Zaginięcie segmentu gier budżetowej klasy B, wzrost popularności tytułów niezależnych oraz coraz niższe koszty produkcji i wydawania gier na pecety spowodowały niezwykłą zmianę na rynku. Coraz więcej firm, a nawet gatunków, zobaczyło dla siebie szansę na Steamie, GOG-u i Desurze.
Posiadacze konsol idą tym samym tropem. Gracze wychowani na konsolach, kochający konsole, szanujący konsole oraz gatunki z nimi związane mają obecnie coraz więcej do znalezienia właśnie na PC. Dziedzictwo ośmio i szesnastobitowych konsol Segi i Nintendo odnajduje się tu w licznych reedycjach i produktach niezależnych. Blaszak przygarnął przygodowe gry akcji, jRPG-i oraz platformery, które dobrze się u niego czują dzięki rozwojowi cyfrowej dystrybucji, Kickstarterowi oraz dopracowanym konwersjom (często przygotowanym po wielu latach).
Całemu temu artykułowi wciąż przyświeca jednak jedno hasło - ważne są gry, nie platformy. Mimo wszystko nie da się nie zauważyć zmiany środka ciężkości branży, którą po raz kolejny spowodowała zmiana generacji.
Rockstar, gigant nad gigantami gatunku sandboksów ma chyba na pieńku z pecetowym gronem. Na ich ostatnią produkcję, która zdobyła serca graczy i procesory aż dwóch generacji konsol my, pecetowcy musimy czekać katorżnicze dni opóźnionej po raz kolejny premiery, a nie jest to pierwszy taki przypadek z grą gwiazd rocka w roli głównej. Czym zawiniły sobie komputery osobiste, że nie zasługują na produkcje Rockstara?
Zeszły weekend bez dwóch zdań zdominowało Grand Theft Auto V. Twórcy podzielili się z nami najistotniejszymi informacjami dotyczącymi premiery, nową, current-genową zawartością, porcją screenów, a nawet materiałem wideo. Podsumowując wszystkie nowiny, można śmiało stwierdzić, że stosunek Rockstar Games do użytkowników PC stacza się po równi pochyłej, a same działania firmy są bezprecedensowe i bardziej irytujące niż kiedykolwiek.
Są czasami gry, których zestaw poszczególnych elementów takich jak: sterowanie, praca kamer czy model poruszania się, sprawiają dziwne wrażenie. Zupełnie jakby były dedykowane konsolom i dostosowane do wygody oraz funkcjonalności pada. Nigdy nie używałem konkretnego przymiotnika do charakterystyki tych specyficznie skalibrowanych elementów gry, bo i takiego po prostu w naszym słowniku - ani językowym, ani growym, nie ma. „Konsolowatość” to słowo, którego szukałem, a które charakteryzuje bolączkę wielu PC-towych edycji gier.
Różnorodność jest potrzeba. Ile razy tylko rozmawiam o grach z moim znajomym będącym graczem starej daty, tyle razy kończy się na stwierdzeniu przez niego, że powinien być tylko PC, a konsole są niepotrzebnym sposobem zarabiania dodatkowej kasy na niewinnych graczach. Dodać należy, że znajomy nie posiadał nigdy konsoli, a podobny punkt widzenia często można zobaczyć u osób, które zostawiły swoje serce oraz drobne na klawiaturze i myszy.