Prolog
Afera, jaka ostatnimi czasy przetoczyła się przez społeczność fanów gry NBA 2K14 to interesujący przypadek sytuacji, gdy twórcy przedobrzają z „zachęcaniem” do zakupu nowszych odsłon serii i nie doceniają swoich fanów, w efekcie czego muszą wycofywać się ze swoich nieprzemyślanych pomysłów.
Hideo Kojima to legenda branży gier komputerowych, stawiana na równi chociażby z Sidem Meierem. Stąd wieści o jego konflikcie z Konami, firmą, z którą był związany od początku swojej kariery, wywołały niemałe poruszenie w branży. Zaczęło się od plotek i poszlak odnajdowanych przez użytkowników serwisu Reddit. Nazwisko Kojimy zniknęło z listy co ważniejszych członków korporacji, napisy „A Hideo Kojima game” zaczęły masowo znikać z materiałów promocyjnych gier z serii Metal Gear Solid, zaś strona zespołu deweloperskiego Kojima Productions zaczęła przekierowywać odwiedzających na oficjalny portal serii MGS. Wzbudzało to niemały niepokój, ale fani doskonale zdający sobie sprawę z tego, że Hideo znany jest z różnej maści dowcipów, trzymali rękę na pulsie i czekali na jakieś oficjalne doniesienia.
Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Olbrzymim. Rewelacje, jakie niedawno wypłynęły w związku z nowym Secret Servicem mogą świadczyć albo o niedorzecznym zrządzeniu losu połączonym z nieudolnością całego szeregu osób, albo o tym, że byliśmy świadkami przekrętu doskonałego. Takiego, o którym za parę lat ktoś powinien nakręcić film. A przynajmniej zebrać na niego pieniądze na którejś z platform crowdfundingowych.
Gry komputerowe to jeden z bardziej lubianych przez media „chłopców do bicia”, na którego można bez większych konsekwencji zrzucić winę za całe zło i przemoc tego świata. Od jakiegoś czasu było w temacie spokojnie, w końcu jednak Telewizja Polska postanowiła przypomnieć światu skąd się biorą psychopaci.
Batman: Arkham Origins wydaje się być dokładnie taki, jak można się było spodziewać – nowe studio zrobiło więcej tego samego, bojąc się linczu ze strony ortodoksyjnych fanów za wprowadzanie rewolucyjnych zmian. Tych pewnie doczekamy się w nextgenowej odsłonie, przy której po cichu i na spokojnie dłubie sobie Rocksteady. Sypią się siódemki i ósemki, co niektórzy spragnieni większej liczby nowości dają ciut niższe oceny. Parę osób też pojechało po pecetowej wersji za optymalizację i błędy…