Nareszcie pojawił się długo oczekiwany crossover dwóch niezwykle popularnych kreskówek dla dorosłych. Jak wypadło spotkanie Petera z Homerem? Zabawnie.
Specjalny odcinek wyszedł w ramach „Family Guya”. Został dwukrotnie wydłużony w stosunku do zwykłych epizodów, a i tak ma się wrażenie, że to za mało czasu, by opowiedzieć historię spotkania dwóch kultowych rodzin. Już na samym początku twórca „Family Guya” wytrąca broń z rąk krytyków. Bohaterowie kreskówki po obejrzeniu w telewizji crossovera seriali mówią, że „crossovery zawsze ukazują to, co w danych serialach najlepsze. Wcale nie zalatują desperacją. Priorytetem zawsze jest twórczość. Nie chodzi o marketing.” Sprytnie, panie MacFarlane. Podobnie zrobił przed premierą swojego filmu „Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie”, gdy w jednym z programów typu talk show wymienił, jakie pretensje będą mieli do niego krytycy. Na szczęście crossover „Family Guya” i „Simpsonów” broni się sam. Wielokrotnie sięga po argumenty hejterów jednego czy drugiego serialu i zamienia je w żarty. Ale zanim o żartach. Jak doszło do tego, że Griffinowie trafili na Simpsonów?
Pomijając oczywiście desperację i marketing, do spotkania Petera z Homerem doszło na ziemi Simpsonów. Griffin w Quahog był spalony, bo wkurzył lokalne feministki swoimi żartami rysunkowymi w prasie. Zabrał zatem rodzinę i wspólnie udali się do Springfield (nie mogę napisać w jakim stanie). Na miejscu spotkali oczywiście Simpsonów i poznali całą lokalną społeczność, która bawi ludzi już od 25 lat (!)
„Family Guy” jest na ekranach od 1999 roku, stąd wiele osób uwielbia wręcz nazywać kreskówkę MacFarlana zrzynką z Simpsonów. W Internecie można znaleźć zdjęcia porównujące poszczególnych bohaterów, często na siłę i naginane do z góry przyjętej tezy. Crossover to okazja, by sobie z tego porobić jaja. W jednej ze scen Stewie rozmawia z Bartem o ich kultowych powiedzonkach, w innej Meg żali się Lisie na temat swojej niedoli. Perełką jednak jest spór Homera z Peterem o podrabianie w Quahog piwa ze Springfield. Piękna metafora obydwu seriali i okazja, by jeszcze raz zagrać na nosie hejterom.
Pojawiają się głosy, że „Family Guy” skończył się kilka sezonów temu. Nie zgadzam się. O ile zdarzają się ostatnio słabsze odcinki jak chociażby „Into Harmony’s Way” to nadal są takie, które bawią do łez jak „Fresk Heir”. „Simpsonów” oglądam okazjonalnie i jakoś nie ciągnie mnie do nadrabiania 25 sezonów. Jak dla mnie serial jest zbyt łagodny. „Family Guy” często jedzie po bandzie i to w nim lubię. Ponadto uwielbiam Petera, Stewiego, Briana. Inni wolą „Simpsonów” i mają ku temu swoje powody. Crossover obydwu seriali i zarazem start trzynastego sezonu „Family Guya” uważam za udany. Nie jestem pewien, czy to dlatego, bo był tak dobry, czy dlatego, że ja lubię filmowe crossovery.