Czasami wydaje mi się, że horrory zbrzydły mi kompletnie. Widziałem ich kilkaset i rzadko zdarza się, że trafię na coś interesującego. Sukcesem jest jeśli cała produkcja będzie miała choć jedną scenę, która zapadnie na dłużej w pamięć. Jednak raz na rok trafia się straszak, który jest w stanie zaskoczyć mnie pozytywnie. Tak właśnie stało się w przypadku filmidła o tytule XTRO.
XTRO to powstały ponad 30 lat temu film klasy b, który prezentuje naprawdę ciekawy pomysł. Wszystko zaczyna się od zabawy ojca z synem na świeżym powietrzu. Dobra zabawa dzieciaka zostaje przerwana, gdy ojciec zostaje porwany przez kosmitów. Cała zabawa zaczyna się jednak wtedy kiedy tatko powraca na Ziemie. Ojczulek nie jest już jednak człowiekiem tylko czymś innym. Z jakiego powodu powraca on jednak do swojej rodziny? Tego dowiemy się oglądając tą niskobudżetową produkcję.
Muszę przyznać, że byłem zaskoczony fabuła jaką nam przedstawiono w tej produkcji. Zazwyczaj kiedy mamy do czynienia z horrorem o kosmitach należy spodziewać się tandetnej kopii Predatora lub Obcego. W tym wypadku zostaniemy jednak zaskoczeni bo ten kameralny film skupia się na chłopcu. Mamy budowanie napięcia i tworzenie atmosfery grozy. Zamiast potwora biegającego po mieście mamy jakieś psychodeliczne sceny z karłami w strojach klaunów. Jest trochę trupów ale wszystko jest zwariowane i zaprezentowane w taki sposób, że rzeczywistość miesza się z fikcją. Druga połowa filmu to kompletna eksplozja powoli budowanego szaleństwa. Sceny przestają mieć sens i nie byłem na 100% pewny czy to co widzimy na ekranie nie jest tylko projekcją zwichrowanej psychiki dziecka, które czuje się opuszczone przez rodziców. Wszystko zostaje jeszcze bardziej podkręcone przez niespodziewane zakończenie, które mogę skomentować jedynie poprzez podrapanie się po głowie.
Można śmiało powiedzieć, że XTRO jest interesujących zlepkiem pomysłów. Mamy człowieka porwanego przez kosmitów, dzieciaka niczym ten z filmów Omen, stworki działające trochę jak obcy z kultowej serii . Do tego troszkę dramatu rodzinnego, gdzie kobieta jest rozdarta pomiędzy dwoma mężczyznami – tym który wyparował z jej życia i tym który go zastępował. Masa dziwnych scen mających chyba przedstawić nam psychikę dziecka opuszczonego przez rodzica.
Efekty specjalne zrobiły na mnie naprawdę pozytywne wrażenie. Potworek wygląda naprawdę interesująco i przez większość filmu jest odpowiednio ukryty. Brak kasy został zastąpiony całkiem pomysłowymi rozwiązaniami, które sprawiają że zaserwowana nam odrobina szoku i gore robi zdecydowanie lepsze wrażenie niż poniewierające się wszędzie flaki. Moim faworytem jest sekwencja z „narodzinami”. Jeśli ktoś kiedyś widział Gozu autorstwa Takashiego Miike to wie czego może się tutaj spodziewać. Solidnych scen jest jednak zdecydowanie więcej i świetnie ukazują one popadanie w szaleństwo po kontakcie z kosmitami.
W wypadku tego filmu niski budżet tylko pomógł w efekcie końcowym. Taka a nie inna jakość produkcji genialnie buduje atmosferę. Coś co mogłoby być dość standardowym horrorem sci-fi serwuje nam wykręcone sceny i dawkę surrealistycznych sekwencji. Xtro jest filmem zaskakująco dobrym i jestem naprawdę zdziwiony, że nie jest na jakieś liście klasyków czy filmów kultowych. Sam o tej produkcji dowiedziałem się kilka lat temu przez przypadek. Teraz jedynie czynię swoją powinność promowania tego cudeńka. Zostałem zauroczony przez tą produkcję i mam nadzieję, że więcej osób będzie miało okazję ją obejrzeć.
Na wypadek gdyby inni mieli problemy z dorwaniem Xtro postaram się przybliżyć trochę bardziej fabułę tego filmidła. Jak już wspominałem wszystko zaczyna się od porwania ojca przez kosmitów. Zostaje on w w środku dnia w trakcie zabawy z synkiem wessany przez otwór w niebie. Akcja filmu przenosi się w trzy lata po tych wydarzeniach. Dziecko o imieniu Tony jest dręczone przez koszmary o tamtym wydarzeniu. Dramat tego typu musi poważnie zaważyć na psychice kilku letniego dziecka. Zwłaszcza w sytuacji gdy nikt nie uwierzy, że tata został porwany przez kosmitów. Takie nastawienie do tej tragedii wydaje się mieć mama chłopca. Uznała ona , że mąż opuścił rodzinę i dlatego znalazła ona sobie nowego mężczyznę. Tata jednak powraca na Ziemię. Pierwotnie w formie czegoś co przypomina jakiegoś zmutowanego psa czy coś w tym stylu. Zaatakowanie przypadkowej kobiety niczym facehugger z Obcego pozwala ojcu przybrać bardziej ludzką postać. Postanawia on wrócić do życia swojej żony i dziecka. To oczywiście wywoła zamieszanie bo w łóżko kobiety śpi inny mężczyzna. Tatko wrócił jednak tylko po swojego syna, którego to planuje zabrać ze sobą w kosmos. Tony zostaje ugryziony i zainfekowany przez ojca, co daje mu psychiczne moce. Dzięki temu chłopiec może sprawić, że jago żołnierzyk nabiera ludzkich rozmiarów i dokonuje krwawej zemsty na wnerwiającej sąsiadce. Wtedy też zaczyna dochodzić do coraz to większych spięć pomiędzy trójkątem mąż – żona – kochanek. Wszystko przeobraża się w jeden wielki mind-fuck który trudno logicznie wytłumaczyć. Dochodzi do eskalacji konfliktu, ludzka powłoka ojca się rozpada a Tony wraz z wyimaginowanymi przyjaciółmi morduje ludzi.
Gdybym starał się na siłę dorobić jakieś teorie do tego filmu to mógłbym powiedzieć, że opowiada on o rozpadzie rodziny. Relacje pomiędzy rodzicami i ich zachowania wpływają na chłopca negatywnie. Pewnie dałoby się coś tam wpleść o roli ojca i znaczeniu tradycyjnego modelu rodziny. Tylko czy kogokolwiek to będzie obchodziło kiedy oglądamy klauna próbującego zabić kobietę młotkiem po czym robi z niej maszynę rozrodczą wprost z Duke Nukem 3D?