Podbój planety Mars staje się powoli coraz bardziej rzeczywisty. Zakręceni miliarderzy nie mają co rozbić z pieniędzmi i chcą ekspedycji, coraz więcej śmiałków myśli o dotarciu w nieznane. Z drugiej strony na Ziemi robi się coraz gorzej, więc wypad w nowe miejsce wydaje się coraz bardziej atrakcyjny. Jednak zanim postawimy stopę na Czerwonej planecie możemy poczytać najnowszy numer magazynu Metal Hurlant, który koncentruje się na historiach powiązanych z kosmosem i Marsem w szczególności.
Po tym, jak Richard Aldana uciekł z więzienia, a jego tropem ruszyła para magicznych rycerzy, przyszedł wreszcie czas, by znów zatrząść fundamentami świata. Świata, który zdążył już nieco okrzepnąć. W czasie gdy Richard odsiadywał wyrok, a młody Velba postanowił usunąć się w cień, wiele się zmieniło. Sporo spraw wciąż pozostało nierozwiązanych. Nadeszła pora, by znowu wkroczyć do akcji.
Dołączenie do potężnego kościoła, który troszczy się o swoją trzódkę, wydaje się niezłym pomysłem w niegościnnej, marsjańskiej kolonii karnej. Tym bardziej, gdy jest się byłą policjantką ściągającą na siebie wzrok licznych gangów. Gorzej, jeżeli za fasadą miłości i dobroci deklarowanych przez sektę, odkryjemy cele zgoła odmienne.
Obecność zagadkowego przybysza podzieliła bogobojną społeczność Ter. Jedni widzą w nim proroka, inni zwiastuna nieuchronnej zguby. Gdy olbrzymie wstrząsy zaczynają burzyć wszelkie budynki, napięcie sięga zenitu. Nadszedł czas wyboru między zaufaniem, a mordem.
Gdy całej ludzkości grozi olbrzymie pranie mózgu, które zmieni ją w bezwolne stado baranków, agent Szumowina nie będzie stał bezczynnie. Można być niemal pewnym, że rozsiądzie się na kanapie, otworzy browara i zapali skręta. Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy do akcji wkracza Płatek. Urocza hipiska, która nie pozostaje obojętna na wątpliwy urok starego rockandrollowca.
Lubię postapokaliptyczne historie z nutą science fiction. To efekt mojej miłości do oryginalnych odsłon cyklu Fallout. Dzięki tej serii wciągnąłem się w filmy, książki i seriale o podobnej tematyce. Trafiły się nawet mangi i anime takie jak Hokuto no Ken - Fist of the North Star. Chłonę wszystko w tych wspaniałych klimatach. Dlatego też nie mogłem przejść obojętnie obok książki Piekło na autostradzie autorstwa Joe Devera. Czy warto było sięgnąć po ten tytuł?
Uwielbiam telewizyjne antologie science fiction i fantastykę. Outer Limits i Twilight Zone są dla mnie przykładem wspaniałych opowieści podanych w bardzo przystępnym formacie. Dla mnie te dwie serie sprzed ponad pół wieku stały się wrotami do zanurzenia się w literaturze science fiction. Wynika to z tego, że wiele z odcinków obu seriali bazowało na opowieściach wspaniałych autorów fantastyki. Teraz na rynek trafia Miłość, śmierć + roboty. Oficjalna antologia, czyli zbiór opowiadań, które stały się podstawą dla programu Netflix. Czy dzięki tej książce poznam kolejnych świetnych pisarzy science fiction?
Niewiele wiadomo na temat Ciężkiej Cieczy poza tym, że jest płynna, swoje waży i osiąga absurdalne ceny na czarnym rynku. Większość uznaje ją za metal, ale S odkrył też, że daje niezły odlot... a może coś więcej?
Pewnego razu otrzymuje zlecenie na odnalezienie człowieka. Jest nim artystka mająca stworzyć rzeźbę idealną z Ciężkiej Cieczy. S jest zaintrygowany. Już od jakiegoś czasu zastanawiał się co słychać u jego byłej. Jakiś czas temu zniknęła bez śladu.
Kolejna porcja emocji, widowiskowości, brutalności i ukrytej skomplikowanej głębi. Czyli dokładnie tego, do czego przywykli fani twórczości Hiroki Endo i jego serii Eden. It’s an Endless World!
Dziesięć lat po wydarzeniach z poprzedniego tomu Richard Aldana ucieka z więzienia w Dolinie Królów. Kobieta, która pomogła mu się stamtąd wydostać, informuje go, że być może Adrian Velba żyje. Jeśli tak jest, prawdopodobnie oczyści go z zarzutów. Wydostać się z więzienia to jedno, ale opuścić krainę – zupełnie co innego.