Powoli brzmię jak zdarta płyta, ale wszystko stare powraca. Ostatnio miałem okazję zagrać w sporo starszych gier, które ponownie zostały wydane na komputery i konsole. Legendarne tytuły wracają, niszowe produkcje mają okazję zabłysnąć drugi raz i dziwadełka próbują przebić się do większego grona odbiorców. Ciekawe, do której z tych grup należy Chasm: The Rift?
Chasm: The Rift to pierwszoosobowa strzelanka wydana w 1997 roku. Tytuł pochodzi z Ukrainy i może właśnie z tego powodu był całkiem popularny u nas w kraju. Ja pamiętam jak dzisiaj zagrywanie się w tę produkcję lata temu. Jeszcze lepiej pamiętam miks klauna i krokodyla z piłą tarczową, jaki zdobił okładkę gry (i chyba był też na płycie). Mowa więc o tytule, którzy darzę całkiem sporym sentymentem. Nie jestem w tym odosobniony i gra po wielu próbach i latach prawnych problemów powraca na komputery osobiste.
Fabuła gry zaprezentowana jest przez gadające głowy naszych przełożonych informujących o misji. Mamy grupę dążącą do zagłady świata. Twistem jest tutaj to, że podróżują w czasie. Jako super komandos wyruszamy za nimi i strzelamy do wszystkiego, co się rusza. Naszą misją jest zamknięcie kanałów czasu i zaprzestanie inwazji maszkar.
Mamy więc raczej typową, minimalistyczną fabułę. Nie jest to jednak wielki problem w przypadku gry, gdzie chodzi głównie o strzelanie i szukanie kluczy do drzwi. W końcu mowa o klasycznej strzelance z czasów, gdy na podobne gry mówiło się doomowce.
Rozgrywka jest solidna dzięki mocnym pukawką, fajnym przeciwnikom i niezłej rozwałce. Chasm: The Rift ma to do siebie, że mapy mogą być dosyć pogmatwane i wymagać backtrackingu, by otworzyć jakieś wcześniej zamknięte przejście. Nie mamy więc liniowych korytarzy, ale coś z opcją błąkania się. To może być dla wielu największą bolączką tytułu. Na szczęście nie jest tragicznie i nie da się chyba kompletnie zgubić, chociaż gra wymaga trochę kombinowania i szczęścia, by cofnąć się we właściwe miejsce. Mimo to nie miałem jakichś tragicznych problemów i długich przestojów, by sprawdzać każdą ścianę po milion razy. Należy jednak liczyć się z tym, że Chasm: The Rift to nie jakiś symulator chodzenia i będziemy błądzić często.
Chasm: The Rift yo gra w jakimś stopniu inspirowana Quake. Dochodzę do tego wniosku po tym, że podobnie jak w produkcji iD mamy tutaj lokacje inspirowane różnymi epokami i element średniowiecza połączony z rzeczami futurystycznymi. W obu wypadkach sprawdza się to dosyć dobrze. W przypadku Chasm: The Rift każdy z rozdziałów kampanii to inny setting. Mamy wojskowe klimaty, Egipt czy jakąś dziwaczną wersję średniowiecza. Każda z miejscówek to inni przeciwnicy i inne kolorki do podziwiania. W praniu wychodzi to dosyć dobrze.
Maszkary są zróżnicowane i można odstrzeliwać im kończyny, więc czego potrzeba więcej do szczęścia?
Chasm: The Rift wygląda całkiem przyzwoicie jak na współczesne standardy gier uderzających w retro estetykę. Wizualnie gra prezentuje się znacznie lepiej od oryginału i jest przystosowana nawet do 4K, co jest fajnym rozwiązaniem. Lokacje i stworki są klimatyczne i estetyka tego tytułu kojarzy mi się trochę z takim uboższym krewnym, oryginalnego Quake. Nie jest to jednak jakaś wielka wada, bo tytuł jest naprawdę fajny i zapada w pamięć. Choćby ze względu na gadające głowy streszczające nam fabułę pomiędzy misjami.
Ostatnio miałem okazję pograć w kilka strzelanek w klimatach retro. Ten rodzaj produkcji ma się naprawdę dobrze, ale mimo to fajnie zobaczyć powrót Chasm: The Rift. Gra trzyma się prostego schematu z dawnych lat z masą przeciwników, sekretami i fajnymi spluwami. Do tego dosyć oryginalne walki z bossami sprawiają, że gra wypada dobrze nawet w konkurencji z nowszymi produkcjami, jakie pojawiają się na Steam.
Chasm: The Rift to jedna z tych FPS perełek z dawnych lat, która powraca w idealnym momencie. Mamy modę na tak zwane Boomber shootery, a ten tytuł jest produktem ze złotej ery, do której nawiązuje nowa moda. Dodatkowo grafika została zdecydowanie poprawiona, dzięki czemu gra wygląda solidnie na maszynach, plus dorzucono jeszcze oryginał dla najbardziej zagorzałych fanów. Jeśli ktoś lubi strzelanki FPP w starym stylu to Chasm: The Rift należy wpisać na listę must have.