DLC - przekleństwo graczy czy... - Afterfall - 16 grudnia 2010

DLC - przekleństwo graczy czy...

Niniejszy blog jest prowadzony przez pracownika firmy Nicolas Games S.A. Zawarte w nim treści i opinie nie są lub nie muszą być zgodne ze stanowiskiem redakcji serwisu gameplay.pl oraz firmy GRY-OnLine S.A.

DLC - przekleństwo graczy czy...


Downloadable Content to słowa na które większość graczy reaguje alergicznie. Słusznie? Postawa wydawców w kwestii DLC potrafi nieco irytować i jest to irytacja jak najbardziej zrozumiała. Każdy kij ma jednak dwa końce i warto wziąć pod uwagę racje producentów.


Te są silne. Rynek gier second-hand jest duży, piractwo (szczególnie wśród graczy PC), również zmusza do poszukiwania metod jego ograniczania - i to innych niż niefortunne zabezpieczenia Ubisoftu. DLC nie miało łatwego początku - słynna już zbroja dla konia stała się symbolem wyciągania od naiwnych graczy kasy. Tego typu dodatki wydawane za grosze - $1 czy $2 - wzbudzają wiele kontrowersji i są przez graczy wyśmiewane. Z drugiej strony, przynoszą producentom zyski.

Wiele negatywnych emocji dotyczy terminu wydawania DLC. Płatna zawartość do pobrania w dniu premiery pachnie brzydko. W końcu kupujemy w sklepie ewidentnie okrojoną z należnej nam zawartości produkcję. Trudno jednak mieć do wydawców zastrzeżenia, jeśli kontent taki udostępniany jest za darmo, choćby w formie specjalnego kodu. To na pewno dobry sposób na przekonanie graczy wypożyczających gry (czy kupujących głównie używki) do nabycia wersji oryginalnej. Z drugiej strony - oni też tworzą rynek. Być może gracz X nie kupiłby oryginału, gdyby wiedział, że nie odsprzeda go po czasie graczowi Y. W końcu w ten sposób finansuje zakup kolejnych gier. Kto na tym cierpi? Na pewno nie piraci. Wystarczy zajrzeć na jakąkolwiek stronę z nielegalnym oprogramowaniem, by przekonać się, że DLC można łatwo pobrać - za darmo, bez większych problemów z instalacją. Do wszystkiego dochodzą też inne uroki bycia uczciwym - choćby opóźnienia w wydawaniu DLC na rynku polskim (czy też zupełny ich brak). Takie rzeczy z pewnością nie pomagają tej formie dystrybucji zyskać uznania.


Dyskusje na ten temat toczyć można bez końca. Problem w ich rozwiązaniu jest jeden - obie strony mają swoje racje. Trudno jednoznacznie określić czy DLC to dobra forma walki z piractwem i grami z drugiej ręki. Być może zbroje dla konia są dla naiwnych, ale też nie można narzekać na nowe przygody choćby w Mass Effect 2.


Abstrahując od powyższego - jest jeszcze jedna wątpliwość, która pojawiła się w mojej głowie, a która rzadko jest dyskutowana. Czy DLC faktycznie przedłużają żywotność produkcji? Ukończenie takiego ME2 czy Dragon Age zajmuje sporo czasu i nie zawsze ma się ochotę przechodzić grę jeszcze raz byle tylko rozegrać jedną dodatkową przygodę. Co prawda czasem można kierować losami bohatera już po finale, ale powiedzmy to sobie szczerze - skoro już doszliśmy do zakończenia jaki może być cel dalszej gry? Chyba tylko pochwalenie się innym i ewentualny bonus w kolejnej części.


Jaki więc możemy wysnuć wniosek? Nie zbrojom dla konia, tak dla dużych rozbudowanych DLC, nie dla dodatkowego kontentu płatnego w dniu premiery. A Wy? Jak sądzicie? Czy DLC warte są swojej ceny i faktycznie odświeżają już ukończone tytuły?

Patryk Hamerlak

Nicolas Games

Afterfall
16 grudnia 2010 - 12:34