Musou uczy i bawi. Tak brzmiałoby hasło promujące gry z cyklu Warriors, gdyby Koei Tecmo raczyło odpowiedzieć na moje maile z propozycją współpracy. Jako oddany fan gier tego typu, mogę śmiało mówić o ich wkładzie w rozwój jednostki takiej jak ja. Poznawanie historii i kultury odległych krajów. Do tego sporo siepania i tłuczenia przeciwników. Jak tu nie kochać tych gier? Czy Samurai Warriors 5 dostarcza fanom Musou, tego, na co czekają?
Samurai Warriors 5 to pierwsza od lat odsłona serii Musou skupiającej się na feudalnej Japonii. Tytuł wychodzi pięć lat po premierze ostatniej części serii Samurai Warriors: Spirit of Sanada i trzy lata po katastrofie, jaką było Dynasty Warriors 9. Można powiedzieć, że mówimy o sporej premierze dla wygłodniałych fanów tego podgatunku slasherów. Do tego Omega Force ma okazje udowodnić, że porażka, jaką było Dnasty Warriors 9 jest za nimi i powrócili już do formy.
Fabuła gr koncentruje się na dwóch postaciach z japońskiej historii. Są nimi Nobunaga Oda i Mitsuhide Akechi. Ten duet można nazwać japońskimi odpowiednikami Juliusza Cezara i Brutusa. Gra pozwala nam poznać losy tej dwójki od niepozornych początków aż po zdarzenia, które na zawsze odmieniły Kraj Kwitnącej Wiśni.
Każdy, kto zna historię Japonii, wie jak, ta gra się skończy i nie ma tutaj wielkich sekretów. Twórcy zdecydowali się jednak na dorzucenie także alternatywnych scenariuszy i wariantów co by było gdyby. Dzięki temu mamy słynny dramat, a także coś nastawione na fanów pomniejszych postaci.
W kwestii rozgrywki mamy standardową kontynuację formuły gier typu Musou. Samurai Warriors 5 jest slasherem, gdzie nasza postać bierze udział w wielkich bitwach i pokonuje setki jeśli nie tysiące przeciwników. Każdy poziom to bitwa, podczas której wykonam masę pomniejszych zadań jak pokonanie konkretnych przeciwników, zabicie określonej liczby wrogów w danym fragmencie mapy czy eskortowanie jakiegoś sojusznika. Wykonywanie tych zadań prowadzi nas do końca scenariusza i kolejnej bitwy poprzedzonej wykładem z historii Japonii.
Walki opierają się na klepaniu dwóch przycisków ataków i budowanie prostego combo. Na dodatek mamy potężny atak musou wykonywany po naładowaniu paska, super moce po naładowaniu innego paska i cztery zdolności, które sobie dopieramy z listy dostępnej dla danej broni.
Gry z serii Samurai Warriors nigdy nie był zbyt rozbudowane pod względem rozgrywki i związanych z nią systemów. Podobnie jest i tutaj. Nie ma tu praktycznie wcale głębi i walki sprowadzają się do klepania przycisków. Jest to jednak niezwykle satysfakcjonujące i relaksujące. Wykombinujemy kombinacje tysięcy ataków i w chwile pokonujemy setki wrogów. To chyba idealna gra na odstresowanie po ciężkim dniu w pracy. Nie jest to wymagający czy przesadnie angażujący tytuł, ale wciąga i odpręża. Moim zdaniem to właśnie w tym aspekcie tkwi magia Musou.
Zatrzymam się jeszcze na chwilę przy kwestiach związanych z orężem. Samurai Warriors 5 powraca do systemu, gdzie broni nie są przypisane do danej postaci i każdy może korzystać z dowolnego uzbrojenia. Jedynym utrudnieniem jest poziom znajomości danego typu broni. Nasza postać nie będzie mogła korzystać z najlepszej włóczni bez wcześniejszego nabicia poziomu władania włócznią. Robimy to przez korzystanie z danej broni. Moim zdaniem to podejście jest mieczem obusiecznym. Z jeden strony jest to sensowne rozwiązanie pozwalające każdemu na granie w dowolny sposób. Z drugiej strony dobiera to różnorodności bohaterom. Praktycznie każdą postacią gra się tak samo. Ni jestem fanem tego patentu. Szkoda także, że same broni są sztampowe. Brakuje zakręconych patentów znanych ze starszych gier, gdzie niektóre zabawki wymuszały bardzo specyficzny styl gry. Nie jest pod tym względem tragicznie, ale mogło być znacznie lepiej.
Poza walkami mamy zabawę w nasz zamek. Tam możemy ulepszać naszych bohaterów, odblokowywać nowe umiejętności, kupować i wzmacniać bronie czy zdobywać nowe wierzchowce. Powiązany jest z tym prosty system ulepszania budynków w naszym zamku. Jest to co prawda tylko sztuczna bariera wydłużająca grę i różnie dobrze mogłoby jej nie być, ale nie miałem z tym żadnego problemu.
Poza trybem Musou mamy także dostęp do trybu Citadel. Jest to wariacja na temat trybu hordy, który zyskał na popularności dzięki cyklowi Gears of War. Dwóch wybranych przez nas bohaterów musi bronić bramy przed falami przeciwników. Pokonujemy wrogów, wykonujemy proste misje i na koniec walczymy z bossem. Jest to prosta i miła odskocznia od głównych misji gry. Wynika to z tego, ze poziomy Citadel można ukończyć w kilka minut. Jak dla mnie to naprawdę fajny dodatek i sprawdza się on w tej grze idealnie.
Mamy możliwość grania w co-opie online z innymi graczami. Nie miałem okazji przetestować tej opcji, bo wszystkie próby kończyły się brakiem chętnych do gry. Nie ma żadnego specjalnego, dedykowanego trybu multiplayer, jaki pojawił się np. W ostatniej odsłonie Orochi, ale chyba nie jest to jakaś wielka strata.
Jeśli chodzi o oprawę audiowizualną, to jest dobrze. Gra nie powala pod tym względem, ale nie ma też tragedii. Nie widzę jakiegoś wielkiego postępu graficznego, ale z drugiej strony gra nie klatkuje, więc to już coś. Mógłbym trochę ponarzekać na design postaci, ale to bardziej efekt przyzwyczajenia do starego wyglądu bohaterów. Teraz mamy paczkę młodych i pięknych co jeszcze bardziej rzuca się w oczy, gdy zerkniemy na historyczne portrety i obrazy przedstawiające postacie. No ale sztuka i gry wideo rządzą się swoimi prawami.
Nie będę owijał w bawełnę i przyznam, że bawiłem się świetnie podczas każdej minuty spędzonej z Samurai Warriors 5. Nie ma tu nic nowego ani odkrywczego, ale ja uwielbiam prostą i niezwykle relaksującą formułę tych gier. Nowy tytuł Omega Force dostarcza tego garściami i w moim odczuciu spełnia swoje zadanie. Jako fan, który spędził przy tych grach z tysiąc godzin, mogę powiedzieć, że jestem zadowolony. To stare dobre Samurai Warriors. Oczywiście z tego powodu grono osób zainteresowanych może być ograniczone. W końcu praktycznie zagranie w dowolną grę Musou równa się poznaniu ich wszystkich. Trudno więc przekonać niezainteresowanych. Mam wrażenie, że Samurai Warriors 5 nawet nie próbuję tego robić. Zdaje się, że to produkcja dla fanów.
Samurai Warriors 5 to bezpieczna kontynuacja znanej serii. Ekipa z Omega Force zdecydowała się na pójście po najmniejszej linii oporu i podrzucenie nam tego samego produktu w nowym opakowaniu. Poprawiona oprawa graficzna nie robi szału, ale spełnia swoje zadanie. Patrząc na zmiany z Dynasty Warriors 9 można się cieszyć, że nie zadecydowano się na rewolucje. Mamy tytuł na zasadzie więcej tego samego. Mnie osobiście to nie przeszkadza, ale nie ma co liczyć, by tm tytułem przekonać nieprzekonanych. Fani dostają spoko grę i solidne Musou. Szkoda tylko, że czuć pewną stagnację i nie jest to najlepsza wersja znanej dobrze formuły. Warriors Orochi 4 pozostaje lepszą grą i najlepszą opcją dla fanów Musou na PlayStation 4.