Wychowałem się na Transformersach. Podobnie jak wiele osób z mojego pokolenia zbierałem zabawki, czytałem komiksy i oglądałem serial o robotach zamieniających się w pojazdy. Z jakiegoś dziwnego powodu mam olbrzymi sentyment do tej marki i do dzisiaj leży u mnie w szafie trochę figurek i kaset z charakterystycznym logo Autobotów. Nostalgia za tymi produktami sprawiła, że sięgnąłem po mobilną grę o przygodach moich ulubionych robotów ukrywających się pod postacią pojazdów. Szkoda tylko, że Transformers Earth Wars nie jest w stanie magicznie zamienić się w dobrą grę.
Na początku Earth Wars wybieramy jedną z dwóch frakcji. Mamy dostęp do milutkich i dobrych Autobotów albo szalonych i podstępnych Decepticonów. Wybór ten nie wpływa zbytnio na gameplay i sprowadza się do tego czyje głosy będziemy słyszeć podczas rozgrywki. Ja wybrałem Decepticony i od razu zostałem przywitany przez mojego ukochanego Starscreama. Fabuła to standardowa walka o surowce i inne pierdoły. Jak wskazuje tytuł tej produkcji wszystko dzieje się na Ziemi. Dokładniej na jakiejś pustyni, gdzie powstały setki baz zwaśnionych ze sobą robotów. Mamy elementy charakterystyczne dla kreskówki jak ciągłe podważanie przywództwa Megatrona i sprawiedliwe do bólu Autoboty. Pod tym względem jest więc dokładnie tak jak być powinno.
Transformers Earth Wars to jedna z tych popularnych gier na urządzenia mobilne, gdzie budujemy swoją bazę po czym atakujemy bazy innych graczy. Całość rozgrywki sprowadza się więc do dwóch faz. Rozbudowania swojej armii i niszczenia wrogich umocnień. Dokładnie tak jak we wszelkiej maści klonach gierek takich jak Clash of Clans. Nasze budowle możemy podzielić na kilka kategorii. Mamy struktury obronne jak mury, miny, różnego rodzaju działka i lasery a także maszyny wydobywające i składujące surowce. Obok tego mamy jeszcze rozwój technologii wzmacniających nasze roboty i pozwalających zabrać nam ich więcej na kolejne misje. Wszystko jest bardzo proste i nie ma żadnej różnorodności w tym co konstruujemy. Earth Wars jest tak stworzone, że aby czynić postępy musimy po prostu budować wszystko co jest dostępne. Dlatego każda z odwiedzonych przez nas baz wygląda prawie tak samo. Jedyną różnica jest tutaj to, gdzie położymy dany klocek.
Jak już wspominałem poza budowaniem mamy także element walki. Możemy wybrać czy chcemy przechodzić kampanię czy atakować bazy innych graczy. Obie opcje prowadzą do tego samego. Nasze jednostki zostają zrzucone na teren wroga i atakują wszystko co przed sobą widzą. Nasza rola ograniczona jest tylko do tego by odpalać specjalne umiejętności robotów. Minimalizuje to element strategiczny produkcji. Roboty są głupie jak but i będą atakowały jakiś mur zamiast nawalającego do nich działka. Sprawia to, ze ta część rozgrywki potrafi być bardzo frustrująca. Chciałoby się wydawać naszym jednostkom komendy w sposób podobny do gier RTS. Nie możemy tego robić i jesteśmy skazani na obserwowanie działań najgorszego stratega w historii. Może ma to trochę sensu bo z tego co pamiętam to Decepticonom nie udało się nigdy poprawnie wykonać żadnego ze swych szalonych planów.
Na całość nałożony został jeszcze element sojuszy. Sprowadza się to do tego, że dołączamy do jakiegoś klanu i toczymy wojny z innymi ugrupowaniami bo to by podnieść rankingową pozycje naszej drużyny. W wypadku tej produkcji zrobiono to tak, że Autoboty trzymają się ze swoimi. Podobnie jest z Decepticonami. Nasz pierwotny wybór zadecyduje o tym do kogo możemy się przyłączyć w tym trybie multiplayer.
Pierwszy dzień gry w Transformers Earth Wars był naprawdę dobry. Zachwyt głosem i wyglądem robotów połączony z niezłym gameplayem sprawił, że chciałem wystawić produkcji stosunkowo wysoką notę. Myślałem nawet o tym, że gra na dłużej zagości na moim telefonie. Niestety po pierwszych chwilach zachwytu odkryłem prawdziwe oblicze tego tytułu. Mamy do czynienia z produkcją, która stara się za wszelką cenę wymusić wydawanie na nią kasy. Twórcy podchodzą do mikropłatności w okropny sposób. Po pierwsze mamy z dwadzieścia rożnych walut. Kilka typów surowców, różnego rodzaju kryształy służące do odblokowywania nowych robotów, punkty energii służące do ulepszania zdolności Transformersów. Każdą z tych rzeczy mozolnie zdobywamy podczas samej gry ale możemy oczywiście wydać gotówkę by dostać trochę danego zasobu. Element ten połączony jest z masą naprawdę uciążliwych liczników. Mamy typowy dla gier pasek energii ograniczający to jak często możemy wykonywać misję i atakować innych graczy. Obok tego jeszcze timer odliczający jak szybko możemy użyć ponownie nasze jednostki. Ten drugi element jest super wnerwiający bo bardzo szybko okazało się, że podjęcie misji której przejście zajmuje 30 sekund wiązać się będzie z 10 minutami czekania aż moje Decepticony się odnowią. To jest po prostu przesadą kiedy obok tego mamy system czekania na to aż odnowią się nam punkty energii. Oczywiście możemy zapłacić by przyśpieszyć cały proces. Na samym szczycie tego wszystkiego mamy jeszcze element budowania i ulepszania naszej bazy. Oczywiście spotykamy się tutaj z licznikami czasu doprowadzającymi do tego, że w ciągu dnia będziemy mogli wybudować lub ulepszyć tylko jedną rzecz bo czas potrzebny do wykonania danej czynności będzie wynosił kilkanaście godzin. No chyba że rzucimy kasą i przyśpieszymy ten proces.
Oprawa graficzna Transformers Earth Wars prezentuje się bardzo dobrze. Może przemawia prze zemnie sentyment ale gdy zobaczyłem Autoboty i Decepticony z pierwszej generacji to miałem uśmiech od ucha do ucha. Postacie wyglądają naprawdę dobrze jak na produkcje telefonową. Jest to poziom RTSów sprzed jakichś 10 czy 15 lat ale na stosunkowo małym ekranie telefonu komórkowego wypada to naprawdę dobrze. Podobnie jest z oprawą dźwiękową. W tym wypadku chodzi mi głównie o głosy robotów. Nie spodziewałem się voiceacting jednak w momencie kiedy pierwszy raz usłyszałem Megatrona po plecach przeszły mi ciarki. Kwestie audiowizualne są tu naprawdę pierwsza klasa i są one bez wątpienia magnesem na każdego fana Transforemersów G1.Ja zainteresowałem się tą grą i postanowiłem ją zainstalować właśnie z tego powodu.
Nie mam nic przeciwko systemowi mikropłatności w grach z segmentu free to play. Tutaj mamy jednak ten typ wydawania gotówki, który jest po prosu kontr intuicyjny. Mamy płacić kasę za przyśpieszenie jakiegoś licznika, które umożliwi nam wybudowanie innej rzeczy, na która będziemy musieli wydać jeszcze więcej kasy. Transformers Earth Wars jest polowaniem na wieloryby i szukaniem ludzi gotowych do zainwestowania tysięcy dolarów w ten produkt. Niestety w zamian za kasę gra oferuje nam jedynie kolejne wydatki. Mamy więc okropny szmelc liczący na nostalgię jakichś młodych posłów, bankierów i guru technologicznych. Reszta z nas nie ma co szukać przy tej produkcji bo w Earth Wars nie jesteśmy mile widziani jeśli nie mamy grubego portfela.
Transformers Earth Wars to oklepana formuła podana w ładnej oprawie graficznej i z masą nostalgii. Niestety nachalne metody wyciągania kasy z gracza bardzo szybko zniechęcają do dalszej gry. Szkoda że potencjał na naprawdę dobry tytuł został zmarnowany przez festiwal liczników i mikropłatności. Dlatego też dość szybko skasowałem grę ze swojego telefonu. Innym radzę by nie zawracać sobie głowy tym szmelcem.