Należę do pokolenia wychowanego na Dragon Ball. Miło wspominam pędzenie do domu po lekcjach by tylko odpalić RTL 7 i oglądać przygody Goku i spółki. Wspaniała francuska pioseneczka towarzysząca czołówce i masa dziwnych tłumaczeń były częścią dzieciństwa, która zapadła mi w pamięć na długie lata. Dlatego też z niecierpliwością wyczekiwałem premiery Dragon Ball Super. Kontynuacja przygód bohaterów Dragon Ball Z to coś o czym marzyłem od lat. Czy pierwszy odcinek nowego cyklu o smoczych kulach staje na wysokości zadania?
Dragon Ball Super zaczyna się po zakończeniu ostatniej sagi z Dragon Ball Z. Mówiąc dokładniej mamy wydarzenia kilka miesięcy po uratowaniu planety przed Buu. Dostajemy bardzo krótkie wprowadzenie mówiące o tych wydarzeniach i rozpoczynamy nową sagę. Wszystko zaczyna się od Goku w nowej życiowej roli. Mistrz sztuk walki musi działać jako farmer by wypełnić obietnicę daną swojej żonie. Pierwszy odcinek przybliża nam trochę życie rodziny najpotężniejszego wojownika we wszechświecie. Gohan szykuje się do ślubu z Videl a Goten wygłupia się ze swoim najlepszym przyjacielem – Trunksem. Większość epizodu poświęcona jest przygodzie dzieciaków, którzy szukają idealnego prezentu ślubnego dla córki Mr. Satana. Bohater znany w polskiej wersji jako Herkules dalej traktowany jest jako wybawca Ziemii. Dostarcza on nam całkiem zabawną scenkę z Buu, który to dzięki życzeniu z poprzedniej serii nie tylko nie jest zagrożeniem dla świata ale także nikt nie pamięta o tym jak prawie zniszczył całą planetę. O tym co będzie prawdopodobnie główną osią sagi dowiadujemy się tylko z jednej sceny. Przedstawiony w niej zostaje nowy bad guy- Beerus. Kotopodobne stworzenie nie jest jakimś nowym wymysłem bo pojawiło się już w dwóch filmach z serii Dragon Ball Z ( Battle of Gods i Revival of F). Z tego co mi wiadomo to fabuła tych dwóch filmów służyć będzie za podstawę Dragon Ball Super. W każdym razie zły kot wysadza planety od niechcenia i jest łakomczuchem. Tyle mniej więcej o nim wiadomo po pierwszym odcinku. Drugi odcinek nie przyniesie nam chyba więcej informacji bo szykuje się ukazanie nam co porabia rodzina Vegety. Ja tam jednak zawsze lubiłem te odcinki, gdzie nie było zbyt dużo akcji i chętnie zobaczę kolejne odcinki pokazujące codzienne życie moich ulubionych bohaterów.
Dragon Ball Super wygląda naprawdę dobrze. Fakt ten nie powinien chyba nikogo dziwić. Nie jest to przypadek Kai gdzie odświeżano starą serię tylko nowa produkcja. Ja jednak jestem bardzo zadowolony z oglądania Goku, Trunksa i reszty w HD. Gdyby miał się przyczepić to musiałbym wskazać na olbrzymią głowę syna Vegety. W niektórych scenach wydawała się on nieproporcjonalnie duża w stosunku do ciała. Może to jednak tylko moje wrażenie. Głosy postaci to to do czego przyzwyczaiły się osoby oglądające Dragon Ball Kai. Z tego co wiem to istnieje grupa osób niezadowolonych z oryginalnej wersji językowej tego anime i preferują oni anglojęzyczny dubbing. Ja nie mam tego problemu. Przyzwyczaiłem się do tego, że głosu Goku – najtwardszemu stworzeniu na świecie użycza kobieta. Jedyne co mi w ścieżce audio nie pasuje to piosenka otwierająca serial. Wydaje się ona taka trochę niejaka i bez porywu. Liczyłem na coś epickiego co pokaże jak wspaniałe jest całe uniwersum Dragon Ball.
Pierwszy odcinek Dragon Ball Super równie dobrze mógłby być nowym odcinkiem Dragon Ball Z. Wprowadzenie to jeden wielki filler ale trudno na to narzekać. Po tylu latach rozłąki fajnie było przypomnieć sobie jak zabawne potrafią być postacie z tego uniwersum. Fani cyklu poczują się od razu jak w domu. Osoby nie zapoznane z dziełem Akiry Toriyamy będą pewnie trochę zagubione bo nie ma specjalnego wytłumaczenia kto jest kim i o co w ogóle w tym anime chodzi. Mi jednak trudno jest wyobrazić sobie by ktoś nie wiedział kim jest Goku. Może to efekt nostalgii i sentymentu do DB i DBZ ale jestem z nowego Dragon Balla bardzo zadowolony i czekam na więcej.