The Elder Scrolls Online: Greymoor - Danteveli - 4 czerwca 2020

The Elder Scrolls Online: Greymoor

The Elder Scrolls to jedna z najstarszych i najpopularniejszych serii komputerowych gier role playing. Przez ponad ćwierć wieku Bethesda stworzyła olbrzymi świat, pełen przygód i niebezpieczeństw. The Elder Scrolls Online jest swego rodzaju kulminacją tego dorobku. Gigantyczna gra MMO pozwalająca nam odwiedzić rejony z pozostałych odsłon serii to coś co było marzeniem graczy spędzających czas z poszczególnymi odsłonami serii. Teraz na rynku ląduje najnowsze rozszerzenie do ESO zatytułowane Greymoor. Czy warto sięgnąć po tą krwawą przygodę?

Greymoor to rozszerzenie przenoszące nas do krainy Skyrim. Mamy więc okazję odwiedzić lokację z piątej odsłony Elder Scrolls na wiele lat przed wydarzeniami z przygody o smoczym wybrańcu. Nie przeszkadza to jednak w stworzeniu fajnej i momentami nostalgicznej przygody, która sprytnie odnosi się do klasyka wydanego prawie 10 lat temu. Sam początek gry sprytnie odnosi się do The Elder Scrolls V i pierwsze słowa jakie słyszymy w Greymoor to “Hey, You’re finally awake”. Czy potrzeba czegoś więcej by zacząć przypominać sobie o czasach spędzonych na zabijaniu smoków krzykiem?

The Elder Scrolls Online: Greymoor zaczyna się odwołaniem do starszej gry, ale czeka na nas zupełnie nowa przygoda. Kolejna spora afera w świecie Tamriel. Na początku rozgrywki nasza karawana zostaje napadnięta przez wiedźmy, wilkołaki i wampiry a my trafiamy do celi w lochach. Naszym towarzyszem jest szlachetny wampir należący do ugrupowania żywiącego się wyłącznie ofiarowaną krwią. Fennorian bo tak nazywa się ten krwiopijca, jest członkiem organizacji tropiącej podejrzane działania wampirów i najnowsza sprawa zawiodła go aż do Skyrim. Ze względu na nasze położenie decydujemy się wspomóc Fennoriana i bierzemy udział w jego misji. Greymoor oferuje nam całkiem ciekawe zagrożenie, które wisi nad mieszkańcami zachodniego Skyrim. Mamy bowiem do czynienia z krwistoczerwonymi tornadami zamieniającymi ludzi w bestie. To nowe zjawisko zostało nazwane Harrowstorm i jest w oczywisty sposób powiązane z wiedźmami i wampirami, z którymi mamy walczyć.

Fabuła jest odpowiednio mroczna i lekko gotycka. Spisek sił nieczystych, dziwne rytuały i wampiry praktycznie z miejsca przypomniały mi dodatek Dawnguard, który stawiał nas w odrobinę podobnej sytuacji w The Elder Scrolls V. Lekko horrorowe tony całej przygody sprawdzają się naprawdę dobrze i pasują do mroźnego klimatu krainy. Głowna linia questów nie jest zbyt długa, ale wystarczy nam na jakieś 10 godzin rozgrywki pozwalającej na zwiedzenie całkiem ciekawych lokacji.

Jeśli chodzi o rozgrywkę to Greymoor całkiem sprawnie łączy styl The Elder Scrolls z tym czego można spodziewać się po grze MMO. Nie ma w tym nic dziwnego bo mówimy w końcu o dodatku do gry online, która jest powoli rozbudowywana od dobrych 6 lat. Mamy system klas i ras dobrze znany z serii. Rozwój postaci nadal opiera się w znacznym stopniu na korzystaniu z konkretnych umiejętności i sprzętu zwiększających naszą specjalizację w danej dziedzinie. Drzewka skilli są mocno uproszczone względem tego co pamiętamy choćby z Morrowinda, ale i tak mamy sporo opcji.

Sama gra to w głównej mierze przemierzanie krainy i walki z potworami, bandytami i innymi przeciwnikami. Starcia są ciekawsze niż w wielu innych grach MMO dzięki temu, że poza typowym paskiem umiejętności mamy także odrobinę umiejętności. Możemy blokować i parować ataki a także wykonywać uniki. Dzięki temu pojedynki są trochę ciekawsze i bardziej rozbudowane niż ma to miejsce w innych grach z serii i innych MMO, w które miałem okazję grać. W gruncie rzeczy znaczna część walk i tak skupia się na klepaniu ataku by ciachać przeciwnika, ale fajnie że mamy trochę więcej możliwości.

The Elder Scrolls Online to gra MMO i Greymoor dostarcza także w tej kwestii. Mamy jakieś nowe raidy, bossów i publiczne eventy i lochy. Ja nie miałem ani czasu ani ochoty sprawdzić tych rzeczy. Wynika to z tego, że to co mnie przyciąga do tego tytułu to niestety nie spędzanie czasu z innymi graczami i ubijanie kolejnych fal potworów a zwiedzanie krainy i wykonywanie ciekawszych questów. Z tego powodu jako ktoś kto odbija się od gier MMO nie będę nawet próbował oceniać tego elementu Greymoor. Ja traktuje ten dodatek jako fajną przygodę dla pojedynczego gracza, która po prostu została umieszczona wewnątrz MMO. Instancyjny charakter questów pozwala na granie w taki sposób i ja z tego korzystam.

Jeśli chodzi o kwestię oprawy audiowizualnej to jest przyzwoicie. Gra wygląda całkiem nieźle i przypomina mi to jak pamiętam Skyrim. Lokacje potrafią być atmosferyczne, ale nie jest to pierwsza liga gier komputerowych. Całość śmiga dosyć dobrze nawet na odrobinę starszych maszynach. Soundtrack wypada naprawdę dobrze i uderza w odpowiednie klimaty budując gotycką przygodę z wampirami.

Kiedy pierwszy raz odpaliłem The Elder Scrolls Online nie byłem przekonany co do tego tytułu. Pomysł na The Elder Scrolls w wersji multiplayer zawsze wydawał się ciekawy, ale to co zobaczyłem te kilka lat temu mnie do siebie nie przekonało. Na szczęście twórcy sporo pracowali nad tym projektem i teraz grając w Greymoor nie czułem, że mam do czynienia z jakąś namiastką The Elder Scrolls. Podczas godzin spędzonych z tym tytułem czułem się tak jakbym podchodził kolejną przygodę w świecie Skyrim. Z tą różnicą, że w mojej okolicy biegała masa innych, siejących chaos podróżników. Nie przeszkadzało mi to jednak w zabawie. Piszę o tym głownie dlatego, że ta wersja ESO mnie do siebie przekonała i na serio rozważam sprawdzenie pozostałych dodatków. Zwłaszcza wizja odwiedzenia Morrowind po raz kolejny wydaje się być niezwykle kusząca. To, że nie muszę za ten tytuł płacić abonamentu jest dodatkowym atutem, który tylko jeszcze bardziej zachęca mnie do poświęcenia The Elder Scrolls Online więcej czasu. Z mojej perspektywy to spory sukces i dowód na to, że Greymoor jest produktem godnym naszej uwagi.

Nie wiem ile w tym wszystkim nostalgii a ile faktu, że ostatnio mamy lekką posuchę jeśli chodzi o gry, ale jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony przez to rozszerzenie. Wspominam o tym głownie przez to że zwyczajowo trzymam się z dala od gier RPG bo od grindu interesuje mnie bardziej fabuła i ciekawy świat. Tutaj jest to dostarczone w odpowiednich dawkach i dzięki temu ten dodatek do ESO można spokojnie potraktować jako niezłą przygodę dla pojedynczego gracza.

Greymoor to kolejny solidny dodatek do The Elder Scrolls Online. To rozszerzenie dostarcza sporą dawkę nostalgii do najpopularniejszej odsłony cyklu o pradawnych zwojach. Ja już po kilku godzinach rozgrywki zacząłem rozmyślać nad ponownym zainstalowaniem Skyrim. Nie jest to żaden zarzut pod adresem ESO, ale raczej dowód na to, że gra wypada na tyle dobrze, że zachęca mnie do grania w więcej The Elder Scolls. Wydaje mi się, że każdy spragniony większej ilości przygód w tym uniwersum może spokojnie sprawdzić ten dodatek. Questy z Greymoor są dosyć interesujące i dostarczą nam kilkanaście godzin niezłej zabawy nawet jeśli preferujemy grę w pojedynkę. Zdecydowanie warto dać tej produkcji szansę. Należy liczyć się jednak z niepożądanymi konsekwencjami. Ja już się o siebie martwię bo w mojej kolejce pobierania pojawił się Morrowind, Oblivion i Skyrim. Pora na powrót nieprzespanych nocy.

Danteveli
4 czerwca 2020 - 05:07