Swego czasu silnik Build dostarczył nam kilka klasycznych gier FPP. Wszyscy pamiętają Duke Nukem 3D. Wielu uwielbia genialne Blood. Lo Wang i Shadow Warrior pozostają trochę w cieniu tych dwóch produkcji. Jednak to właśnie FPS z machaniem mieczem i azjatyckimi klimatami nadal żyje. Wszystko dzięki polskiemu studio Flying WIld Hog, które kilka lat temu stworzyło reboot Shadow Warrior. Teraz przyszła pora na Shadow Warrior 3. Czy Lo Wang ma szanse na przetrwanie w dzisiejszych czasach?
Shadow Warrior 3 kontynuuje fabułę z poprzednich części. W kilka miesięcy po wydarzeniach z Shadow Warrior 2ziemia jest na skraju zniszczenia, a większość ludzi została zabita. Wszystko za sprawą legendarnego, gigantycznego smoka, który został uwolniony z przestrzeni pomiędzy światem ludzi a demonów. Lo Wang za namową swojego starego wroga wyrusza na misję pokonania smoka i uratowanie tego co pozostało ze świata.
Fabuła nie jest tutaj zbytnio skomplikowana, ale do gry wpompowano całkiem sporo scenek przerwynikowych. Większość z nich to obśmiewanie Lo Wang jako typowego bohatera gierek wideo. Shadow Warrior 3 stara się zaserwować sporo humoru choćby przez to, że nasz bohater ciągle gada, rzuca linijkami podczas zabijania demonów, czy podśpiewuje sobie, lecąc w powietrzu na lince niczym Spider-Man. Nie wszystkie żarty trafiają i nic mnie zbytnio nie rozbawiło. Chociaż przyznam, że fragment piosenki Queen śpiewany pod nosem podczas zabijania potworków był całkiem spoko.
Jeśli chodzi o rozgrywkę, to Shadow Warrior 3 naśladuje rozgrywkę z Doom i Doom Eternal. Większość gry to seria połączonych ze sobą aren, gdzie musimy pokonać przeciwników, by ruszyć dalej. Gameplay opiera się na skakaniu, korzystaniu z linki do szybkiego przemieszania i mieszania ataków kataną i spluwami. Wynika to z tego, ze ataki mieczem dają nam amunicje podczas gdy giwery sprawiają, ze z przeciwników wypadają punkty życia. Trzeba więc kombinować i nie polega tylko na jednym stylu. Do tego mamy jeszcze widowiskowe egzekucje, których możemy dokonać po naładowaniu specjalnego paska energii.
Mamy więc trochę większy nacisk na strategię podczas walki i chaos wynikający z małych aren wypełnionych po brzegi wrogami. Ciekawe bronie i naprawdę solidne sterowanie sprawiają, że taki rodzaj rozgrywki wychodzi Shadow Warrior 3 bardzo dobrze.
Arsenał bohatera jest całkiem ciekawy. Mamy giwerę, shotgun, dwa pistolety maszynowe, granatnik, odpowiednik railguna czy giwerę strzelającą shurikenami, czyli gwiazdami ninja. Do tego nasza katana, która po ulepszeniu może zadawać także obrażenia ogniem, lodem i prądem. Każdy ze sprzętów można ulepszać za pomocą punktów nagradzanych za wykonywanie wyzwań takich jak zabijanie przeciwników w określony sposób czy korzystanie z umiejętności chi, by pchnąć przeciwnika w jakąś pułapkę w otoczeniu. Na dodatek po naładowaniu paska finsherów możemy zabić wroga i zrobić sobie z niego tymczasową broń. Mamy dzięki temu dostęp do różnych granatów, giwer czy młota z kości i kawałków mięcha gigantycznego potwora. Całość świetne współgra z bardziej taktycznym stylem rozgrywki i odpowiednie używanie finisherów i borni jest kluczem do sukcesu na kolejnych arenach.
Poza walkami mamy trochę sekwencji platformowych niczym w Doom Eternal. Tutaj jednak skakanie jest znacznie lepiej zrobione i te fragmenty są przyjemne, widowiskowe i momentami zabawne. Wynika to chyba po części z tego, że Lo Wang jest znacznie bardziej mobilny i postać ta nie ma tej ciężkości co Doom Guy. W trakcie gry skaczemy, biegamy po ścianach i czujemy się prawie, jakbyśmy szybowali w powietrzu.
Rozgrywka wypada po prostu bardzo dobrze i w tej kwestii trudno zarzuć zbyt wiele Shadow Warrior 3. Ja chętnie zobaczyłbym trochę więcej standardowych plansz, gdzie można pobiegać i postrzelać, a nie tylko serię małych aren do walki i eksperymentowania z otoczeniem. No ale to tylko taka drobnostka i trochę tęsknota z bardziej klasyczną formułą znaną choćby z rebootu serii.
Shadow Warrior 3 to jeden z dziwniejszych sequeli, w jakie miałem okazję zagrać. Zazwyczaj formuła kolejnych odsłon jakieś serii sprowadza się do więcej, więcej i bardziej dopakowanie. W przypadku Shadow Warrior jest jednak inaczej. Jedynka to przykład solidnego rebootu łączącego klasyczną grę FPP z kilkoma współczesnym rozwiązaniami. Dwójka to ciekawy przypadek dorzucenia looter shootera i generowanych map do formuły. Do tego jeszcze naprawdę fajny tryb kooperacji, w który grało się naprawdę przyjemnie. Trójka wszystko to wywala do śmieci. Zamiast rozbudowy tamtych pomysłów mamy cofnięcie się o kilka kroków wstecz, pójście kompletnie inną ścieżką. Studio Flying Wild Hog ewidentnie zainspirowało się Doom Eternal i postanowiono pójść w ślady tamtego tytułu. Nie ma w tym nic złego i gra jest przyjemna. Ja jednak spodziewałem się czegoś więcej.
Muszę przyznać, że na papierze Shadow Warrior 3 nie wygląda zbyt dobrze. Krótka kampania na dwa wieczory. Praktycznie zerowe replayability, wywalenie z gry trybu kooperacji i wszystkich innych elementów rozbudowujących tytuł. Brak multiplayera, Na szczęście sama rozgrywka jest na tak wysokim poziomie, że łatwo przymknąć oko na potencjalne braki w innych sferach.
Grę napędza silnik Unreal w wersji 4 i była to chyba dobra decyzja. Shadow Warrior 3 wygląda bardzo dobrze. Do tego design potworów i lokacji jest naprawdę fajny i klimatyczny. Wisienka na torcie jest to, że gierka śmiga nawet na starszych maszynach i nie napotkałem zbyt wielu problemów. W kwestii audio mamy naprawdę fajną muzykę i ogólnie solidny voice acting. Część fanów poprzednich gier może być zawiedziona tym, że Lo Wang ma teraz nowy głos.
W grze jest trochę mniejszych i większych bugów. Dwa najpoważniejsze, z jakimi się spotkałem, to problem z jedną sekwencją uciekną, gdzie moja postać ginęła, bo z jakiegoś powodu fragment ściany, po której miałem biegać mnie zabijał. Drugi większy problem pojawił się podczas walki z bossem. Postać rozpada się na dwie połowy i należy walczyć z dwiema częściami w drugiej rundzie. U mnie jednak zdarzało się, ze jakiś skrypt nawalił i te dwie części wroga były nadal ze sobą złączone. Reszta gry nie sprawiała mi żadnych problemów.
Shadow Warrior 3 to bardzo ciekawy przypadek gry, która idzie trochę pod prąd typowych trendów w branży. Mamy krótką przyjemną siekankę, która dostarcza świetną rozgrywkę. Jednak jest to produkcja na dwa wieczory, po czym nie ma co robić. Mnie to nie przeszkadza i wysoka jakość sieczki rekompensuje, krótki czas gry. Obawiam się, że nie każdy będzie tak samo zadowolony. Choćby ze względu na cenę tego tytułu. No ale 6 godzin dobrej rozgrywki jest chyba wartę więcej niż 30 godzin nudy?