To nie było moje pierwsze spotkanie z Johnem Fowlesem. Kilka lat temu przeczytałam Kolekcjonera – powieść, która trzyma w napięciu i niezwykle angażuje emocjonalnie. Mag spoglądał na mnie z półki za każdym razem, kiedy zastanawiałam się, po jaką książkę sięgnąć. W końcu uległam. Wyszłam na spotkanie Nicholasowi, bohaterowi Maga, i razem wyruszyliśmy w (najprawdopodobniej) najważniejszą podróż w jego życiu.
Nicholas Urfe, dwudziestoparoletni nauczyciel angielskiego, jest całkiem zwyczajny, nic go nie wyróżnia. Skończył prestiżowy uniwersytet. Marzy, by zostać poetą. Jak wielu młodych ludzi jest całkowicie pochłonięty sobą. Wdaje się w krótkotrwałe romanse. Czuje intelektualną wyższość nad innymi. Wydaje mu się, że cynizm i inteligencja są ze sobą tożsame. Mimo negatywnych cech, Nicholas jest bohaterem, którego się lubi i któremu się współczuje. W związku z tym, że w Anglii nic go nie trzyma, wyrusza na grecką wyspę Phraxos, by objąć posadę nauczyciela w tamtejszej szkole. Niewielka wyspa, obca kultura, zamknięta społeczność szybko przyczynią się do osamotnienia bohatera.
Podczas jednej z licznych wycieczek po wyspie natrafia na posiadłość Maurice’a Conchisa, bogatego i tajemniczego starszego pana. Ze względu na skrytą osobowość milionera oraz krążące plotki na temat jego kolaboracji z nazistami podczas wojny, Conchis staje się dla Nicholasa pociągającą zagadką. Weekendowe spotkania z niewinnych biesiad, podczas których starszy pan opowiada o swojej bogatej przeszłości, przeradzają się w skomplikowaną grę, w której rzeczywistość plącze się z fikcją. Conchis wprowadza do swej psychologicznej gry coraz to nowe postacie, w tym nieziemsko piękne bliźniaczki. Nicholas (wraz z czytelnikiem) próbuje odnaleźć prawdę w skrupulatnie zbudowanym labiryncie kłamstw. Jego życie zamienia się w istny koszmar. Zaniedbuje swoje obowiązki, traci poczucie własnej godności, popada w obłęd. Cały czas zastanawiamy się – dlaczego? Czyżby tylko ku osobistej uciesze Conchis obsadza nieświadomego Nicholasa w swym niewidzialnym teatrze? Czy może działaniom milionera przyświeca wyższy cel?
Fowles doskonale buduje napięcie – z pozornej nudy Mag przeradza się w trzymający w napięciu thriller. Autor nie stroni od metafor, odniesień do popularnych tekstów literackich. Doskonale buduje nastrój uwodząc, nasycając atmosferę erotyzmem, by za chwilę ściągnąć nas brutalnie w świat ohydnej przemocy. Nastrój zagubienia i oszołomienia prędko udziela się czytelnikowi. Dajemy się oszukiwać i podpuszczać Conchisowi. Kiedy zdrapujemy kolejną warstwę kłamstw, triumfalnie wykrzykujemy, że TERAZ to już MUSI być prawda. Okazuje się jednak, że w świecie wykreowanym przez Conchisa nic nie musi, a wręcz nie może, zgadzać się z naszymi i Nicholasa przypuszczeniami. O czym powiada Mag? O dziwo – o dojrzewaniu, o ludzkiej naturze, o umiejętności poznawania samego siebie, o zasadach moralnych, o miłości.
670 stron może zniechęcić potencjalnych czytelników, jednak muszę zaznaczyć, że książkę tę czyta się niemal jednym tchem. Niejednokrotnie pozostawałam w niedosycie, musząc przerwać seans z Fowlesem. Mag jest jedną z tych powieści, po której czuje się żal, że już się skończyła. Jeśli nie mieliście okazji przeczytać arcydzieła literatury XX wieku (a tak mówi napis na okładce Maga i nie jest daleki od prawdy), zachęcam. A jeśli jesteś młodym chłopcem (jak Nicholas) – powinna być to dla Ciebie lektura obowiązkowa. Istnieje szansa, by się czegoś nauczyć...