Postać Marjane Satrapi przedstawiałam już na Gameplayu. Autorka za pomocą czarno-białych komiksów opowiedziała historię o trudnym dorastaniu w Iranie, gdzie narzucony porządek polityczno-religijny nie szedł w parze z przekonaniami jej najbliższych. Dwa komiksy doczekały filmowej realizacji – animowany Persepolis został wiernie oddany na dużym ekranie. Satrapi zrealizowała również filmową wersję Kurczaka ze śliwkami. Tym razem postanowiła się oderwać od dotychczasowych dokonań i zabrać nas na nieznane dotąd wody. Głosy to film stworzony dla tych, którzy lubią jazdę bez trzymanki po skrajnych emocjach. Zaintrygowani?
Głównym bohaterem jest Jerry (Ryan Reynolds) – niezwykle pogodny i uśmiechnięty młodzieniec, który sprawia wrażenie nieco zagubionego, samotnego i nieśmiałego. Wiemy, że wprzeszłości chłopak przeżył jakąś traumę i pozostając pod opieką psychiatry, stara się na nowo wpasować w ramy życia społecznego. Radosne nastawienie do ludzi, różowy uniform i nienaganna aparycja sprawiają, że dosyć szybko wyczuwamy tutaj jakąś plastikową sztuczność. Do tego dochodzi drobny szczegół – Jerry mieszka z kotem i psem, z którymi rozmawia, lecz nie w taki sposób, jak się to zdarza przeciętnemu właścicielowi mruczka czy burka. Zwierzęta bowiem odpowiadają. Mr. Whiskers to stereotypowy kot – złośliwy, egoistyczny, szczery do bólu. Związany jest z właścicielem tylko dlatego, że nie posiada kciuków, by samodzielnie otworzyć puszkę z żarciem. Bosco z kolei jest poczciwym psem, nieco głupkowatym, wyrażającym miłość do swojego pana na każdym kroku. Najprawdopodobniej poświęciłby własne życie, by uratować Jerry'ego. Przez długi czas zastanawiamy się intensywnie, czy Jerry ma niezwykły dar, czy może brakuje mu piątej klepki?
Jerry swoją niewinnością i niezdarnością w kontaktach międzyludzkich urzeka koleżanki z pracy. Ten jednak zakochuje się w najładniejszej, najbardziej świadomej swoich wdzięków, a co za tym idzie – najbardziej niedostępnej. Co się wydarzy, że głowa ślicznej Fiony (Gemma Arterton) wyląduje u Jerry'ego w lodówce? To pozwolę Wam odkryć samodzielnie.
Marjane Satrapi funduje nam komedię, dramat, thriller w jednym półtoragodzinnym filmie. Postać Jerry’ego budzi sympatię i niepokój zarazem. Jego pogawędki z kotem i psem wprowadzają komediowy akcent. Podobnie bawią spotkania u psychiatry, w trakcie których bohater udziela pomysłowych odpowiedzi na pytania, czy słyszy głosy lub czy bierze lekarstwa. Ale uwaga - w jednej chwili Satrapi rozbawia nas niemal do łez, a sekundę później potrafi zmrozić krew w żyłach. Taki emocjonalny rollercoaster uważam za wielką zaletę Głosów. Być może dzięki takiemu zabiegowi poczujemy się bliżsi schizofrenicznej natury Jerry’ego. W filmie zastosowano również ciekawy zabieg kolorystyczny. Zaczyna się sielankowo, pastelowo, jednak gdy atmosfera się zagęszcza, ogarnia nas coraz większy mrok.
Jestem przekonana, że widownia łatwo podzieli się idealnie na dwie połówki – na tych, którzy wyjdą zachwyceni oraz tych, którzy uznają projekcję za pomyłkę. Warto skusić się na seans dla chociażby roli Ryana Reynoldsa, który idealnie personifikuje stwierdzenie "pozory mylą", a jeszcze lepiej sprawdza się w zestawieniu z przestrogą – "nie oceniaj książki po okładce".