Konami może sobie pozwolić na wymazanie Kojimy - Brucevsky - 4 lipca 2015

Konami może sobie pozwolić na wymazanie Kojimy

Konami to firma o ugruntowanej pozycji na rynku, w której portfolio znajduje się co najmniej kilka marek cieszących się ogromną popularnością. Produkcje sygnowane jej logiem towarzyszą graczom od dekad, zapewniając fantastyczną rozrywkę i piękne wspomnienia. W ostatnim czasie Japończycy robią wiele, by wystawić swoich fanów na próbę.  Anulowanie Silent Hills i zamieszanie wokół Hideo Kojimy na pewno nie wpłynęły dobrze na wizerunek korporacji z Kraju Kwitnącej Wiśni. Nie wydaje się jednak, by włodarze firmy mieli się tym przejmować. Wygląda na to, że mogą oni sobie nawet pozwolić na wymazanie Hideo Kojimy z rzeczywistości.

Ojciec legendarnej serii Metal Gear musiał bardzo podpaść swoim przełożonym, że posuwają się oni do tak drastycznych i dyskusyjnych kroków.  Wiele osób dziwi takie postępowanie, bo uważają one Kojimę za mocny punkt firmy, jej wielki atut i motor napędowy sprzedaży. Tak jednak chyba nie jest w rzeczywistości. Japoński wizjoner zdaje się mieć bowiem tyle samo zwolenników, co przeciwników. A poza tym jego Metal Gear to tylko mały wycinek bogatego i dobrze sprzedającego się portfolio firmy.

Nie brakuje głosów, że odejście Hideo pozwoli naprawić wszystkie krytykowane elementy Metal Gear. Od lat przeciwnicy poprzednich odsłon narzekają na zbyt pokręcony scenariusz, odbierające grze realizmu elementy w stylu Fulton Recovery System, czy potrafiające trwać po kilkadziesiąt minut przerywniki filmowe. Dla wielu te na stałe wpisane obecnie w obraz marki elementy są wynikiem obecności Kojimy w zespole deweloperskim. Jego brak ma rzekomo pozwolić serii stać się bardziej szpiegowską, poważną i zrozumiałą dla większości graczy. Na pewno takie głosy docierają do Konami, które może widzieć w tym szanse na poszerzenie grupy odbiorców MGS-a. Inna kwestia, czy takie zmiany są rzeczywiście potrzebne i nie pozbawią gier o Snake’u ducha. Ale to materiał na inny felieton.

Wracając do kwestii konfliktu Konami z Hideo i ostatnich próbach Japończyków do wymazania z pamięci graczy swojego wielkiego twórcy. Raport finansowy za ubiegły rok to kolejny element wart uwagi i analizy. Niewiele osób może zdawać sobie sprawę, że gry na komputery i konsole stanowią tylko wycinek źródeł przychodu japońskiej firmy. To zdecydowanie największy kawałek tortu, ale w zeszłym roku nie stanowił on nawet pięćdziesięciu procent dochodów Konami. Firma sporo zarobiła też na własnych salach gimnastycznych, klubach fitness i zajęciach prowadzonych dla dzieci i dorosłych szukających aktywności fizycznej. Swoje trzy grosze na jej konta dodały też wpływy z popularnych przede wszystkim w Japonii gier automatowych, Pachinko, a także systemów kasynowych.  Jak każde dobrze funkcjonujące przedsiębiorstwo Konami nie ogranicza się więc do jednego segmentu i konkretnego rynku sprzedaży.

Dotychczasowi przełożeni Kojimy nie muszą więc bać się głosów krytyki, które obecnie spadają na firmę. Na pewno zaszkodzą one po części wizerunkowi korporacji, który wcześniej nadszarpnęło też anulowanie Silent Hills. Z czasem jednak sprawa przycichnie i odejdzie w zapomnienie, a Konami, korzystając z bogatego portoflio, zacznie odbudowywać swoje zaufanie. Kilka dobrych produkcji sygnowanych logiem Castlevanii, Contry, Pro Evolution Soccer, Suikoden czy Yu-Gi-Oh! przekona pewnie większość graczy, że mają do czynienia wciąż ze starym, dobrym Konami. A potem nadejdzie dzień ostatecznego sprawdzianu. Na rynek trafi nowy Metal Gear, przy tworzeniu którego nie brał już udziału Hideo Kojima. Jeśli się obroni, Konami wyjdzie z batalii zwycięsko. Jeśli nie, sytuacja dla Japończyków zrobi się dużo bardziej skomplikowana…

Brucevsky
4 lipca 2015 - 19:45