Policzek wymierzony w stronę Microsoftu: Sony wspiera odsprzedaż używanych gier!
Oficjalne stanowisko Microsoftu: używki odsprzedamy, ale tylko znajomym i tylko raz
Dlaczego używane gry są bardziej przystępne
Prawnicy przemówili: kupowanie używanych gier jest w porządku, jednorazowe kody nie.
Spostrzeżeń kilka starego shinka #3
Czy EMPIK będzie polskim GameStopem?
Konferencja Sony w całościowym ujęciu mogła nie do końca spełnić pokładane w niej oczekiwania, ale końcowe jej minuty pozwoliły nam znaleźć odpowiedź na większość pytań piętrzących się od momentu niedawnych rewalacji Microsoftu. Z większości informacji, przyszli posiadacze PlayStation 4 powinni być zadowoleni.
Szum spekulacyjny, który rozpoczął się tuż pod zakończeniu Xbox Reveal nie robił dobrego PRu marce. Kilka sprzecznych informacji krążyło po największych branżowych serwisach informacyjnych, a nikt nie kwapił się by potwierdzić kluczowe informacje. Aż do teraz- mamy wreszcie głos z samej góry. Bardzo niepokojący głos.
Wydawcy za wszelką cenę chcą wydusić z nas ostatni grosz, najczęściej przy pomocy mikropłatności i przeróżnych blokad „kątętu” – okazuje się jednak, że metody te nie są tak skuteczne jakby sobie tego życzyli i wciąż najlepszy sposób żeby zarobić to po prostu robić dobre gry.
Wczoraj dowiedzieliśmy się, że Electronic Arts odpuszcza program Online Passów, który tak mocno pompował przez ostatnie cztery lata. Innymi słowy najgorsza firma w Ameryce wycofuje się z kodów umożliwiających granie przez sieć itd. Stawiam na to, że odkryto dwie rzeczy, które wpłynęły na taką decyzję: 1. To wcale nie jest tak opłacalne 2. Rynek wtórny nie jest taki zły i ktoś kto dziś sięgnie po używkę może za rok kupić nowy tytuł w dniu premiery – musi tylko zostać zachęcony do spróbowania (a cena 200 PLN odstrasza od eksperymentów).
Pisząc wprost: nie ważne jaki gatunek, jaki poziom trudności, jakie wymagania stawia przed graczem gra i tak te, które kupuje się taniej, z drugiej ręki, automatycznie stają się bardziej przystępne.
Temat sprzedawania i nabywania gier wideo z drugiej ręki powraca w branżowych mediach coraz częściej. Jednorazowe kody blokujące kolejnym nabywcom dostęp do niektórych elementów rozgrywki – najczęściej tych związanych z zabawą online – stały się codziennością. Co rusz producenci i wydawcy komentują, jak bardzo obieg wtórny ich dotyka. Tymczasem niedawno na łamach Dziennika Gazety Prawnej pojawił się artykuł ukazujący sprawę w nieco innym świetle.
W polskiej branży(uwielbiam to słowo) mocno zahuczało z powodu cichego wejścia sieci Empik w obrót używanymi grami na konsole. Osobiście mam mieszane odczucia – z jednej strony fajnie, że ktoś „duży” chce się w tym babrać, z drugiej strony znając postawę Empiku co do gier na konsole można przyjąć za pewnik, że będzie sporo zabawnych sytuacji i wcale nie koniecznie to klientowi będzie do śmiechu. Szybko zwołane spontaniczne zebranie przedstawicieli 3 wrocławskich sklepów konsolowych i burza mózgów wspomagana czynnikiem chłodzącym z pianką na dwa palce rozwiała wątpliwości – w nas to nie uderzy. Do rzeczy.
Empik jaki jest – każdy widzi. Wiele osób psioczy: że ceny wysokie, że obsługa nie zawsze fachowa, że ciężko dostać niektóre pozycje. Jednak każdy chyba od czasu do czasu zawita do salonu tej sieci. Siłą tej marki jest przede wszystkim wszechobecność. Ot, taki nasz polski HMV, czający się na każdym rogu większego miasteczka. Graczy ucieszy, że„na górze” zapadły chyba decyzje, że Empik w niedługim czasie ma się stać także polskim GameStopem.
Gdy wydajecie ciężko zarobione, lub długo zbierane pieniądze na upatrzony tytuł, czujecie satysfakcję, prawda? To poczucie, że kupując oryginalną grę wspieramy swoich ulubionych deweloperów i stajemy się częścią grupy pasjonatów i kolekcjonerów. W naszym pięknym nadwiślańskim kraju ceny gier nas nie rozpieszczają, więc wielu sięga po nośniki używane – sam czasem tak robię. Wszakże nadal pozostajemy legalni, a były właściciel danej gry zapewne wyda uzyskaną kwotę na jakiś inny tytuł, być może nowy. Tymczasem okazuje się, że twórcy gier wideo postrzegają takie postępowanie, jako czyn bardziej szkodliwy od piractwa. O tym, dlaczego kupując używane egzemplarze, zdaniem niektórych, jesteśmy gorszymi złodziejami niż piraci, będziecie mogli przeczytać w poniższym wpisie.