Od premiery drugiego sezonu serialu Stranger Things dzieli nas już tylko dwa i pół miesiąca – 9-odcinkowa seria trafi do oferty platformy Netflix 27 października. Czas pozostały do debiutu zostanie spożytkowany na promocję, która w przypadku tej produkcji bazuje m.in. na nostalgii za latami 80. XX wieku. Wynika to nie tylko z osadzenia akcji serialu w owej wyjątkowej dekadzie, ale też z licznych nawiązań do ówczesnej popkultury. Świetnie obrazuje to najnowszy plakat zwiastujący premierę drugiego sezonu Stranger Things (znajdziecie go w galerii poniżej).
Początek lat '90. Listopadowa sobota, wieczór. Za oknem ziąb niemiłosierny. W domu jednak ciepło i przyjemnie - mama wyprawia imieniny. W mieszkaniu zebrała się cała plejada ciotek i wujków oraz kuzynów. Jest dobre jedzenie, są też słodkości. Jednak nie to jest dla nas, młodych szkrabów, najważniejsze. Czekamy aż minie godzina 22 i w telewizji zaczną nadawać horrory...
Ludzie, trzymajcie mnie! Jakby ktoś rok temu powiedział, że najnowsze przygody Freddy'ego Kruegera będą nudne jak Klan i równie pasjonujące co produkcje studia Asylum rzuciłbym go miską z wypełnioną po brzegi owsianką. Po 12 miesiącach przyznałbym się do błędu i wyprał delikwentowi koszulę, ale fakt faktem - niesmak pozostaje.
Moda na rimejki klasycznych horrorów zaczyna mnie porządnie irytować. Na dziesięć filmów siedem to totalna lipa, dwa to przeciętniaki, a jeden w sumie da radę obejrzeć (w zeszłym roku był to Ostatni dom po lewej). Koszmar z Ulicy Wiązów Samuela Bayera mieści się niestety w pierwszej grupie. Tym filmem rządzi kwas i nieporozumienie, na przemian z brakiem klimatu.