Wyobrażam sobie trawiaste zbocza gór skąpane w porannej mgle. Z mgły wyłaniają się niewielkie drewniane chatki, usytułowane nie nazbyt blisko siebie. Wydeptane w trawie ścieżki prowadzą od domu do domku. Gdzieniegdzie wyrasta samotne drzewo. W to miejsce nie dotrze się samochodem, trzeba wspiąć się o własnych siłach. Tak właśnie wyobrażam sobie Žítkovą – miejsce w Białych Karpatach, na pograniczu Moraw i Słowacji, w którym można spotkać ostatnie kobiety, zajmujące się bogowaniem. To tam właśnie rozgrywa się akcja powieści Kateřiny Tučkovej - Boginie z Žítkovej.
Czas tutaj biegnie inaczej. Wydaje się, że natura współistnieje w Žítkovej z człowiekiem. Nie skalane cywilizacją miejsce jest idealne dla bogiń, wyjątkowych kobiet, obdarzonych niezwykłymi predyspozycjami. Ludzie z całego kraju zwykli zjeżdżać do nich, by ukoić bóle ciała i ducha. Kobiety te bowiem umieją zaradzić kłopotom zdrowotnym, miłosnym, rodzinnym. Potrafią czerpać wiedzę na temat przyszłości i przeszłości. Swą siłę czerpią głównie z głębokiej wiary chrześcijańskiej. Niezwykłe jednak jest to, że wiarę łączą z mądrościami ludowymi, przesądami. Wiedzę czerpią z podstaw medycyny i ziołolecznictwa. Boginie czynią dobro, jednak niektóre zbaczają z obranej ścieżki i swą moc wykorzystują przeciw innym ludziom.
Historia w książce zaczyna się ponuro i atmosfera ta niestety utrzymuje się przez całą powieść. Jedna z bogiń ginie pod siekierą własnego męża. Dziećmi małżeństwa, Dorą i małym Jakubkiem chorym na zespół Aperta, zajmuje się ciotka, Surmena, również parająca się bogowaniem. Dora jednak nie pójdzie w ślady matki i ciotki. Wyjedzie do miasta i temat bogiń będzie zgłębiała z naukowego punktu widzenia. Bohaterka, która towarzyszy nam w powieści jest już dojrzałą kobietą, doktorantką etnografii.
Boginie z Žítkovej to historia pogoni za prawdą na temat rodzinnych losów Dory. Impulsem do zgłębienia przeszłości okazuje się wzmianka na temat Surmeny na liście odtajnionych dokumentów tajnych służb bezpieczeństw StB. Historia Surmeny zaprowadzi nas w brutalne czasy Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej, gdy StB upatrzyło sobie Surmenę jako osobę zagrażającą ładowi społecznemu. Dora szybko odnajduje dokumenty świadczące, że nieszczęśliwe dzieciństwo niekoniecznie było spowodowane zrządzeniem losu. Akta rozsiane w archiwach czeskich, słowackich oraz polskich dadzą ogląd na działalność bogiń przez ostatnie trzy wieki. Sukcesywnie będziemy się zagłębiać w opowieści o siedemnastowiecznych procesach czarownic, a później o zainteresowaniu nazistów działalnością bogiń.
Fenomen książki Kateřiny Tučkovej polega na tym, że trudno jest odgadnąć, co jest prawdą, a co fikcją. Pochłaniałam z zapartym tchem każdy dokument wyciągnięty z teczki Surmeny oraz innych bogiń. Myślę, że każdemu z czytelników udzieli się postawa Dory, w której non stop ściera się postawa naukowca z sentymentem wobec tych niezwykłych kobiet, zamieszkujących Žítkovą. O ile realia historyczne są niezwykle namacalne i rzeczywiste, wciąż zastanawiałam się nad wiarygodnością mocy bogiń. Jednak tkwiący gdzieś głęboko romantyzm nakazuje wierzyć bezkrytycznie. A kiedy już uwierzyłam, automatycznie pojawił się smutek, że bogiń w Białych Karpatach już prawie nie ma…