TOP 70+ filmów z 2014 roku - Venom - 22 lutego 2015

TOP 70+ filmów z 2014 roku

„"Nieopierzony". Etykieta. "Bez wyrazu". Kolejna etykieta. "Marginalna", żartujesz? Będziesz potrzebowała penicyliny, by to zmazać. Ale to kolejna etykieta. Same etykiety. Jesteś kurewsko leniwa. Jesteś leniwą pizdą. Jesteś... Wiesz, jaki to kwiat? Nie. Wiesz czemu? Nie potrafisz nawet go zobaczyć, bez ocenienia go. Mylisz te dźwięki w swojej głowie z prawdziwą wiedzą. (…) Nie ma tu nic o technice, strukturze ani intencjach. Tylko masa gównianych opinii popartych gównianymi porównaniami. Napiszesz sobie kilka akapitów i nic cię to, kurwa, nie kosztuje. Nic nie ryzykujesz. Jestem pieprzonym aktorem...i postawiłem na ten spektakl wszystko. Zabierz więc sobie te tchórzliwe, gówniane recenzje i wsadź je sobie w swój zmarszczony zad.”*

Tak istotę recenzji definiuje Riggan Thomson, bohater filmu „Birdman”. Czy recenzje są potrzebne? Zapewne tak. Czy widz ma prawo oceniać to co obejrzał? Jasne, że tak. Tyle, że w parze z owym prawem idzie również obowiązek – nie masz prawa do własnej opinii. Masz prawo do poinformowanej opinii. Nikt nie ma prawa być ignorantem. Kilka słów o kondycji i podejściu do współczesnej krytyki filmowej napiszę następnym razem, dziś chciałbym tylko zauważyć, że słowo „recenzja” ostatnimi czasy okrutnie się zeszmaciło. Mimo pejoratywnego wydźwięku, nie staram się wartościować tego zjawiska negatywnie. Stwierdzam fakt. Definicja recenzji jest tak szeroka, że możemy pod nią podpiąć wiele tekstów – akademicką analizę, „polecankę”, wpis na blogu, dziennikarstwo kulturowe, komentarz itd. Może ją napisać każdy, potrzebny jest tylko Internet i klawiatura. Ba, nawet klawiatura nie jest już dziś potrzebna. „Recenzja” straciła na znaczeniu i ja osobiście – tak jak zaznaczałem w pierwszym wpisie – unikam bycia samozwańczym recenzentem, wychodząc z założenia, że słowo to powinno mieć większe znaczenie. Swoje teksty nazywam impresjami, wrażeniami, a o podejściu jakie mam do kina pisałem przy okazji filmowego zestawienia za 2013 rok. Nie będę się powtarzał, ale zanim przejdę do meritum zaznaczę tylko, iż skupiłem się na praktykowaniu nowego rodzaju oceny. Nie 500 słów recenzji, nie 1 cyfra lub liczba, ale ok. 160 znaków. W takim oto twitterowym formacie starałem się uchwycić  esencję każdego obejrzanego przeze mnie filmu. Zapraszam do przeczytania autorskiego zestawienia.

*Fragment w tłumaczeniu: rarehare, Grupa Hatak.

 

  1. Boyhood - Niezwykły pomnik życia i dorastania, tak szczery i intymny jak proza zwykłej codzienności. Chwile chwytają nas. Nie seans, a doświadczenie poza ramami filmu.
  2. Bridman - Kolizja filmu z teatrem, sztuki z mainstreamem, komedii z tragedią i prawdy z kontekstem w misternych ujęciach i opus magnum Keatona. Piorunujący (d)efekt kina!
  3. The Grand Budapest Hotel - Wesa Andersona urokliwe zabawy z kinem. Magia opowieści, elegancja wykonania i gwiazdozbiór bohaterów. Piękna nostalgia i specyfika oryginalnej wizji. Brawo!
  4. Whiplash - Koncert Simmons/Teller w osłuchanej, ale kunsztownej uwerturze do obsesji perfekcji i wielkości. Jazz i perkusja tym razem z unikalnie mrocznym dreszczem emocji!
  5. Nightcrawler - Creepy, eloquent, sociopathic, impressive, pathological, intriguing, manipulative, persistent, demonic, resourceful, shrill, brilliant, calculated, evil.
  6. Gone Girl - Z półmroków Finchera manipulacja spoziera. W małżeństwie, z mediami, innych i siebie sami. Choroba to i sztuka, ten wygra kto kogo oszuka. Po seansie -ja sponiewierany.
  7. Dawn of the Planet of the Apes - APES. TOGETHER. STRONG! Nieskomplikowane metaforycznie, ale inteligentne emocjonalnie widowisko i maestria motion capture czyli intymny blockbuster. Oskar dla Serkisa! http://naekranie.pl/wpisy/54-swit-planety-malp
  8. Captain America: The Winter Soldier - Marvel + spy thriller, analogowa akcja, „na serio” klimat, świetne postacie, Winter Solider, choć na kliszach to błyskotliwa reżyseria. "Diabelnie satysfakcjonujące". Najlepszy film Marvela jeśli chodzi o znaczenie dla MCU w przód. Guardians of the Galaxy są wspaniałym hołdem dla space opery i drugim najlepszym filmem Marvela rozbudowującym MCU wszerz. Wysoko zawieszona poprzeczka.
  9. Guardians of the Galaxy - Corny, goofy, silly, sincere, romantic, thrilling, stylish, groovy, ridiculous, hilarious, sexy, insane + marvelous tunes, good vibes and charming Pratt = FUN!!
  10. Interstellar - Daję się nabrać Nolanowi za każdym razem i wiem, że to kocham kiedy podczas seansu przechodzą mnie dreszcze emocji. Retro wizualna, monumentalna przygoda sci-fi http://naekranie.pl/wpisy/53-interstellar-daj-sie-porwac-albo-wyjdz-a
  11. The Raid 2 - Godny sequel objawienia kina akcji. Oszałamiający wizualnie i z ogromnym rozmachem, wirtuozerią krwawych bijatyk i wgniatającymi w fotel choreografiami. Koniec?
  12. X-Men: Days of Future Past - Pełna paleta bohaterów, stylish '70s i bezpieczny, ale satysfakcjonujący i potrzebny cross-restart w XUniverse. Szkoda że tak krótko! Quicksilver na duży plus. Wersja reżyserska ma być nowym doznaniem! Czekam.
  13. The Hobbit: The Battle of the Five Armies - Pełna immersja! "To these memories I will hold/ With your blessing I will go (...) back home. We came all this way/ But now comes the day/ To bid you farewell."
  14. Miasto 44 - Dumna 8 na świecie, romantyczna 10, jak na Polskie warunki. Efektownie aż do przesady, emocjonująco, odważnie, eksperymentalnie, ciekawie, bez fałszu, a stylowo! Krok dalej niż oczekiwania.
  15. Foxcatcher - Artystycznie niefachowy termin na określenie takiej historii to: pojebana. Wstrząs wzmacnia melancholijny nastrój i kapitalna gra Carella (!), Tatuma i Ruffalo.
  16. 22 Jump Street - Za intertekstualną zabawę konwencją sequela, nawiązania do popkultury, za Cate Blanchett i something cool, a szczególnie za najlepsze napisy końcowe w historii!
  17. Snowpiercer (2013)* - Dojrzale inne, intrygująco przemyślane i wciągające pomysłowe sci-fi z   zaskakującym polotem świeżości koncepcyjnej i audiowizualnej + imponująca obsada. Definicja out-of-the-box. (*Snowpiercer to film z 2013 roku, ale z racji na festiwalowy charakter dotarł do nas bardzo późno. Nie miałem szansy obejrzeć go wcześniej i umieścić we właściwym zestawieniu, a że jest to pozycja unikalna, to awansem trafia tutaj)
  18. American Sniper - Wytrawny rzemieślniczo i wolny od deklamatorstwa biopic prostolinijnego bohatera. Don't blame the player, blame the game. Cooper i Eastwood trzymają formę!
  19. Fury - Dosadnie acz w brudnych barwach laurka malowana. Paradoksy wojny: heroiczny idealizm i brutalna przemoc. Klisze i powiew świeżości. Szorstkie, męskie kino.
  20. The Fault in Our Stars - Sentymentalny wyciskacz łez z rodzaju tych dobrych, mało subtelnych ale wrażliwych; uroczo fikcyjnych, ale naturalnie szczerych i prawdziwych emocjonalnie. Świetna rola Shailene Woodley.
  21. Sin City: A Dame to Kill For - Forma obrazu stała się treścią samą w sobie, tworząc spektakl - zmysłowy niczym naga Eva Green, ponętny niczym tańcząca Jessica Alba i elegancki jak J.G-L.
  22. Begin Again - Miłość&Muzyka. Nie wiem jak to pierwsze, ale to drugie, to coś najpiękniejszego na świecie, inspirującego i zmieniającego zwykłe chwile w unikatowe wspomnienia.
  23. The Lego Movie - LEGO - artefakt dzieciństwa. Sentymentalna, zabawna i niegłupia podróż do krainy, gdzie nie obowiązują instrukcje. Czysta frajda, easter eggi łezka w oku i wyluzowany Bats.
  24. The Theory of Everything - O fizyce przyjaźni i dynamice miłości, czyli osobliwości życiowej teorii wszystkiego. Bez fałszu, choć z niskim kontekstem temat poruszony tak, aby poruszył nas.
  25. Locke - Ogarnąć życie na zakręcie. W godzinę. Z samochodu. Tylko słowa. Esencja dramatu. Kinowy eksperyment, popis prostoty, portret człowieka. Niszowo, artystycznie.
  26. The Normal Heart - Brawurowo i w poruszający sposób na trudny temat. Gwiazdorska obsada i bezbłędnie zagrana cała gama wiarygodnych charakterów i interakcji. Ważny punkt widzenia.
  27. Big Hero 6 - Obłędna forma z standardową treścią. Wciągający koncept, fascynujący projekty miasta, badass villain i oryginalny Baymax. Wizualnie maestria, lekko i efektownie. Przełomowy technicznie dzięki nowemu silnikowi Hyperion. http://naekranie.pl/wpisy/57-big-hero-6-obledne-opakowanie-ze-standardowa-zawartoscia
  28. Dom Hemingway (2013) - Specyficznie wyjątkowy humor i swagger kina brytyjskiego. Prosta historia a w niej one-man-show i popis Jude Law’a. Kilka perełek i błyskotliwie kwieciste dialogi
  29. Exodus: Gods and Kings - Immersja w 4DX. Widowisko o biblijnym rozmiarze, które nie mogło zaskakiwać - tym razem z wstrząsami, galopem, wodą, wiatrem, błyskiem, zapachem i 140mln$ O tym, czy warto wybrać się na seans 4D wkrótce.
  30. The Amazing Spider-Man 2 - Podwójnie niesamowity w wersji hipster ultimate. Komiksowa ekstaza wizualnie, indie wrażliwość, Parker story, elektryczne bity, świetni Garfield/Stone i kostium Spidey’a! Ekscytacja w kinie, za drugim razem stracił niestety urok. A może to presja opinii publicznej zmieniła moją percepcję? http://naekranie.pl/wpisy/ni-37-the-amazing-ultimate-spider-man-2
  31. The Hunger Games: Mockingjay Part 1 - 1/2 z filmu, utrzymana w "żałobnej ciszy przed burzą". Wciągający emocjonalnie female b-buster. Ekranizacja tak idealna, że wychodzą braki książki. Jennifer jak zawsze na plus.
  32. Neighbors - Jak studenckie party:  wesoło, energicznie, głośno, balansując na granicy dobrego smaku, z procentami i dobrą muzą. A następnego dnia niewiele się pamięta. I fajnie!
  33. The Judge - Staromodny ale kontrapunktujący stereotypy charyzmą i ripostą dramat rodzinny, zogniskowany wokół relacji ojciec-syn. Fenomenalny R.Duvall, swój jak zawsze RDJ.
  34. Edge of Tomorrow - Wzorowy blockbuster z tętniącą akcją, oszałamiającymi efektami i błyszczącymi gwiazdami Criuise’a i Blunt. Sprawny i w formie i treści, ale minus za wymuszone zakończenie
  35. Godzilla  - Gojira!!! Klimatyczny chaos, estetyczna mozaika. Niespełniona obietnica na hit roku, choć miejscami imponuje. Zawiodły emocje i mianownik ludzki. Duży plus za efekty. Zyskuje po ponownym obejrzeniu.
  36. Enemy - Chaos to jeszcze nierozszyfrowany porządek. Każdy ma swojego własnego pająka/strach. Genialny w złożonej metaforycznie prostocie i zmuszający do interpretacji.
  37. Joe - Beznadziejnie ponura prowincja i życiowa rola Nicolasa Cage. Szczerze przyziemny, boleśnie prawdziwy, prosty i mocny. Niszowe kino oczywiście na podstawie książki!
  38. Jack Strong - Od Polaków, o Polaku, po hollywoodzku. Inspirować się, nie imitować. Zacny spy-thriller, nie bez wad (siermiężne dialogi) ale z dumną realizacją. Film na "tak"!
  39. John Wick - Szacunek dla kina klasy B. Cieszyła efektowna akcja, efektywne (!) wykorzystanie broni, kult Johna Wicka, kodeks kryminalistów i niestarzejący się Keanu!
  40. Jersey Boys - Rozśpiewany Clint Eastwood, zaskakująco rytmiczny, zawadiacki i jak zwykle na poziomie. Ogląda się tak, jak słucha piosenek Valli'ego - podrygując nogą.
  41. Chef - Lekkostrawny foodporn, serwowany na ciepło i ze szczyptą humoru. Familijny posiłek z niewyszukaną, ale odżywczą treścią;  feel-good, jak u mamy na obiedzie.
  42. Cold in July - Bardziej od amerykańskich prowincji lubię tylko amerykańskie prowincje minionych epok. Te z mocną story, gęstym nastrojem, niskim kontekstem i frapującą muzyką!
  43. Coherence - Nie potrzeba wiele, żeby zrobić ciekawe, psychologiczne sci-fi. Siła minimalizmu zaklęta w dobrym pomyśle z logiką zmierzającą do mindfucku - z rodzaju dobrych.
  44. A Million Ways to Die in the West - Niepoprawny, kloaczny ale dowcipny humor + masa intertekstualnych nawiązań i rozbrojony Dziki Zachód. Nakręcone z absurdalnym urokiem uśmiechu Setha MacFarlane.
  45. The Guest   - Ekstaza rasowego kina klasy B. Wariacja nt. "Drive" z świetnym Danem Stevensem, elektro-bitami i logiką WTF. Popkulturowy śmietnik rewitalizujący zużyte klisze.
  46. The Babadook - Na wskroś niepokojący a momentami naprawdę przerażający horror, dzięki wiarygodnie rozpisanej warstwie psychologicznej i świetnej realizacji... Baba dook, dook!
  47. Get on Up - Biograficzny gryps i one-man-show Chadwicka Boseman w chaotycznej mozaice z życia i kariery Jamesa Browna. Bardziej o charakterze ikony soul: show i biznes.
  48. White Bird in a Blizzard - Kolejny krok Shailene Woodley, zjawiskowa, świadomie przerysowana, a ciągle niszowa opowieść o żeńskiej inicjacji i dojrzewaniu z paletą seksualnych frustracji w tle.
  49. Maps to the Stars - Cios w Hollywood, pod warstwą sławy i glamour kryje się fałsz, autodestrukcja i postępująca degradacja. Niełatwy to film, a dosadny w przekazie. Na ile szczery?
  50. The Maze Runner - Był pierwiastek lost'o'podobności. Poza tym, co z tego że oryginalne jeśli abstrakcyjne? Co z tego, że sprawne jeśli nudnawe? Wnuk THG, młodzieżowe, tylko (i aż) niezłe s-f!
  51. Batman: Assault on Arkham - Mocne charaktery, dynamiczna akcja, odgryzione ucho, faket, krew, seks, szalona Harley a wszystko w ostrych riffach i z Batmanem i Jokerem w tle. Powrót do formy!
  52. The Rover - Przetrwać będąc osaczonym beznadzieją w świecie bez zasad. Niełatwe, eksperymentalne, ponure, ciche ale celne kino drogi z bezbłędnymi Pearcem i Pattinsonem.
  53. Transformers: Age of Extinction - Oo uu boom boom pif paf bzzz smash Eee uu fap fap kaboom bum Eee Zzzzz chrrrr tratatata pif paf boom boom trrrach zzz chrrr oo boom wooooow bom Eee zzz bum bum!
  54. Non-Stop - Do końca trzymający w napięciu, mylący tropy, zgrabnie nakręcony. Miejscami trochę naiwny, ale dobrze zrealizowany. Ciekawy pomysł, obsada i Liam "Hero" Neeson!
  55. Maleficent - Baśń familijna, zaczyna się jakby w niedzielę o 13 a kończy w piątek późnym wieczorem. Hero miesza się z villain, wygrywa inna true love - zacne rozwiązania.
  56. Teenage Mutant Ninja Turtles - Efektowna akcja, teledyskowe tempo, slow motion, fajny humor, foxy Fox, bezpretensjonalna fabuła, fun i nawiązania do popkultury. Niczego więcej nie oczekiwałem
  57. Into the Storm - Subtelny i spójny jak tornado ale...to zawsze wymierające ostatnio kino katastroficzne z żywiołem natury w (epi)centrum. If we don't take care of planet, planet will take care of us!
  58. The Salvation - O stracie i zemście raz jeszcze, tym razem na Zachodzie Dzikim, okrutnym i obdartym z romantycznej mitologii. Mało słów, powoli, dobre role Mads'a i Evy.
  59. Noah - Kompromis i fantasy w formie, w treści ciągle biblijne przesłanie. Wizualny rozmach choć efekty marne. Estetyka, realizacja i muzyka na artystycznym poziomie.
  60. RoboCop - Zaskakująco intymny i satyryczny jak na hollywoodzkie widowisko. Więcej dramy niż akcji, dobrze zagrany. Akcyjniak ale w niskie gusta paradoksalnie nie trafi.
  61. Need for Speed - Umowne że.. yeah bitch! Zrealizowane analogowo że yeah bitch! Wizualnie też yeah bitch. Scenariusz? Przecież to ekranizacja gry. Wyłącz myślenie i gaz do dechy!
  62. Transcendence - Estetyka Nolana zachowana, ale bez jego wirtuozerii. Zaskakująco stonowany, lekko nużący, ale niejednoznaczny i stawiający ważny dylemat. Materiał na dobry serial.
  63. Divergent - Świat w kilku szufladkach? Zbyt proste w przekazie, rozbieżne w odbiorze. Różnorodność i nonkonformizm afirmacją człowieczeństwa. Oczywiste. Realizacyjnie na +.
  64. The Monuments Men - Ciekawa opowieść w tonacji kina familijnego z prostym wydźwiękiem, ale w przebogatej realizacji. Niewyczerpane są złoża historii z II Wojny Światowej! Clooney za film przepraszał. Wybaczam.
  65. Sabotage - Fuck tu, fuck tam. Bardzo prosto i bardzo dosadnie. Bardzo VHS. Krwawo, wulgarnie i brutalnie. Klasa B, ale raczej świadoma, plus interesująca obsada. Oldschool.
  66. Draft Day - Prosty, ciut naiwny i cukierkowaty ale gwiazdorski i w dość wiarygodny sposób pokazujący emocje i dylematy Generalnego Menadżera. Dla fanów amerykańskiego sportu.
  67. Son of Batman - Tym razem ciut płytko, chaotycznie i bez emocji. Syn Batmana zasługuje na lepszą historię. Chyba tylko dekolt Talii na plus. Znaczy na dwa kształtne plusy :DD
  68. The Equalizer - Denzel sprawdza się jak zawsze, bez niego to tandetna rozrywka dla amatorów abstrakcyjnego kozakowania. Nie ma "oczekiwanego" ani "niespodziewanego", choć ogląda się bezboleśnie .
  69. Brick Mansions - Pif, paf, kick, punch, parkour, ręka, noga, mózg na ścianie. Tak samo atrakcyjne i efektowne, co prostackie i głupkowate jak gangsta teledysk. RIP Paul Walker :(
  70. The Purge: Anarchy - Pomysł z potencjałem na komentarz społeczny rozmieniany w nudny slasher. Szkoda Franka Grillo. Warto obejrzeć zły film, żeby docenić te dobre. Nie dla mnie:(
  71. Jack Ryan: Shadow Recruit - Średniak. Schemat na schemacie, zwykły-niezwykły bohater, większy-niż-życie antagonista, nic oryginalnego, do zapomnienia, końcowa sekwencja i  C.Pine okej. meh
  72. The Other Woman - Może to girls only comedy, może zupełnie nie moje poczucie humoru, a może to po prostu nudnawy, nieśmieszny a miejscami nawet rytujący przeciętniak. Dla Cameron <3!
  73. 3 Days to Kill - Śmiać się czy płakać? Jedno i drugie. Elegancki Costner, ponętna Heard i... to tyle. Dziwaczny akcyjniak-komedia. 3 days to kill and I wanted to kill myself...
  74. The Expendables 3 - Nie pomogła nawet wersja EXT, a specjalnie ominąłem kino. Fatalny film, bo PG-13, bo niepotrzebni młodzi, bo reżyser nie czuje klimatu lat 80/90. Oby do poprawy.


Filmów z 2013 roku udało mi się obejrzeć równo 100. W 2014 roku ta liczba spadła do 70-kilku – stąd nietypowa nazwa zestawienia. Ostatecznie wzrośnie jeszcze o następujące pozycje:  Inherent Vice (dopiero w kwietniu premiera u nas, nie tykałem się mizernych wersji dostępnych w internecie, bo jest to mój kandydat do TOP10), Selma, Big Eyes, The Imitation Game, Jersey Boys, Magic in the Moonlight, Frank, The Homesman, Horrible Bosses 2, Kill the Messenger, The Interview, Step Up All In, Trash, Frontera  i Taken 3. Czy był to więc generalnie słabszy rok? Nie. Generalnie stał pod znakiem blockbusterów i dopiero w okresie oscarowym pojawiły się unikalne produkcje, ale środek ciężkości jeśli chodzi o jakość i tak, co raz odważniej, przenosi się ku telewizji. Nie otwartej telewizji, ale tej z kablówek basic, premium i Netflixa. Ma to również odzwierciedlenie w wyborach jakie podejmuję przy oglądaniu – w 2014 roku obejrzałem aż 30 nowych seriali, a doliczyć trzeba jeszcze wszystkie te kontynuowane. Podejrzewam, że w 2015 liczba obejrzanych przeze mnie filmów będzie znów ciut niższa. Tyle tytułem zakończenia. Jeśli tu dotarłeś: dzięki za przeczytanie!

Venom
22 lutego 2015 - 18:31