł na Xboksa 360 lub PlayStation 3. Wszystko jest mocno nijakie i wygląda niezwykle sztucznie. Plansze nie są malutkie ale bardzo często świeca pustkami. Za to na ekranie zobaczymy masę przeciwników. Robale i pozostałe brzydale wyglądają znośnie ale mam wrażenie, że ktoś ciągle wykonuje operację kopiuj-wklej, bo potworki wyglądają tak samo jak w poprzednich grach. Steamowa wersja najnowszej części bitwy pomiędzy ludźmi a robalami od strony technicznej prezentuje się znacznie lepiej niż pozostałe gry z serii. Framerate stoi na przyzwoitym poziomie i nie mamy zwolnień ani innych koszmarków nawet przy większej ilosci graczy. Podczas mojego czasu spędzonego z tym tytułem nie zauważyłem żadnych problemów technicznych.
Audio jest kiepskie jak zawsze ale brakuje mi tutaj przypadkowego geniuszu poprzedniej części. Tam dialogi i kwestie wypowiadane przez postacie były tak głupie i kiepsko nagranie, że stały się wspaniałe. Zwłaszcza piosenki, które możemy śpiewać wykorzystując system komunikacji pomiędzy graczami. Tutaj już nie jest tak zabawnie co wypada na niekorzyść gry.
Cykl EDF od zawsze charakteryzował się stylistyką kina klasy b. Zarówno fabuła jak i wykonanie pozostawiają sporo do życzenia. Jednak nieskrepowana niczym rozwałka i masa fajnych broni sprawiają, że nie mamy do czynienia z totalnymi crapami. Ten typ gry najłatwiej chyba porównać do budżetowych horrorów, których mamy na pęczki. Filmy te nigdy nie będą wielką sztuką ale przy odpowiednim podejściu do tematu można przy nich bawić się naprawdę dobrze. Mimo sporej ilosci wad i niedociągnięć ja z wielką chęcią gram w Earth Defense Force 5. Mogę nawet śmiało napisać, że jest to tytuł znacznie lepszy od nastawionego na fabułę spin-offu Iron Rain.
Piąta odsłona Earth Defense Force to więcej tego samego w odrobinę lepszym wykonaniu. Rozgrywka jest identyczna, przeciwnicy w większości przypadków dokładnie tacy jak wcześniej a cztery klasy postaci działają podobnie do EDF 4.1. Prawie nic się nie zmieniło i tylko najwierniejsi fani zauważą różnice względem poprzednich odsłon. Mimo wszystko gra nadal sprawia frajdę i czteroosobowym trybie kooperacji rozwałka jest przednia. Na dokładkę wersja PC prezentuje się przyzwoicie od strony technicznej i oferuje nam najlepsze doznania. Mam wrażenie, że Earth Defense Force 5 nie przekona do siebie masy nowych graczy jednak jest to najlepsza odsłona serii. Ci którzy dadzą grze szansę mogą zostać pozytywnie zaskoczeni.