Song of Horror - pierwszy epizod - Danteveli - 20 listopada 2019

Song of Horror - pierwszy epizod

Horror to gatunek, który najlepiej obrazuje rozwój branży gier wideo. Badając kolejne tytuły grozy możemy obserwować zarówno postęp technologiczny jak i kwestie kulturowe. Poznamy co i w jaki sposób straszyło graczy w danym przedziale czasu. Z tego samego powodu straszaki ciągle się zmieniają i „ewoluują”. Formuła i styl rozgrywki ulegają nieustannym przeobrażeniom by iść z duchem czasu. Nie każdy jest jednak zadowolony z takie stanu rzeczy. W końcu istnieje spora grupa graczy, którzy uwielbiają klasyczny survival horror. Z myślą o nich powstało Song of Horror.

Song of Horror to klasyczny survival horror opowiadający historię starą jak świat. W prologu nasz bohater odwiedza mieszkanie pewnego pisarza by dostać najnowszy manuskrypt. Mieszkanie jest puste, ale nie przeszkadza to bohaterowi grzebać we wszystkich zakamarkach. Nasza postać słyszy tajemniczą muzykę, schodzi do piwnicy i zostaje zamknięta w dziwnym miejscu. Dalej wybieramy jedną z kilku dostępnych postaci i wyruszamy na poszukiwanie naszego bohatera z prologu.

Historia nie gra tu pierwszych skrzypiec bo Song of Horror stawia raczej na klimat produkcji z dawnych czasów. Do tego rozgrywkę skonstruowano tak, że nie mamy jednej głównej postaci. Zamiast tego możemy grac kilkoma „ różnymi” bohaterami, którzy teoretycznie powinni mieć własne historyjki związane z podejrzanym miejscem lub zaginionym bohaterem prologu. Niestety zamiast tego dostajemy kilka wydmuszek, które w gruncie rzeczy służą jako licznik żyć. Dana postać może zginać a my będziemy kontynuować grę kimś innym tak długo jak jakaś postać pozostała przy życiu.

Z jednej strony takie rozwiązanie nie jest idealne i rujnuje potencjał fabuły. Z drugiej stronie ten patent przekłada się w ciekawy sposób na gameplay. Song of Horror sprawia wrażenie produkcji nie liniowej. Nie chodzi mi o to, ze jesteśmy kompletnie swobodni w tym co robimy, ale o fakt, że straszne momenty wypadają trochę losowo i jesteśmy atakowani przez siły ciemności w różnych momentach. Dzięki temu możemy podchodzić do gry kilka razy i nasze przejścia nie będą dokładnie takie same. W przypadku Eternal Darkness i patentu z poczytalnością wypadło to naprawdę dobrze. Dlatego tez liczę, ze i w tym wypadku będzie ciekawie dzięki naszpikowaniu gry małymi, ale udanymi strasznymi momentami.

Pierwszy epizod gry uzmysławia nam trochę rzeczy. Z jednej strony mamy produkcję utrzymana w stylu starszych survival horrorów z Alone in the Dark na czele. Przedzieramy się przez pozornie opuszczoną rezydencję, która skrywa masę sekretów. Do tego czyha na nas jakaś potworna siła, przed która musimy się chować. Mamy też trochę zagadek i znajdżki dodające kontekstu do zaprezentowanych wydarzeń. Rytm gry przypomina survival horrory z epoki PSX. Zwłaszcza te gry gdzie było mniej akcji, a więcej eksploracji i zagadek.

Ma to swoje plusy i minusy. Fajnie spędzić trochę czasu z tytułem, który przenosi nas do złotej epoki straszaków. Jednak backtracking w obrębie małego mieszkanka trochę drażni. Podobnie puzzle rodem z przygodówek, gdzie może być tylko jedno rozwiązanie. Nawet jeśli przedmioty pozwalają na alternatywne uporanie się z danym problemem. Nie jest to jednak nic zbyt wielkiego.

Z drugiej strony Song of Horror stawia na trochę nowych patentów Po pierwsze mamy rozwiązanie trochę w stylu roguelite, gdzie nasza postać może zginąć a my kontynuujemy grę jako ktoś inny. Z tego powodu mamy kilku bohaterów, którzy pełnią rolę zamienników i różnią się głównie rodzajem oświetlenia jakie wykorzystują podczas gry. Niestety ten patent odbija się negatywnie na fabule tego tytułu. Postacie to wydmuszki a historia jest bardzo ogólnikowa tak by dało się ją dopasować do każdego z bohaterów i by śmierć jakiejś postaci nie uniemożliwiała skończenia Song of Horror.

Oprawa audiowizualna tego tytułu wypada stosunkowo dobrze. Postacie wyglądają przyzwoicie a ich głosy są do zaakceptowania. Nie wiem czy wątpliwej jakości voice acting to odwołanie do straszaków minionej epoki czy może po prostu twórcom nie starczyło kasy na coś lepszego. Lokacje nie są złe, ale to głównie ze względu na to, że większość gry rozgrywa się w domku, który nie jest zbyt rozległy. Dzięki temu zamiast tworzyć różnorodne miejscówki mamy kilka pomieszczeń. Nie mam z tym najmniejszego problemu bo pokoje są bogate w detale i całkiem ciekawie zaimplementowano w nich drobne jump scare w stylu włączającego się telewizora czy radia, które nagle zaczyna wyć.

Song of Horror to dobrzy przykład tego jak sprytnie wykorzystać mały budżet i stworzyć interesującą produkcję przynależąca do niszowego gatunku. Pierwszy epizod może nie powala na kolana i można mu zarzucić trochę wad. Jednak czas spędzony z tym tytułem oceniam pozytywnie i mam ochotę sprawdzić kolejne części historii o tajemniczej melodii. Zwłaszcza, że słyszałem o tym, że inspiracją dla drugiego epizodu czteroodcinkowej serii jest Silent Hill.

Pierwszy epizod Song of Horror wypada dosyć dobrze i w miarę skutecznie oddaje klimat Alone in the Dark. Jako fan gatunku jestem bardzo zadowolony z możliwości odbycia nostalgicznej podróży w przeszłość survival horroru. Nie jest to może produkcja dla wszystkich fanów straszaków bo na pewno istnieje grupa graczy preferujących bardziej współczesny horror, ale i tak polecam mieć Song of Horror na radarze.

Danteveli
20 listopada 2019 - 18:15