Początkowo chciałem napisać o najstarszej obecnie grywalnej grze cRPG, jednakże żeby czytelnikom trochę bardziej naświetlić temat o początkach cRPG, w ogóle, dlatego zdecydowałem się zacząć od samego początku.
Dawno, dawno temu, za górami za lasami i do tego głębokimi morzami, na odległym lądzie, w mrocznej erze gier komputerowych, żyli ludzie, którzy nie tylko potrafili programować, ale fascynował ich także świat fantastyki.
Wtedy to kilku zapaleńców zdecydowało się stworzyć, gry które będą prowadziły bohatera przez mroczne lochy, gdzie trzeba będzie poradzić sobie z przeciwnościami, lub zginąć w ciemnych korytarzach…
Podobno pierwsze z gier powstały, na miesiące przed powstaniem broszury Dangeon&Dragons w 1974 roku, jednakże zarówno tytuły gier, jak i nazwiska ich twórców zaginęły w pomroce dziejów.
Pierwszą grą cRPG o której cokolwiek wiadomo to m119h. Powstała w 1974, została napisana w systemie operacyjnym Plato. Jako że Palto był uniwersyteckim systemem edukacyjnym, a przestrzeń danych była wtedy mała i bardzo kosztowna, dlatego nadgorliwy administrator, usunął wszystkie dane na jej temat. Tak że nikt już dziś nie pamięta, kto ją napisał i jak wyglądała.
Zaczynamy przygodę.
„Pedit5” znana też pod nazwą „the Dungeon”, jest najwcześniejszą grą cRPG, w którą można obecnie zagrać. Powstała w 1975 roku, napisana przez Reginalda „Rustiego” Ratherforda.
Co prawda, została też wykasowana, ale osoby które w nią grały(późniejsi twórcy gry „Orthanc”) ocaliły część plików.
Dlaczego taka dziwna nazwa, pedit5?
Epickie wejście do lochu.
Ponieważ, jak już wyżej pisałem administratorzy często czyścili nośniki z danych które nie miały nic wspólnego z przeznaczeniem sprzętu i systemu, czyli edukacją, a autor chcąc grę zakamuflować, nadał jej nazwę która gry nie przypominała.
Co do piątki przy pliku, oznaczała liczbę plików w jakiej mieściła się gra.
Zanim zainteresowałem się najstarszą istniejącą z nich, podejrzewałem, że będzie wyglądała jak tekstówka w stylu „Zork”, albo też „Hobbit”. A gdy ją zobaczyłem, a potem zagrałem byłem pod sporym wrażeniem.
Gra powstała na podstawie zerowej wersji Dangeons&Dragons.
Jesteśmy witani następującym wprowadzeniem:
„Jest rok 666 – Rok Bestii.
W kraju Caer Omn, w pobliżu miasta Mersand, stoi zrujnowany zamek Ramething. Poniżej zamku leżą straszliwe lochy Ramething, niesamowity labirynt komnat i korytarzy, zamieszkały przez straszliwe stwory i wypełniony stertami starożytnych skarbów.
Bliskie spotkanie z przeciwnikiem i oczywiście wymiatamy.
Jesteś młodym i ambitnym wojownikiem, który zna jednakże podstawy magii czarodziejskiej, a także ma predyspozycje do magii kapłańskiej.
Nie chcesz spokojnie czekać na to, aż Bestia przyjdzie i cię zaszlachtuje.
Wolisz zaryzykować i zdobyć doświadczenie oraz bogactwo, by przeżyć i mieć znikomą szansę przeciwstawić się Bestii... .”
Wejście do ukrytej komnaty.
Z ukrytym skarbem.
Twoim celem jest zdobycie 20 000 punktów doświadczenia. Doświadczenie zdobywa się nie tylko przez zabijanie stworów, ale także dzięki zdobywaniu skarbów. Dziś wydaje się to dziwne, ale wtedy jeszcze, w 0D&D, nie wymyślono, że po wyjściu z lochów można by przeznaczyć nasze bogactwo na zakupy bajerów w sklepie. Co do oręża również jest zaliczany do skarbów, za które otrzymujemy doświadczenie. W grze istnieją 3 rodzaje mieczy, pierwszy podstawowy, z którym wchodzimy do lochu, oraz jego umagicznione wersje +1, oraz +2(z mieczem +1 ukończyłem grę, natomiast jego silniej nasyconej wersji nigdy nie znalazłem, pomimo wielu prób przejścia tej gry).
A teraz, mamy skarb, ale przeciwnik tez jest wymagający.
I tym razem nie wymiatamy.
Awansujemy na kolejne poziomy po wyjściu z lochów i wtedy też zapisywana jest postać, tak że możemy do gry wrócić kiedy indziej(dziś to oczywiste, ale w latach kiedy powstała i do połowy lat 80 zdecydowana większość gier tego nie oferowała, tak że trzeba je było przechodzić za jednym podejściem) . Jednakże jeśli zginiemy, to giniemy całkowicie i obecna postać przestaje istnieć. Musimy tworzyć nową.
Mechanika walki zgodnie z 0D&D polega na tym, że po zobaczeniu przeciwnika, deklarujemy czy: walczymy, uciekamy czy rzucamy czar maga, lub kapłana, (jeśli mamy odpowiedni poziom doświadczenia i takowe nam zostały) - Mamy po 2 poziomy czarów, zarówno maga jak i kapłana, u każdego z nich na poziom przypada 4 czary, tak że razem mamy ich 16 - zaraz po tym, dochodzi do walki wręcz.
Postać opisują cztery cechy:
- Siła jest odpowiedzialna za obrażenia od ciosów.
-Inteligencja odpowiada za skuteczność i obrażenia zadawane przez czary.
-Kondycja oddziaływuje na punkty życia.
-Zaś zręczność określa kto - my, czy przeciwnik - zaatakuje pierwszy, a także pomaga uniknąć ciosów, jednocześnie mając większe szanse na trafienie.
Przeciwników mamy 5 grup, w każdej grupie 6 rodzajów, odpowiednio na innym poziomie. Czyli razem 30 różnych przeciwników, od najsłabszego kobolda, po najsilniejszego smoka. Gra nie ma ekstremalnego poziomu trudności, ale na tyle wymagająca, że na początku jest realna możliwość zginięcia od łap najsłabszego kobolda.
Smok jest na tyle potężny, iż podejrzewam, że od chwili powstania gry nikt go nie pokonał.
Nie to, że jest niepokonany, tyle że, chyba nikt nie chce ryzykować. Doświadczenie za zabicie smoka jest mniejsze niż za odnalezienie najwartościowszych ze skarbów. A starta postaci na wysokim poziomie doświadczenia, kiedy mamy na to jakąś szansę, bardzo boli.
Ja sam spotkałem go moją postacią 3 razy. Pierwszy, na korytarzu, na którym jest realna możliwość ucieczki przed przeciwnikami. W drugim i trzecim przypadku było to w komnacie, a tam szanse ucieczki są znikome, tak więc postać ginęła i musiałem tworzyć nową.
Hurra, znajdujemy się wśród nielicznej elity, która ukończyła grę w ciągu prawie 40 lat.
Zdjęcie zrobione rok później, widać że, lista najlepszych z najlepszych ma tylko 10 pozycji.
Chciałem dodać zdjęcie z zakończenia gry, ale rozmyśliłem się żeby nie psuć zabawy tym, którzy chcą podjąć wyzwanie.
Gry staram się oceniać, odnosząc się do gier jakie były dostępne w danym roku. Co prawda może to zniesmaczyć kogoś gdy chce porównać chociażby dany tytuł, do Dragon Age III, albo najnowszego Wiedźmina 3.Tych gier nie można mierzyć jedną miarą, bo zarówno sprzęt, jak i narzędzia wtedy i teraz dostępne są zupełnie inne.
Najtrafniej to opisać porównując bat do skrzyni biegów, każdy ma swoje atuty w innych jednostkach napędowych.
Co do oceny to daję 10 na dychę. Na tle produkcji z 1975 roku takich jak: „Jet fighter”; „Gun fight”; czy „Hi-way”. Nie ma się czego się wstydzić pod względem grafiki, a moim skromnym zdaniem, jest nawet od nich czytelniejsza. Grywalność też stoi na wysokim poziomie, biorąc pod uwagę gry które były dostępne w tamtym czasie i wcześniej.
Polecam wszystkim, którzy chcą sprawdzić się w przygodzie, zaoferowanej w tym najwcześniejszym z obecnie istniejących cRPG.