Piotr Langenfeld słynie z dobrze napisanych i wciągających książek „militarnych”. Tak też jest w przypadku jego najnowszego dzieła, chociaż tym razem autor rzuca czytelnika w o wiele realniejszy świat, opisując wydarzenia, które naprawdę mogą się wydarzyć.
Jest wiele gier na rynku, co do których nie mamy wątpliwości, że ich opracowanie zaowocowało czymś na miarę majstersztyku, chociażby pod względem fabularnym. Większość jednak wolnej przestrzeni rynkowej świata gier wypełniają produkcje mizerne, tandetne, nie będące w stanie swą formą i przekazem zmusić nas do zaangażowania się w przedstawianą historię. Gdzieś po środku tych dwóch przeciwnych światów ulokować należy Armę 3 – ostoję niepodległości gier, w ramach której niezależny producent stara się zrealizować od początku jasno nakreśloną wizję. A my jesteśmy świadkami tego, jak mucha próbuje z beczki ze smołą wylecieć, choć nie za bardzo jest w stanie to zrobić.
Tworzenie elitarnych oddziałów nie jest wynalazkiem XX-wieku - do tej kategorii można było zaliczyć już nieśmiertelnych pod wodzą Persji, którzy zasłynęli tym, że na oddział zawsze składał się z tysiąca żołnierzy, bo na miejsce poległego wkraczał kolejny, czy kawalerię Aleksandra Wielkiego. I chociaż dzielą je tysiące lat historii, łączy je jedno - były nieocenionym narzędziem każdego dowódcy, po który sięgano w wyjątkowych sytuacjach.
Dobry żołnierz to zrelaksowany żołnierz... Tak przynajmniej sądzi dowództwo kanadyjskiej armii, która w tym tygodniu zdecydowała się dopisać na listę zamówień 500 egzemplarzy popularnych gier wideo. W co najchętniej grywają mundurowi z Kraju Klonowego Liścia? Pewnie nie będzie to zaskoczeniem - w strzelanki. Zdarzają się jednak miłośnicy Guitar Hero czy Tiger Woods 2011.
Amerykańska armia testuje różne dziwaczne rozwiązania, by przypomnieć chociażby plecak rakietowy albo świnie-zombie. Niektóre wyraźnie wzorowane są na grach wideo. Patrząc na wyprodukowany przez firmę Universal Display Corporation wyświetlacz OLED trudno oprzeć się wrażeniu, że jego projektanci czerpali inspirację z serii Fallout.
Jeszcze do niedawna miłośnicy symulatorów i pierwszoosobowych strzelanin byli w amerykańskiej armii mile widziani, a centra rekrutacyjne prowadziły nabór nawet w salonach gier. Sytuacja uległa jednak radykalnej zmianie. US Army ma poważny problem z kandydatami do służby w wojsku, którzy z powodu siedzącego trybu życia (wiadomo – gry wideo) i śmieciowego jedzenia są zbyt otyli, by sprostać podstawowym wymogom sprawnościowym.