Phantom Brave: The Hermuda Triangle Remastered - Danteveli - 15 listopada 2024

Phantom Brave: The Hermuda Triangle Remastered

Ogólnie nie jestem największym fanem remasterów. Wydaje mi się, ze obecnie mamy trochę za dużo projektów tego typu i całkiem świeże gry dostają nowe wersje podczas gdy wyborne tytuły nie mają co liczyć na łaskę wydawców i producentów. Sytuacja ulega lekko poprawie i w ostatnich latach wiele wyczekiwanych marek powróciło do życia za sprawą remasterów i niespodziewanych kontynuacji. Dlatego nie mogę narzekać tak bardzo jak kiedyś. Zwłaszcza gdy sam cieszę na kąsek taki jak Phantom Brave: The Hermuda Triangle Remastered.

Phantom Brave oryginalnie trafiło na konsole PlayStation 2. Pózniej pojawiły się kolejne porty i wersje tego tytułu. Najnowszy jaki przychodzi i do głowy trafił na PC ponad 3 lata temu w ramach Prinny Presents NIS Classics Volume 1 , czyli fajnej inicjatywy by starsze gry cudownego japońskiego dewelopera trafiły na nowsze systemy. Teraz przed premiera sequela na PlayStation 5 trafia Phantom Brave: The Hermuda Triangle Remastered. Mnie to cieszy, bo osobiście lubię Phantom Brave, mam sentyment do tego tytułu i nie odmówię sobie odświeżenia gry przed przyszłoroczną premierą kontynuacji. Dlatego zabrałem się i ponownie zagrałem w ten tytuł. Tym razem na konsoli Sony.

Phantom Brave opowiada historię nastoletniej dziewczyny o imieniu Marona. Bohaterka żyje w wyspiarskim świecie o nazwie Ivoire, gdzie czuwa nad nią duch o imieniu Ash. Wojownik ten był przyjacielem rodziców Marony, którzy zginęli w walce z potężnym demonem. Ostatkiem sił ojciec dziewczynki starał się przywrócić życie swojemu kompanowi. Udało się to jedynie połowicznie, przez co Ash nie jest ani żywy, ani martwy i przemierza świat jako duch. Marona podobnie jak jej rodzice posiada magiczne moce, które pozwalają dziewczynce widzieć duchy i posługiwać się nimi. Oczywiście taka moc staje się dla nastolatki klątwą, bo szybko zostaje ona uznana za osobę opętaną i niepożądaną w jakikolwiek kręgach towarzyskich. Marona mimo to chce wykorzystywać swoje magiczne umiejętności dla dobra i pomagać tym, którzy są w potrzebie. Główną osią historii jest próba uratowania świata przed powrotem potwora znanego jako Sulphur. Opowiadana historia jest dość interesująca i jak przystało na gry od Nippon Ichi mamy mieszankę humoru i poważnych elementów.

Najbardziej interesującym aspektem całej produkcji jest to jak daleko odchodzi ona od standardowych elementów gier SRPG. Po pierwsze nie mamy tu poruszania się po polach, tylko system swobodnego ruchu w obrębie danej przestrzeni. Dzięki temu gra przypomina trochę Valkyria Chronicles. Phantom Brave wyróżnia się jednak głównie dzięki umiejętnościom posiadanym przez Maronę. Dziewczyna nie jest sprawnym wojownikiem, ale może korzystać z mocy przywoływania duchów na pole bitwy. Mechanika ta polega na tym, że możemy „powiązać” danego ducha z jakimś przedmiotem


znajdującym się na mapie. Mogą to być drzewa, kamienie, kwiaty czy przyniesione przez nas itemy. Przywołanie ducha pozwala nam na sterowanie nim przez określoną ilość tur, nim powróci w zaświaty. Przy łączeniu widma z danym przedmiotem znaczenie ma typ danej rzeczy. Wynika to z tego, że różne elementy otoczenia dają nam określone bonusy do statystyk, a także pogarszają inne. W ten sposób kwiaty są skuteczne dla jednostek korzystających z umiejętności magicznych podczas gdy kamienie nadadzą się lepiej dla wojowników. Musimy więc decydować kogo i w jakim momencie chcemy przywołać, tak by najskuteczniej wykorzystać pełnię zdolności naszej jednostki. Dodatkowo dochodzi do tego system powiązań pomiędzy poszczególnymi przedmiotami. Na mapie możemy zobaczyć więzi pomiędzy niektórymi obiektami. Sprawiają one, że jeśli „powiążemy” ducha z odpowiednim przedmiotem to złapiemy jeszcze dodatkowy bonus. Na przykład zdarzy się, że trafimy na drzewo wzmacniające odporność przywołanej jednostki albo kamień sprawiające, że postać będzie regenerowała swoje punkty życia. Wtedy musimy zadecydować czy większe znaczenie ma dla nas przywołanie większej ilości wojowników, czy też mniejszej grupki korzystającej z tych bonusów.

Ten zmodyfikowany wariant strategii turowej jest największym atutem Phantom Brave. Gra jest dzięki niemu bardzo świeża, a my mamy wrażenie, że gramy w coś innego niż kolejny SRPG. Wynika to głównie z tego, że jesteśmy zmuszeni do korzystania z innych sposobów walki z wrogami. Jednostki przywołane przez nas są aktywne tylko przez określony czas. Dlatego też musimy obmyślać strategię kogo i kiedy opłaca się nam przywołać. Pole bitwy, na którym walczymy, dyktuje kogo opłaca się nam przywołać, dzięki czemu nie zawsze korzystałem z tych samych postaci. Stęskniłem się za tym patentem i chciałbym zobaczyć go jeszcze w jakiejś innej grze.

Phantom Brave: The Hermuda Triangle Remastered to w gruncie rzeczy szóste wydanie tego tytułu. Gra pierwotnie pojawiła się na PlayStation 2, by później trafić na Wii w rozszerzonej edycji znanej jako Phantom Brave: We Meet Again i na PSP jako Phantom Brave: The Hermuda Triangle. Później tytuł ląduje na PC z wszystkimi dodatkami, jakie pojawiały się w kolejnych edycjach. I to właśnie ta wersja jest podstawą edycji na Nintendo Switch w kolekcji Prinny Presents NIS Classics Volume 1. teraz całosć zostaje jeszcze dopakowana, ulepszona i laduję na konsoli Sony. Jest to świetna wiadomość dla osób, które wcześniej nie ograły tego tytułu. Niestety do gry nie dorzucono nic nowego, co mogłoby zachęcić fanów do wydania kasy, by kolejny raz zagrać w tą samą grę. Nie, żeby było tutaj mało do roboty. Poza podstawową kampanią mamy dostęp do trybu Another Marona pokazującego nam wydarzenia z innego wymiaru, gdzie historia Marony potoczyła się trochę inaczej. Mamy także bonusowe lochy i masę ukrytych postaci, których odblokowanie zajmie nam sporo czasu.

Phantom Brave nie powali nikogo swoim wyglądem. Odpowiada za to, w głównej mierze to jak mocno postarzały się modele postaci. Coś, co wyglądało w miarę znośnie wieki temu w epoce PlayStation 2, teraz jest po prostu ohydne. Niestety, ale wygląd postaci z Phantom Brave po prostu nie przeszedł próby czasu. Mamy do czynienia koszmarną pikseliozą, która rzuca się nam w oczy głównie ze względu na to, że popracowano nad innymi elementami. Nowy interfejs nie zawróci nam w głowie, ale jest poprawa w stosunku do tego co było. Tła w większości przypadków prezentują się naprawdę dobrze. Ogólne wrażenie pozostaje jednak takie, a nie inne. Może przemawia przeze mnie fanboy serii Disgaea, ale port tamtego tytułu pod względem wizualnym wypadł lepiej. Oprawa dźwiękowa to standard Nippon Ichi Software, więc jest dobrze. Zarówno voice acting jak i muzyka stoją na poziomie i trudno mieć do nich jakiekolwiek zarzuty.

Kolejne odpalenie tego tytułu sprawiło jednak, że wsiąknąłem w przygodę Marony dokładnie tak jak kiedy po raz pierwszy sięgnąłem po ten tytuł. Wszystko to za sprawą nowatorskiego systemu walki, który stawia przed graczem trochę inne wyzwania niż typowa gra od NIS. Ubolewam trochę nad kwestiami graficznymi, bo mam pewność, że ohydny wygląda sprajtów postaci zniechęci wielu do tej produkcji. Jednak osoby, które zdecydują się dać Phantom Brave szansę mogą liczyć na dobre 100 godzin naprawdę porządnej i rozbudowanej strategii turowej.

Phantom Brave: The Hermuda Triangle Remastered to bardzo fajne SRPG z masą unikatoywch rozwiązań i fajnych pomysłów. W kwestii rozgrywki tytuł nadal jest świeży i bardzo przyjemny. Miałem sporo frajdy przechodząć grę po raz kolejny i cieszy mnie, że jeszcze wiecej osób bedzie miało okazję zakosztować tej produkcji. Warto sprawdzić jaki to dobry tytuł. Zwłaszcza, ze sequel jest już na horyzoncie i za kilka miesięcy będzie można w niego katować.

Danteveli
15 listopada 2024 - 09:12