Pewne gry zapadają w pamięć na bardzo długo. Inne potrafią zostać z człowiekiem już na zawsze. Mają w sobie to coś, co wychodzi poza typowe ramy opisywane w recenzji. Taka produkcja jest jak brakujący kawałek układanki, jaką jest dana jednostka. Nadaje się z nią na tych samych falach i po prostu się ją czuje. Nie da się tego przedstawić w formie znaczków zapisanych na papierze, ale kiedy trafie się na taką grę człowiek wie, o co chodzi. Dzisiaj mam okazję napisać kilka słów na temat El Shaddai: Ascension of the Metatron. Ciekawe czy ta gra jest przykładem tego, co opisywałem powyżej?
El Shaddai: Ascension of the Metatron to zakręcona wersja Księgi Henocha, czyli apokryficznej (niewchodzącej w kanon Biblii) historii Henocha/Enocha, pradziadka Noe. Bohaterem gry jest więc postać nierozłącznie powiązana z wierzeniami sporej grupy ludzi. Tutaj dostajemy lekko surrealistyczną i zakręconą wersję historii skryby, którego upodobał sobie Bóg. Enoch zostaje wysłany na misję schwytania 7 upadłych aniołów, którzy chcą zgładzić ludzkość za pomocą potopu. W misji towarzyszy nam archanioł Lucifel. Akcja gry jest jednak osadzona jakby poza czasem. Już na samym początku gry dowiadujemy się, że jej wydarzenia mogły odbyć się tysiące lat temu lub mogą zdarzyć się w przyszłości. Efektem tego jest to, ze Lucifel porozumiewa się z Bogiem za pomocą telefonu komórkowego, nasza postać biega w jeansach przykrytych pancerzem, a części lokacji wygląda jak futurystyczne miasta z Final Fantasy 7 lub X.
Mamy miszmasz, który jest trudny do ogarnięcia. Zwłaszcza jeśli dodamy do tego różne zagrywki twórców i to, że sporo zostaje pozostawione w sferze domysłów. Sam początek gry to taki mały szok. Po chwili przynudzanie jesteśmy rzuceni w walkę, którą musimy przegrać. Potem gra zostaje przewinięta trochę wcześniej i przedzieramy się przez jakąś lokację. Walczymy z przeciwnikami, podczas gdy w tle prezentowane są nam informacje na temat dekad życia głównego bohatera, który obdarzony jest swego rodzaju nieśmiertelnością. Na koniec powracamy do walki z samego początku gry, ale tak naprawdę nadal nie wiemy, co się dzieje. A to jest tylko tak naprawdę wstęp do właściwej gry.
Nie ma co unikać tego słowa. Fabuła El Shaddai: Ascension of the Metatron podobnie jak i sama gra jest niezwykle dziwna. Automatycznie mam skojarzenia z tytułami takimi jak Killer 7, Nier czy Deadly Premonition. Coś, co mieści się na krańcu normalności, ale jest odpowiednio zakręcone i ma w sobie trochę logiki niczym ze snów. Wszystko niby da się złożyć w jakąś całość, ale ma dodatkowe warstwy i staje się przeżyciem. Nie chcę przesadzać, ale słowa nie są w stanie oddać tego, jakim doświadczeniem jest ta gra.
Nie chodzi tylko o fabułę, ale i o rozgrywkę, która w znacznym stopniu jest prostym slasherem wzorowanym na Devil May Cry. Gameplay opiera się na systemie trzech broni, które zdobywamy z rąk przeciwników. Nie mamy masy ataków i do walki służy nam tak naprawdę jeden przycisk, skok i blok. Znaczą częścią zabawy stanowi parowanie. Do tego sporo sekcji platformowych i masa dodatków jak sekwencje jazdy na motocyklu czy momenty, gdy El Shaddai: Ascension of the Metatron staje się gra 2D i akcję obserwujemy z boku. Twórcy starali się urozmaicić rozgrywkę
Mam wrażenie, że Nier Automata poszło w ślady El Shaddai: Ascension of the Metatron mieszając różne style rozgrywki i elementy. Z tą różnicą, ze sequel Nier okazał się wielkim sukcesem, a sama rozgrywka była bardziej dopracowana. Tutaj niestety wszystko jest trochę niedoszlifowane i masa pomysłów nie przerodziła się w dobry gameplay. Tragedii nie ma, ale znaczna część zabawy to klepanie jednego przycisku aż nie padną wszyscy przeciwnicy. Brakuje tu stylowych akcji rodem z DMC czy Bayonetty.
El Shaddai: Ascension of the Metatron to gra, która na karku ma 10 lat. W pewnym stopniu to widać, bo mówimy o czymś, co powstawało z myślą o Xboksie 360 i jego ograniczonej jak na dzisiejsze standardy mocy. Tytuł jednak broni się stylistyką, która jest niezwykle oryginalna i unikatowa. Dzięki temu nawet jeśli modele nie są odpicowane, a lokacje są dosyć ubogie, to całość przesiąknięta jest atmosferą i stylem. Nie chcę przesadzać i powiedzieć, ze design jest tutaj ponadczasowy, ale pomimo upływu 10 lat ja nadal jestem zauroczony tym jak El Shaddai: Ascension of the Metatron wygląda.
To co oglądamy, jest ucztą dla oczu i pokazem pomysłowości. Lokacje są dziwne i ciągle się zmieniają, prezentują nam różne style i swego rodzaju surrealizm, chaos i może nawet „wizualną kakofonię”, która jakimś cudem tylko pogłębia atmosferę historii znajdującej się gdzieś poza czasem. Słowa nie są w stanie dobrze oddać moich uczuć na temat tego jak wygląda ten tytuł i jaką atmosferę nam dostarcza. Muszę więc ograniczyć się do głupiego „jest dobrze”.
Podobnie jest ze sferą audio. Muzyka również jest mocną stroną El Shaddai: Ascension of the Metatron. Melodie mają klimat i są mieszanką chórów z mrocznymi tonami. To idealnie wpasowuje się w grę z mocnym elementem religijnym, gdzie upadłe anioły szykują się do zagłady ludzkości. Jeśli chodzi o voice acting to możemy grać z japońskimi lub angielskimi głosami. Osobiście preferuję ta pierwszą opcję, ale nie mam jakichś specjalnych zarzutów do tego jak gra wypada w wersji angielskiej.
Mamy więc interesującą i unikatową grę, która nawet dzisiaj wyróżnia się z tłumu innych produkcji. Niestety port na komputery jest zdecydowanie poniżej przeciętnej. Odpalając grę przywita nas launcher pozwalający zmienić ustawienia graficzne i wybrać jeżyk gry. Tam też znajduje się bonus w postaci książki kontynuującej fabułę gry. Opcji nie ma za dużo i twórcy nie wysilili się zbytnio. Do tego El Shaddai: Ascension of the Metatron nie obsługuje myszki i klawiatury. Nie zagramy bez pada. Nie jest to jakaś nieziemska tragedia, bo gry tego typu najlepiej sprawdzają się z kontrolerem. To jednak kolejny dowód na to, że twórcy wybrali szybki i bardzo tani port zamiast wersji gry stworzonej pod komputery.
Z mojej perspektywy największym atutem El Shaddai: Ascension of the Metatron jest oryginalność. To produkt gdzie twórcy gotowi byli eksperymentować i zaryzykować, by stworzyć coś niepowtarzalnego. Nie wszystko się udało i niektóre składniki tej gry są ewidentnie mocniejsze od innych. Mimo wszystko tytuł stał się pozycją kultową i został doceniony przez pewną grupę graczy. Ja mam słabość do tej produkcji choćby ze względu na to, że chciałbym zobaczyć więcej odważnych produkcji gotowych postawić na wizję bez ustępstw.
El Shaddai: Ascension of the Metatron to jedna z najbardziej unikatowych gier, jakie znam. Tytuł należy do kategorii, która określam jako przeżycia i nie wyparuje prędko z naszej pamięci. Nietuzinkowa fabuła, fenomenalna oprawa graficzna i pomysłowa rozgrywka czynią z tej produkcji prawdziwą perełkę. Niezmiernie się cieszę, ze komputery osobiste dostają kolejny konsolowy skarb. Ten tytuł zasługuje na uznanie i może w końcu dowie się o nim więcej graczy? Trzymam za to kciuki.